Malta to kraj ludzi odważnych. Dlaczego? Bo Maltańczycy od lat sprzeciwiają się aborcji, rozwodom i zmasowanej propagandzie homoseksualnej. Nie zważają na utyskiwanie (zagranicznych) postępowców.
Odwiedzający Maltę turysta musi być przygotowany na kolejne zaskoczenia. Pierwsze z nich czeka go już na pokładzie samolotu Air Malta. Jak w wielu turystycznych liniach lotniczych, na specjalnych ekranach wyświetlane są tam materiały promocyjne państwa, które ma się odwiedzić. Dobór maltańskich materiałów dobitnie pokazuje, jaki jest dominujący na wyspie światopogląd. Inaczej niż we Francji czy Hiszpanii, Maltańczycy pokazują przede wszystkim katolicką tradycję kulturową. Turysta może obejrzeć barwne i dynamiczne obchody Wielkiego Tygodnia, wejść z kamerą do środka urokliwych śródziemnomorskich świątyniek i uczestniczyć wirtualnie we Mszy świętej.
Ale to nie koniec zaskoczeń. Przy wyjściu z lotniska czekają kolejne przyjemne niespodzianki. Otóż Air Malta i port lotniczy uznały Matkę Bożą za swoją szczególną patronkę. Dlatego w centralnym miejscu hali przylotów zawisł piękny, nowoczesny wizerunek Najświętszej Maryi Panny. Obrazki (często na kaflach) Matki Bożej wiszą przed wejściem do niemal każdego maltańskiego domu (czasem zastępują je wizerunki św. Antoniego lub Najświętszego Serca Jezusowego), a frontony budynków wieńczone są figurami świętych. Nad uliczkami (pełnymi turystów) często dostrzec można zaproszenia na katolickie rekolekcje (np. Drogi Neokatechumenalnej czy Odnowy w Duchu Świętym) lub gigantyczne zachęty do uczestnictwa we Mszy świętej.
Maltańczyk katolik broni życia
To ścisłe związanie z katolicyzmem wynika z maltańskiej historii. Przez wieki ta wyspa była główną siedzibą zakonu Kawalerów Maltańskich, którzy wielokrotnie chronili Europę przed zalewem muzułmanów. To z tego okresu pochodzi mocna świadomość roli Malty w Europie. Później, gdy na Malcie stacjonowali Brytyjczycy, katolicyzm stał się nośnikiem tożsamości narodowej, a wierność religii ojców dowodem na jej zachowanie. Coś z tego zostało do dzisiaj, bo choć Maltańczycy (co strasznie drażni przybyszów z kontynentalnej Europy) zachowali lewostronny ruch, a ulice ich miast są harmonijnym połączeniem tradycji śródziemnomorskich i brytyjsko-imperialnych, to nadal zachowują świadomość, że dowodem na autentyczność ich maltańskości pozostają katolicyzm i wierność tradycjom przodków.
Choć i na Maltę docierają prądy laicyzacyjne (wzmagane przez masowy ruch turystyczny), tamtejszy katolicyzm ma niezwykle silny wymiar społeczny i polityczny.
Republika maltańska jako jedyny kraj europejski zachowała w swoim prawodawstwie całkowity zakaz aborcji. I rzeczywiście go respektuje. – To jest za małe środowisko, by ktoś próbował omijać zakazy. A nasi lekarze rzeczywiście szanują życie – mówił mi podczas pobytu na Malcie działacz jedynej tamtejszej organizacji pro-life „Dar życia” Paul Vincenti. Respektowanie prawa ułatwia również to, że zdecydowana większość (ponad 90 procent) Maltańczyków zdecydowanie je popiera. Wśród studentów ten odsetek (nad czym mocno ubolewał w tekście napisanym dla maltańskiego „Timesa” emerytowany arcybiskup) jest nieco mniejszy, ale i tak osiąga niespotykany w Polsce (nie mówiąc już o Europie Zachodniej) odsetek 76 procent wspierających obowiązujące prawo.
Lewica także za życiem
Jakby tego było mało, na Malcie w zasadzie nie funkcjonują ruchy proaborcyjne. Jedyny oficjalny zwolennik „planowania rodziny” nie jest traktowany poważnie (od czasu, gdy, jak opowiadał mi Vincenti, stwierdził, że maltańskie kobiety są za głupie, by chcieć decydować o własnych ciałach), a opozycyjna lewicowa Partia Pracy nie tylko popiera rozstrzygnięcia prawne, ale nawet opowiada się za ścisłym ograniczeniem dostępu do zapłodnienia in vitro, by chronić życie zarodków.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |