Jedni małżonkowie odkurzyli swoją miłość. Wielu już w trakcie separacji ponowiło przysięgę małżeńską. Inni wrócili do siebie po rozwodzie lub kryzysie, nawet gdy powodem rozstania była zdrada, obojętność lub nienawiść. Jak to możliwe?
Pewnego dnia Ula spotkała przyjaciół, Izę i Krzyśka, spacerowali z wózkiem. Ula spojrzała na nich z żalem i zazdrością. Rozpłakała się, że nie ma już siły, ale że nie potrafi wybaczyć... Iza wyjęła z torebki kartkę i zapisała numer telefonu: – Mnie też się tak kiedyś wydawało – rzuciła. – Zadzwoń tu i zrób, co ci każą. Zadzwoniła, aby powiedzieć, że przyjadą, żeby udowodnić sobie, że zrobili wszystko, że ten związek nie ma już żadnej szansy. Drugiego dnia rekolekcji zgodnie z tradycją otrzymali list od byłych uczestników. – Nieznajomi, którzy mieszkali w naszym pokoju u jezuitów, napisali, że choć nas nie znają, modlą się za nas przez ten weekend. To mnie jakoś poruszyło. Przez chwilę pomyślałem, że tego nie można zmarnować – mówi Tomek. Potem był ujęty w planie rekolekcji małżeński spacer w parku. Świeciło słońce. Byli zdecydowani: albo wrócą do budynku razem albo wcale. Szli z wbitym w trawę spojrzeniem. Natknęli się na płot. Tomek niemal wywrócił się, w ostatniej chwili podtrzymała go Ula i zapytała, czy nic mu się nie stało. – A ja pomyślałem, że moja kochanka powiedziałaby: „ale jesteś gapa, miśku”. Dotarło do mnie w jednej sekundzie, jak ja w ogóle mogłem te dwie kobiety porównywać!
Tomek zawiesza głos, dusi emocje: – Z romansu nie potrafiłem się wyplątać, to był rodzaj omotania. Nie miał mi kto w pysk przyłożyć. Ale w tamtej chwili poczułem, że Pan Bóg na nas patrzy, na mnie, który nie narzucał Mu się nigdy. Tak samo jak w kaplicy, kiedy wyjmowałem z kieszeni obrączki, właściwie zabrałem je wbrew rozumowi. Dobiega druga w nocy. Rozmowę przerywa płacz niemowlaka. Tomek kończy: – Żałuję, że przed ślubem mieszkaliśmy razem w akademiku. Wpadliśmy w rutynę. Posmakowaliśmy, że bez zobowiązań można przekraczać bariery. Ślub był formalnością, szopką dla rodziny, sąsiadów... Ale dziś wiem jedno, że gdyby nie sakrament, nie dalibyśmy rady. Nie poczułbym tego zobowiązującego spojrzenia z góry.
Nie jesteśmy psychoterapeutami
Teresa i Eugeniusz Maliccy przez trzy dekady pomogli ponad 5 tys. par. Podkreślają, że formacja, którą proponują małżonkom, dotyczy małżeństw, które mimo kryzysów nie boją się podjąć próby zagojenia ran. Mają świadomość, że przez sakrament są ze sobą „na zawsze”. Czasem mocno poranieni, po nieudanej terapii rodzinnej. Malicka twierdzi, że do wielu rozwodów mogłoby nie dojść. Eugeniusz: – Czasem małżonkowie, których słuchamy, tak naprawdę nigdy się nie kochali. Wstąpili w związek, jedni z lęku przed samotnością, inni, „bo wpadli”, ale każde miało swoje cele, plany. Teresa: – Nazywamy to „egoizmem we dwoje”. Nieporozumienia zaczynają się też, kiedy milknie rozmowa, kiedy ludzie przestają się interesować życiem drugiego. Skutkiem tego jest szukanie nowej znajomości, kogoś, kto „mnie zrozumie”. Dodaje, że „współcześni mężczyźni często nie walczą o swoje małżeństwa, rezygnują, kiedy pojawiają się trudności”.
– Nie jesteśmy psychoterapeutami – podkreśla Eugeniusz. Naszym fundamentem jest odniesienie do Boga i jesteśmy przekonani, że to Jego łaska tu działa, nie my. Program jest tylko narzędziem.
Teresa i Eugeniusz wówczas mieli za sobą pięć lat prowadzenia rekolekcji. Kazus Marysi i Adama był dla nich jednym z pierwszych, w którym małżonkowie wrócili do siebie po rozwodzie. Dobrze pamiętają, kiedy tamci przyjechali do domu rekolekcyjnego. Malicka: – Pani Maria stanęła w drzwiach i na jednym wdechu wyrzuciła z siebie, że są po rozwodzie, przysłał ich ksiądz i ona się stąd nie ruszy. Mąż stał za nią w płaszczu, z torbą w rękach, oparty o mur i gotów do odwrotu. Po jego minie widać było, że tu liczą się minuty. Marysia spotkała księdza, którego znała z oazy, przypadkiem, szukając mieszkania po rozwodzie. Zapytał: „czy ty nadal kochasz Adama?”. Nie potrafiła zaprzeczyć. Duchowny złapał za telefon do jezuitów, gdzie nazajutrz rozpoczynały się rekolekcje. A do Marysi rzucił: „Nic wam już nie zaszkodzi, to będzie wasz mecz ostatniej szansy”. Mecz był trudny, tak jak dla Tomka z Ulą, Wojtka z Grażyną… i setek innych par. Eugeniusz: – Wygrali, bo uwierzyli w siłę sakramentu i że dla Boga nie ma sytuacji bez wyjścia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |