Przedwczoraj zmarła 37-letnia Agnieszka T. z Częstochowy. Podobnie jak to było w przypadku śmierci Izabeli z Pszczyny, mamy do czynienia z próbą obciążenia winą za tę tragedię polskiego prawa chroniącego życie. Częstochowski szpital wojewódzki wydał w tej sprawie oświadczenie, które jednak nie daje pełnego obrazu sprawy.
Znów mamy do czynienia z tragedią. Zanim szerzej o niej napiszemy, chcemy przekazać wyrazy współczucia wszystkim, których ona dotknęła.
Agnieszka T., matka trojga dzieci, była w pierwszym trymestrze kolejnej ciąży – bliźniaczej.
Jak poinformował szpital wojewódzki w Częstochowie, "pacjentka przebywała w Oddziale Ginekologii i Położnictwa z Pododdziałami Patologii Ciąży i Ginekologii Onkologicznej w dniach od 06 do 13.12.2021r. oraz od 21.12.2021 do 05.01.2022 roku".
23 grudnia stwierdzono, że jedno z bliźniąt zmarło. "Przyjęte zostało stanowisko wyczekujące, z uwagi na to że była szansa, aby uratować drugie dziecko" – pisze dyrekcja szpitala. "Pomimo starań lekarzy, doszło do obumarcia również drugiego płodu" - dodaje, zaś z informacji na fejsbukowej stronie Aborcyjnego Dream Teamu wynika, że doszło do tego 29 grudnia. "Natychmiast podjęta została decyzja o zakończeniu ciąży. Lekarze rozpoczęli indukcję mechaniczną i farmakologiczną. Pomimo zastosowania wyżej wymienionych środków brak było odpowiedzi ze strony pacjentki pod postacią rozwierania się szyjki i skurczów macicy. W dniu 31.12.21 r. stało się możliwe wykonanie poronienia. Zabieg przeprowadzono w znieczuleniu ogólnym" –- podaje szpital.
Dodaje, że "podczas pobytu pacjentki w Oddziale Ginekologii i Położnictwa z Pododdziałami Patologii Ciąży i Ginekologii Onkologicznej, lekarze wykonywali wiele procedur medycznych, które miały na celu pomoc pacjentce. Przeprowadzane były wielokrotne konsultacje lekarskie, w tym: hematologiczne, psychiatryczna, chirurgiczna, psychologiczna, gastroenterologiczna i neurologiczna. Wymaz w kierunku SARS-CoV 2 – dwukrotnie ujemny. Lekarze wielokrotnie wykonywali szereg innych badań, w tym: ginekologiczno – położnicze badania USG. Badanie CRP wykonywane było 13 razy. Najwyższe stężenie CRP odnotowane zostało w dniu 31.12.21 r. i wynosiło 66.50mg/l, po czym nastąpił spadek wartości. Prowadzona była antybiotykoterapia i heparynoterapia. Ostatecznie wykonana została indukcja farmakologiczna i mechaniczna poronienia, która trwała dwa dni".
Od 5 stycznia pacjentka przebywała na oddziale neurologii. "W dniu 23.01.2022 r. nastąpiło nagłe pogorszenie jej stanu zdrowia (duszność, spadek saturacji). Pacjentkę zaintubowano. Wykonano szereg kolejnych badań, na podstawie których stwierdzono cechy zatorowości płucnej i zmiany zapalne. Wykonano wymaz w kierunku SARS-COV II – wynik był pozytywny. Stan pacjentki cały czas pogarszał się" – informuje szpital.
Z tekstu opublikowanego przez Aborcyjny Dream Team wynika, że "szpital bardzo utrudniał kontakt, nie pozwolono rodzinie na wgląd do dokumentacji medycznych powołując się na to, że Agnieszka nie napisała upoważnienia dla męża ani siostry. (...) Niestety jej stan (widoczny na załączonym do tekstu filmiku) nie pozwolił na to. Zatajano wiele spraw, ze strony medycznej padały słowa o podejrzeniu choroby wściekłych krów, insynuując, że za zły stan zdrowia Agnieszki odpowiada jej nieodpowiednia dieta, bogata w surowe mięso. Cytując pana rehabilitanta ze szpitala: ‘pewnie najadła się surowego mięsa’ i należy teraz do grona 3% populacji, których dotyka ta choroba (wariant Creutzfeldta-Jakoba)".
Szpital twierdzi, że "kontakt z rodziną pacjentki po jej zgłoszeniu się do oddziału był utrzymywany. Rodzina miała również możliwość kontaktu z pacjentką. Szpital podjął w tym zakresie działania przy zachowaniu obostrzeń wynikających z pandemii, które pomogły w kontakcie rodziny z pacjentką".
Aborcyjny Dream Team podaje, że w ostatnich dniach życia Agnieszka T. została przewieziona do szpitala w Blachowni, gdzie przedwczoraj zmarła.
Dostępne informacje o tej sprawie przedstawiliśmy ginekologicznemu ekspertowi. Jego zdaniem, dają one zbyt małą wiedzę, by jednoznacznie ocenić, czy popełniono jakieś błędy w leczeniu. Stwierdzenie tego wymagałoby szczegółowej analizy dokumentacji medycznej. Nie ma jednak mowy o tym, by śmierć kobiety była skutkiem obowiązywania prawa chroniącego życie dzieci nienarodzonych. Wbrew temu, co sugerują proaborcjoniści, obumarcie jednego z bliźniąt nie oznacza automatycznej konieczności dokonania aborcji drugiego dziecka. Zdarza się bowiem, że po śmierci jednego z bliźniąt, szczęśliwie dochodzi do rozwoju i porodu drugiego. Ale możliwa jest i inna ewentualność: że dojdzie do zaburzeń krzepnięcia lub sepsy, czyli stanu zagrażającego życiu matki. Wtedy należy opróżnić jamę macicy. Nie stoi to jednak absolutnie w sprzeczności z obowiązującym prawem. Jest to konieczność wynikająca z potrzeby ratowania życia matki. Brak jest publicznie dostępnych informacji, by stwierdzić, jak dokładnie było w tym przypadku, ale jedno jest jasne: Agnieszka T. nie zmarła z powodu prawa chroniącego życie.
I jeszcze jeden detal: Aborcyjny Dream Team w apelu pochodzącym – jak pisze – od rodziny i przyjaciół zmarłej oskarża częstochowski szpital o zaniedbania, dodając, "nie zapomniano jednak w porę poinformować księdza, aby przyszedł na oddział i odprawił pogrzeb dla dzieci". Skontaktowaliśmy się z kapelanem częstochowskiego szpitala ks. Henrykiem Czubatem. Stwierdził on, że nic takiego nie miało miejsca.