„Śląsk żąda dostępu do morza” – takie pełne tęsknoty graffiti widuje się na familokach. W Gliwicach to od dawna nieaktualne. Cała naprzód! Zapraszamy na rejs!
Spływaj!
Na niebie wszelkie odmiany szaroburości. Chłodnawo. Deszcz zapowiada pierwszy solidny atak jesieni. Trudno się przyzwyczaić po dwóch miesiącach tropikalnych upałów. Płyniemy od końca, bo początek 40-kilometrowego kanału znajduje się w Kędzierzynie-Koźlu, na 98. kilometrze Odry. Mniej więcej w połowie drogi mija się granicę województw śląskiego i opolskiego. Głównym „źródłem zasilania” jest Kłodnica oraz jeziora i zbiorniki wodne: Dzierżno Duże i Dzierżno Małe. Sezon żeglugowy trwa tu przeciętnie 270 dni, od 15 marca do 15 grudnia, ale turyści pływają do końca października.
Barki z tonami węgla sunące na zachód – taki obrazek pamiętają starsi mieszkańcy Gliwic. Dopiero kilka lat temu kanał zaczął przyciągać turystów jak magnes. Nie dziwię się. „To śląska Amazonka” – cmokali z zachwytu znajomi, którzy podglądali z wody dziesiątki oblegających drzewa kormoranów. Niektórym udało się nawet dostrzec na nabrzeżu bobry.
Marina Gliwice jest prywatną przystanią stworzoną przed laty przez zafascynowaną żeglowaniem Ewę Sternal. Po kanale popływamy głównie w weekendy. W ciągu godzinki zaliczymy śluzowanie w Łabędach, a ci, którzy chcą podpatrywać z bliska życie kormoranów (ptaki zadomowiły się przy Dzierżnie Dużym), muszą ruszyć na dłuższy rejs. Są też rejsy przy muzyce i kulinarne, trafiające „do serca przez żołądek”. Za serwowanie dań odpowiedzialne są różne miejscowe restauracje. Kilkukrotnie w ciągu roku statek sunie w najdłuższy rejs: na zachód, w stronę Koźla.
Komory i kormorany
To kanał na poziomie. W górę i w dół, w górę i w dół – tak wygląda ten rejs. Pół życia spędziłem na Suwalszczyźnie, więc śluzowanie nie jest dla mnie nowością. Tyle że budowane przez inżynierów-oficerów powstania listopadowego śluzy na Kanale Augustowskim są o wiele mniejsze. Drewniane, otwierane nieśpiesznie przez mężczyzn opierających się o nie plecami lub za pomocą korb. Dopiero na Kanale Gliwickim widać jak na dłoni różnicę poziomów.
Na potężnej śluzie Łabędy „Foxtrot” w błyskawicznym tempie unosi się 4 m w górę. To naprawdę robi wrażenie. Wielkie lanie wody. Potężne bramy poruszane są przez maszynerię. Niemieccy konstruktorzy przygotowali budowlę na... 120 śluzowań na dobę! Potężne wrota śluzy miały być nieustannie w ruchu. Przy takiej przepustowości i eksploatacji Kłodnica wyschłaby jak wiór, więc architekci przygotowali system oszczędzania wody.
Statek dosłownie wyskakuje w górę. Wszystko przebiega szybko i sprawnie. Mniej misterium niż na łączącej augustowskie Jezioro Białe ze Studzienicznym śluzie Przewęź, ale tak dzieje się zawsze, gdy maszyny zastępują człowieka. A poza tym, jak wspominałem, zauważa się tu jednak różnicę poziomów. Za burtą widać pociągi, które mkną w stronę Opola.
Komory zamykane są potężnymi zasuwami. Jeśli wybierzecie się na 6-godzinny rejs do Koźla, będziecie musieli kilkukrotnie śluzować (różnica poziomów kanału wynosi aż 43,6 m!). Sześć podwójnych śluz komorowych to prawdziwe zabytki techniki. Największą z nich zbudowano przy kędzierzyńskim osiedlu Kłodnica, gdzie różnica poziomów wody wynosi aż 10,4 metra.
Jedna ze śluz zbudowana została „na słoninie”. Kolosa w Dzierżnie (różnica poziomów wody 10,2 m) budowano na piaskach, które momentalnie były podmywane przez wody gruntowe. Napływowi wody do głębokich wykopów zapobiegano w sposób godny pomysłowego Dobromira. Uszczelniano je… słoniną, a dopiero później zalewano betonem. „Bez złośliwości można powiedzieć, że podłożono budowniczym świnie” – rzuca jeden z pasażerów.
Wracamy do gliwickiej mariny. Wyskakujemy na suchym lądzie. Jeszcze tylko tradycyjnie pyszne lody na pobliskiej stacji kolejowej (mniam!) i wracamy do domu. Aha! Na pytanie Jerzego Porębskiego ze Starych Dzwonów „Gdzie ta keja?” odpowiadam: „W Łabędach”.•
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |