W parafii jezuitów w Nowym Sączu rozpoczął się drugi semestr zajęć Uniwersytetu Trzeciego Wieku.
Zajęcia dla seniorów w parafii pw. Ducha Świętego w Nowym Sączu odbywają się już ósmy rok. 22 lutego kolejny semestr rozpoczął się od wykładu i zajęć praktycznych na temat: "Jak radzić sobie z niesfornymi wnukami?". Poprowadziła je Halina Czerwińska, prezes nowosądeckiej fundacji "Ostoja", której głównym celem jest wspieranie rodziców i opiekunów w procesie wychowania dzieci i młodzieży. Sama jest mamą pięciorga - można powiedzieć - dorosłych już dzieci. Od lat pasjonuje się wychowaniem, uważając, że może być ono fantastyczną przygodą życia. Tym, co daje siłę i moc.
Uczestnikom zajęć, głównie babciom kilkudziesięciu wnuków, tłumaczyła, że z wychowaniem to jest tak jak z jazdą na rowerze. Z samych instrukcji się tego nie nauczymy. Ktoś musi dziecko przez chwilę podtrzymać, ale też wiedzieć, kiedy je puścić. Mówiła o trzech drogach wychowania - metodzie władzy, uległości i dialogu, dowodząc, jak skrajności w wychowaniu mogą być destrukcyjne dla relacji rodzinnych, wpływać na złe zachowanie dzieci, kłopoty w szkole, w życiu. Pokazywała, jak budującym może być proces wychowania na drodze dialogu, uczącym szacunku, pewności siebie, odpowiedzialności, samodzielności, pobudzającym sumienie, dającym wszystkim poczucie wygranej.
Halina Czerwińska tłumaczyła także, jak ważna w wychowaniu jest rola babć i dziadków. Posługując się przykładami, pokazywała, jak łatwo w dobrej wierze przekroczyć pewne granice, ale także wskazywała obszary, w których dziadkowie doskonale mogą wspierać swoich wnuków, dając im to, czego rodzicom najczęściej brakuje - czas i cierpliwość. Zachęcała do słuchania swoich wnuków. To daje im poczucie, że są ważne. Nie mniej istotne przy tym jest zrozumienie emocji dziecka, tego, co przeżywa, bez pytania go o to, ale dzięki umiejętności dostrzeżenia i nazwania jego uczuć.
- Jakbyście państwo zareagowali na dziewczynkę, która pokazuje babci język? - pytała seniorów prowadząca zajęcia. Ucieszyło ją ogromnie, gdy z sali pojawiła się propozycja obrócenia tej sytuacji w żart, który doskonale rozbroi emocje. - Zamiast oskarżać dziecko o to, że krzywo na mnie patrzy, lepiej powiedzieć o tym, co widzimy bez brania tego do siebie. Wówczas o wiele szybciej uzyskamy odpowiedź na to, co się stało i co dzieje się z dzieckiem - przekonywała.
- Zwłaszcza miejcie litość dla nastolatków. Jeżeli się buntują przy babci czy dziadku, to fantastycznie, bo chcą wam pokazać, co czują i przeżywają - mówiła, tłumacząc, że nie poradzimy sobie lepiej z niesfornym wnukiem jak przez empatyczne reagowanie, próbę zrozumienia i nazwania tego, co dziecko przeżywa.
- Uczucia u dzieci wszystkie należy zaakceptować. Nawet Katechizm Kościoła Katolickiego mówi, że uczucia nie podlegają ocenie moralnej, natomiast to, co się zrobi z tymi uczuciami, już tak. Nie każemy wnuków za to, że się złoszczą, ale za to, co pod wpływem złości zrobią. Jeśli użyją przekleństwa, nie pozwalamy na to. Zapewniamy, że "masz prawo czuć się zły, ale przeklinać w moim domu nie pozwalam. Powiedz mi o tej złości, o tym, co ją spowodowało" - podawała przykłady psycholog.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |