Na marginesie edukacji domowej powstało wiele patologii, dlatego potrzebne jest uszczelnienie tego systemu - stwierdził w niedzielę szef MEiN Przemysław Czarnek. Liczba dzieci w edukacji domowej wzrosła z mniej niż 10 tys. do ponad 30 tys.; część z nich omija obowiązek szkolny - dodał.
O edukację domową minister edukacji i nauki był pytany w Programie Pierwszym Polskiego Radia.
Szef MEiN akcentował, że resort "dostrzega wielką troskę i odpowiedzialność tych rodziców, którzy postanowili swoje dzieci prowadzić w edukacji domowej - klasycznej edukacji domowej, w której to rodzice biorą odpowiedzialność za edukowanie swoich dzieci, a dzieci zdają egzaminy, by mieć promocję do kolejnej klasy".
Liczba dzieci w edukacji domowej - jak podał minister - jeszcze niedawno wynosiła kilka tysięcy, do dziesięciu tysięcy, a teraz to ponad 30 tys.
Szef MEiN stwierdził, że jest "konieczność eliminowania pewnych patologii, które na marginesie edukacji domowej wyrosły w ostatnim roku".
"W ustawie, która niestety została zawetowana przez pana prezydenta, były przepisy odnoszące się właśnie do uszczelnienia systemu edukacji domowej" - wskazał.
"My mamy ogromny szacunek dla rodziców, którzy decydują się, bo mają takie warunki, by swoje dzieci przygotowywać w domu do promocji do kolejnych klas i poświęcają im ogromną uwagę. To są rodzice, którzy mogą być stawiani jako wzór" - zaznaczył.
"Dzisiaj rodzice bardzo często abdykują, jeśli chodzi o swoją władzę rodzicielską, dezerterują, jeśli chodzi o swoje obowiązki wychowawcze, zostawiając to szkole" - powiedział Czarnek. Rodzice z klasycznej edukacji domowej, jak dodał, są "na przeciwległym biegunie, poświęcając edukacji swoich dzieci ogromną uwagę".
Zwrócił też uwagę, że znaczenie edukacji doceniono podnosząc tzw. wagi finansowania z 0,6 do 0,8.
"Jednocześnie - i chyba to był błąd - wprowadziliśmy derejonizację, tzn. nie przypisywaliśmy ucznia do konkretnego województwa. Na to wszystko nałożyły się zdolności dotyczące zdalnej nauki i na marginesie edukacji domowej, właściwej, klasycznej, powstały pewne patologie, polegające na tym, że znacząca część spośród tych 30 tys. dzieci i młodzieńców, to ludzie, którzy wykorzystując luki w prawie, omijają obowiązek szkolny. Zamiast chodzić do szkoły po prostu leniuchują w łóżku, licząc na to, że zdadzą później egzamin klasyfikacyjny zdalny i to wszystko jedno w jakiej szkole w Polsce" - wskazał.
W ten sposób niestety - jak kontynuował - część środków z subwencji oświatowej jest marnotrawiona.
"Dlatego musimy wprowadzać uszczelnienie tego systemu. Po pierwsze powrót do rejonizacji - województwo plus województwo ościenne. Po drugie zapisy do edukacji domowej tylko w określonym czasie, między lipcem a 21 wrześniem. Po trzecie egzaminy stacjonarne, bo tylko takie są absolutnie sprawiedliwe. I o tym edukatorzy domowi wiedzą i się zgadzają. Po czwarte zmniejszenie liczebności tych szkół do 200, jeśli chodzi o finansowanie z 0,8 i na to też jest zgoda" - wskazał.
Istotą działań, jak przekonywał, jest to, by wyeliminować patologie i zatroszczyć się o właściwą edukację domową.