Bez piwa, cygar i szybkich wozów. To opowieść o sile, odwadze i wierze, która jest źródłem miłości.
Aleksandra Pietryga/ GN Jacek Musialik z dziećmi – 3,5-letnią Kingą i dwuletnim Pawełkiem Po prostu życie
– Nie jestem żadnym bohaterem – te słowa usłyszałam od wszystkich moich rozmówców. Choć dla postronnych obserwatorów są gigantami. Oni twierdzą, że nie robią niczego nadzwyczajnego. Przyjęli wolę Bożą i konsekwentnie realizują ją w swoim życiu. – Jestem mężem i przed Bogiem przysięgałem miłość do końca życia – mówi Antoni Pierchała, który prawie 40 lat temu składał przysięgę małżeńską, a od 10 lat opiekuje się żoną, będącą w stanie wegetatywnym. Troszczy się o jej potrzeby; zapewnia rehabilitację; mówi do żony, choć nie usłyszy od niej odpowiedzi; nazywa pieszczotliwie: „koteczku”, „dziecinko”. A kiedy przychodzi ksiądz z Najświętszym Sakramentem, mówi z czułością: – Jadziu, przyszedł Pan Jezus. A Jadwiga otwiera usta i już wiadomo, że jest świadoma obecności sacrum.
– Jak Pan sobie radzi z tą sytuacją tyle lat? – To nic takiego. Po prostu życie – odpowiada. – Jedni zabierają żony na wczasy, a dla mnie Pan Bóg miał taki pomysł na realizację małżeństwa. Siłę czerpie z modlitwy, z Eucharystii. Ale także z pracy, którą lubi – jest tłumaczem przysięgłym języka francuskiego – i życzliwości wielu ludzi, których poznał w tych ostatnich latach. Pewnie, że miło byłoby pójść z żoną na spacer, po marchewkę na targ. Twierdzi, że dopiero teraz wie, czym jest miłość, choć ona ewoluuje. – Kocham moją żonę trochę tak, jak ojciec kocha dziecko – wyznaje Antoni Pierchała. – Martwię się o nią. Cierpię, gdy doświadcza bólu i na przykład chętnie pozwoliłbym wyrwać swój ząb, gdy trzeba wezwać dentystę do żony.
Na pustyni
– Pan Bóg nie zesłałby na mnie nic, czego bym nie uniósł – twierdzi Jacek Musialik. Ta świadomość umacniała go w najtrudniejszych chwilach. Czasem doświadczenie jest dane, by umocnić zaufanie, zawierzenie Bogu. Czasem, by zbliżyć się do Niego, przeżyć nawrócenie. Taki jest sens cierpienia. Zranione serce jest niczym pęknięta skała. Tylko przez szczelinę, przez ranę może przepłynąć woda – łaska Boża. – Nigdy nie byłem tak blisko Chrystusa jak wtedy, gdy wydawało się, że straciłem grunt pod nogami – wyznaje Leszek z Chorzowa. Ponad rok temu został zwolniony z pracy. Nagle i nieodwołalnie. – Nie potrafiłem się pozbierać – opowiada.. – Przez pierwsze dni nie dochodziło do mnie, że jestem bezrobotny. Budziłem się rano i myślałem, że muszę wstać do pracy i za chwilę dochodziła świadomość, że już jej nie mam.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |