Czy mama sześciorga dzieci może spełniać swoje marzenia? Nawet powinna!
Studiowała polonistykę, ale przez lata nie miała odwagi, by pisać. Potem pojawiały się dzieci: pierwsze, drugie, trzecie, czwarte, piąte i szóste. Gdzie więc znaleźć czas dla siebie? Da się! A dzieci mogą okazać się inspiracją, zachętą do działania i… najlepszymi recenzentami.
Natalia Przeździk z Krakowa właśnie zadebiutowała powieścią dla dzieci. A to dopiero początek. Bo tak to jest z wielodzietnym rozmachem: jak się zacznie, trudno skończyć. Tym bardziej że kolejnym tomom najwyraźniej mocno błogosławi wyjątkowy wydawca. Z nieba.
Początki
Mieszka w Krakowie od zawsze. Jej mąż Krzysztof pochodzi ze Świętokrzyskiego. Pokochali się, pobrali. W Krakowie urodził się ich pierwszy syn.
– Mówiąc szczerze, przed poznaniem mojego męża nie przypuszczałam, że w ogóle wyjdę za mąż, że będę miała dzieci, że odnajdę się w roli matki, a tym bardziej wielodzietnej. Nie wiem nawet, czy lubiłam dzieci. Raczej stawiałam na własny rozwój, aktywności. Pan Bóg jednak miał dla mnie inny plan, którego realizacja dała mi ogromne szczęście i prawdziwe spełnienie – uśmiecha się ładna, długowłosa brunetka. – Z Krzyśkiem pobraliśmy się z wielkiej miłości. Urodziłam syna Gabriela. I całkowicie odmienił się mój sposób patrzenia na świat, kobiecość. Odblokowałam się na życie. Kolejne dzieci były wyczekiwane, wytęsknione.
Dziś Gabryś ma dwanaście lat. I pięcioro rodzeństwa: Rafała, Elę, Sarę, trzyletniego Michałka i roczną Anię. Wszystkie dzieci pani Natalii i jej męża Krzysztofa to sześciokrotna inspiracja i bodziec do działania. Czyli pisania.
Zaczęło się od wspólnych wakacji. – Byłam wówczas w piątej ciąży, zresztą dość trudnej. Jednocześnie musieliśmy zrobić w domu remont. Tymczasem przyszło lato. Postanowiliśmy z mężem, że rozdzielimy się: ja pojadę z dziećmi na wakacje, on zostanie i będzie pracował przy remoncie. Mimo obaw, czy to się uda, wakacje były kapitalne. Pojechaliśmy w góry, do starego domu po dziadkach mojej przyjaciółki. Z dużym sadem pełnym słodkich i pachnących jabłek. Były kąpiele w rzeczce, ogniska, przyroda. Beztroska. A co najważniejsze – pozostały w nas wspomnienia, które pracowały w dzieciach i we mnie – opowiada. W końcu przyszła kolej, by przelać je na papier. Czy raczej na komputer.
Najtrudniej zacząć
Kilka miesięcy po wakacjach pani Natalia urodziła piąte dziecko – Michałka. Gdy skończył siedem miesięcy, zaczęła pisać książkę.
– Nie sądziłam, że będę kiedyś pisać na poważnie, że się przełamię – uśmiecha się. – Pisałam bloga „W naszej bajce” – takie zapiski z życia wielodzietnej, wierzącej rodziny. Ale książka? Długo się do niej zbierałam, wahałam się. Jednak któregoś dnia po prostu spróbowałam i powstał pierwszy rozdział „Niebieskiego domu” – wspomina.
Jak pisać, gdy ma się pięcioro dzieci? I to małych. – Najpierw pisałam po nocach, bo wydawało mi się, że jeśli będę pisać w ciągu dnia, będzie to ze szkodą dla dzieci. Teraz myślę, że to spora przesada, że można sobie i im tak zorganizować czas, żeby wygospodarować momenty wyłącznie dla siebie – mówi pani Natalia. – Z czasem nauczyłam się, by każdy wolny moment poświęcać na pracę. Więc gdy dzieci się bawiły, miały zorganizowane zajęcia, włączałam komputer i pisałam.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |