O tajemnicy małżeńskiego szczęścia, pracy dla silnych facetów i cudzie za wstawiennictwem św. Jana Pawła II opowiada Jacek Wrona.
Barbara Gruszka-Zych: Podobno raz w tygodniu przynosi Pan żonie kwiaty?
Jacek Wrona: Obowiązkowo przynajmniej raz. Uważam, że kobietom należą się diamenty, ale nie jestem tak bogaty, więc zostają mi kwiaty. To mój dowód szacunku i miłości do Asi. Kwiaty są piękne, a my mężczyźni chcemy, żeby nasze żony takie były.
Ile lat jesteście razem?
W tym roku miną 24 lata od ślubu.
Miłość się nie starzeje?
Z naszą miłością jest jak z dobrym winem – im bardziej dojrzała, tym lepiej smakuje. Od początku była bardzo solidna, bo zbudowaliśmy ją na dobrych podstawach, bez żadnej wpadki. Teraz jesteśmy na etapie takiego współprzeżywania, że kiedy Asię w poniedziałek boli kostka nogi, to wiem, że mnie będzie boleć dzień później. Nie umiem żyć bez mojej żony.
Macie sześcioro dzieci, a kiedy znajdujecie czas dla siebie?
Co tydzień chodzimy na randki, organizujemy sobie romantyczne wieczory. Kiedyś pewien ksiądz uświadomił mi, że stale muszę dbać o wspólnotę łoża i stołu z moją żoną. Okazało się, że to się sprawdza. Żona jest młodsza ode mnie o 8 lat, atrakcyjna, ładnie się ubiera, podoba się mężczyznom. Jednocześnie jest taką idealną kurą domową.
Która, jak słyszałam, ma na imię „Mysz”…
(śmiech) Kiedy się poznaliśmy, ja byłem już po studiach, ona chodziła do liceum. To było takie pieszczotliwe przezwisko.
Kłócicie się czasem?
Prawie wcale, bo na to nie warto marnować czasu. Ale kiedy czasami dochodzi do spięcia, to największą obelgą jest to, że mówię do niej „Asiu”. A jak „Joanno”, to znaczy, że już prawie bierzemy rozwód. (śmiech)
Kim jest dla Pana żona?
Służącą…
Co na to feministki?
Kiedy kilka razy powiedziałem to w studiu telewizyjnym, to chciały mnie zjeść. Ale przecież Jan Paweł II mówił, że istotą miłości jest służba drugiemu. Żona nie obraża się na takie określenie. Przecież jest dyspozycyjna dla naszych dzieci 24 godziny na dobę. Nasza najstarsza córka Dominika ma 22 lata, najmłodsza Faustyna – 2 lata i 4 miesiące. Mamy cztery dziewczynki i dwóch chłopaków. Czasem lubię podpatrywać, jaka jest wobec nich opiekuńcza i oddana.
Pan też jest służącym?
To oczywiste. Muszę służyć rodzinie, co prawda inaczej niż „Mysza”. Zapewniam jej bezpieczeństwo, pieniądze, spokój.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |