Jedni małżonkowie odkurzyli swoją miłość. Wielu już w trakcie separacji ponowiło przysięgę małżeńską. Inni wrócili do siebie po rozwodzie lub kryzysie, nawet gdy powodem rozstania była zdrada, obojętność lub nienawiść. Jak to możliwe?
Grażyna proponuje separację, ale zwierza się również znajomemu księdzu. Ten reaguje stanowczo: Rekolekcje Małżeńskie typu Marriage Encounter! Ona nie chce. Boi się, że nie wybaczy, tym bardziej że Wojtek początkowo broni się, umniejsza winę. – Żałuję, że wtedy brakło mi odwagi, by przyznać się do wszystkiego – dodaje. – Miałem wypluć z siebie prawdę. To bolesne dla drugiej, zranionej osoby, ale pozwala zacząć wszystko od zera, od nowa. Teraz o tym wiem, ale wtedy zachowałem się jak smarkacz przyłapany na kradzieży, który chce coś ukryć, by nie ponieść kary. Wojtek: – Na rekolekcje jechaliśmy na sygnale „R” z ukrytą w sercach nadzieją, że jakoś się uda połatać to, co poszarpane. Ale szybko doszliśmy do wniosku, że to nie dla nas. Pierwszej nocy, po głośnej kłótni, spakowaliśmy walizki i mieliśmy wracać do domu. Nasze emocje były tak silne, że nie byliśmy w stanie racjonalnie myśleć. Miotali się. Kapelan rekolekcji przekonał ich, żeby zostali. Grażyna: – Rekolekcje to był czas łaski, ale trzy dni przepłakałam. Tym bardziej że dowiedziałam się, że teraz wszystko zależy ode mnie, bo mąż bardzo żałuje i najbardziej na świecie chce z nami być. Tyle, że same chęci to był mało przekonujący dla mnie argument. Potem odnowienie przysięgi małżeńskiej. Miałam chaos w głowie, mnóstwo wątpliwości. Skoro raz złamał przysięgę, może to zrobić kolejny raz. Ale tak naprawdę to nie mam nic do stracenia.
Czy Grażyna wybaczyła? Przytakuje. Wybaczyła nie tylko mężowi, ale i sobie. Choć twierdzi, że zadra w sercu pozostanie chyba na zawsze. Ale na rekolekcjach nauczyła się, że te same chwile, wydarzenia, sytuacje odbierają inaczej, czują coś innego, że po prostu są różni, mimo że są jednością. – Staramy się z mężem często rozmawiać, nie tylko o codziennych sprawach, ale i o uczuciach, pragnieniach. Nie wracam do tego, co było, żyję tu i teraz, ciesząc się dniem, który dał mi Bóg. Dziękując za rodzinę i dar, który mi ofiarował – mojego męża, którego codziennie staram się pokochać na nowo. Który jest moim przyjacielem. Wojtek: – Po powrocie z rekolekcji mozolnie odbudowywaliśmy nasze małżeństwo. Jak tylko stawaliśmy na lekko ugiętych nogach, znowu kubeł zimnej wody, a to jakiś SMS sprzed lat przychodzi na komórkę, niby nie wiadomo dlaczego i jak. W życiu nic nie dzieje się bez przyczyny!
Spojrzenie z góry
Tomek i Ula (imiona zmienione) nie zgadzają się na spotkanie. Boją się, że ktoś ich rozpozna, że to zaszkodzi im w pracy. Wreszcie decydują się. Rana jest jeszcze świeża, trauma wraca, ale skoro może to komuś pomóc... Tomek prosi o niezadawanie dodatkowych pytań. Wyrzuci z siebie raz. Tomek: – Rozwód był największym stresem w moim życiu. Minęły trzy lata, a wydaje się, że blizna pozostanie na zawsze. Ich dzieje wydają się kalką niejednej małżeńskiej historii: młodzi, zachłyśnięci sobą, widzą świat w różowych kolorach, biegną do ołtarza. Oboje są lekarzami. On zaczął doktorat. Kiedy rodzi się im dziecko, ona musi wyhamować. Jego ciągle nie ma w domu. Po powrocie z pracy chce mieć święty spokój albo siada przed komputerem. A ona oczekuje, że zajmie się dzieckiem, odciąży ją. Teściowie subtelnie uświadamiają ją, że ona musi zacisnąć zęby „tak jak jego matka, kiedy ojciec walczył o profesurę”, i „zadbać o to, by miał warunki do pracy”. Oferują, że to oni za niego zajmą się dzieckiem, pomogą jej w zakupach. Ona najpierw godzi się na taki scenariusz. Ula powie w czasie rekolekcji: „Układaliśmy nasze życie z jego inicjatywy, według jego planu”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |