O tajemnicy małżeńskiego szczęścia, pracy dla silnych facetów i cudzie za wstawiennictwem św. Jana Pawła II opowiada Jacek Wrona.
Jak prawdziwy mężczyzna, ma Pan na ręce sporą bliznę. Skąd ta rana?
Mam tam włożony implant. To się stało podczas służby, jest pamiątką mojej pracy w Centralnym Biurze Śledczym, gdzie spędziłem ponad 5 lat. Byłem specjalistą od walki z przestępczością narkotykową, jedynym w kraju biegłym w slangu narkotykowym i przestępczym. Później w Wyższej Szkole Policji w Szczytnie wykładałem przestępczość zorganizowaną, narkotykową, uczyłem działań zwalczających ją. Napisałem 9 książek o zagrożeniach, które dotykają młodych w XXI wieku. Począwszy od substancji psychoaktywnych przez różnego rodzaju patologie związane z nieakceptowaniem siebie. Ranę, o którą pani pytała, odniosłem w trakcie jednej z akcji.
Może Pan o niej opowiedzieć?
Rozpracowywałem tzw. szlak bałkański przemytu heroiny, prowadzący z Afganistanu przez Pakistan, Iran, Turcję. Do niedawna jego punktem docelowym była Sofia. W Bułgarii szlak dzielił się na trzy podszlaki. Jeden przez Albanię biegł do Włoch i przez porty włoskie do Stanów Zjednoczonych. Drugi przez Budapeszt skręcał do Europy Zachodniej. Trzeci – tzw. północny – prowadził przez Norwegię, Szwecję, Danię, Niemcy, Wielką Brytanię. W przemycie brały udział polskie grupy przestępcze, a my mieliśmy przerwać płynność szlaku. Przez 3,5 roku pracy w terenie działaliśmy na tyle skutecznie, że zatrzymaliśmy ponad tysiąc osób. Choć od 10 lat jestem na emeryturze, nadal pomagam służbom specjalnym.
Czuł się Pan czasem jak James Bond?
Zdarzało się. To były czasy dość siermiężne, policja w Polsce była biedna, na prowincji koledzy jeździli rozklekotanymi polonezami. A my nagle wyjeżdżamy do obcych krajów, mieszkamy w pięciogwiazdkowych hotelach, jemy potrawy, o jakich nam się nie śniło. Poznawaliśmy inny świat, inne kultury.
A dziewczyny?
James Bond zawsze je miał pod ręką. Jednak w tej sferze bardzo się z nim różniliśmy. Z jednej strony czułem, że to niemoralne. Z drugiej – nasi przełożeni nie wyrażali zgody na takie działania. I tak w towarzystwie kobiet przeżywaliśmy mnóstwo sytuacji z jednej strony groźnych, z drugiej malowniczych.
Bywało niebezpiecznie?
Mężczyzna na pewnym etapie życia jest bardzo odporny na niebezpieczeństwa, mało strachliwy. Taki wtedy byłem i nic mnie nie zrażało. Z wiekiem to zaczęło się zmieniać.
Pamiętał Pan wtedy o Bogu?
W tamtym intensywnym czasie wyjazdów, spotkań, działań Pan Bóg został gdzieś w tyle. Czasami chciałem odwrócić od siebie Jego uwagę i prosiłem: „Panie Boże, nie patrz na to, co robię, bo to nie są Boże rzeczy”.
Czy taki silny mężczyzna jak Pan, nie myślał wtedy, że jest samowystarczalny?
Dziś wiem, że pycha jest początkiem naszej zguby. Miewałem myśli, że wszystko mogę.
A tu nagle się okazało, że ciąża żony jest zagrożona…
Kiedy dowiedzieliśmy się, że Gloria Maria przestała się rozwijać pod sercem Asi, byłem na szczycie rozwoju zawodowego. Zajmowałem się jedną z największych spraw w historii policji, spełniałem się w pracy, zyskiwałem coraz większą renomę. Koledzy wiedzieli, że jestem „fighter”, czyli facet, który walczy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |