Sięgając po statystyki, wicenaczelny „Rzeczpospolitej” Michał Szułdrzyński obala tezę zwolenników liberalizacji aborcji i wychodzących im na przeciw polityków, że po 2020 roku, czyli po decyzji Trybunału Konstytucyjnego o zakazie aborcji eugenicznej, mamy w Polsce do czynienia z „piekłem kobiet”. Liczby tego nie potwierdzają – przekonuje.
„Sprawdźmy – pisze. - Z danych, które udostępniło mi Ministerstwo Zdrowia, wynika, że w 2022 r. (ostatnie dostępne dane) w czasie ciąży, porodu i połogu zmarło w Polsce 6 kobiet. Z liczb, które rok temu przedstawiał Onet wynikało, że takich zgonów w 2021 r. było 7. W 2020 r. (a więc jeszcze w czasie, gdy obowiązywały stare przepisy aborcyjne) takich śmierci było 9. We wcześniejszych latach (cofając się od 2019 r.) było ich 4, 5, 9, 9, 6, 8 i 7 (w 2013 r.). Zakładając nawet, że te liczby są zaniżone i w rzeczywistości takich tragedii było więcej […], to nie ma korelacji miedzy liczbą zgonów a decyzją Trybunału Konstytucyjnego z 2020 r. (wszedł w życie w 2021 r.) uchylającego trzecią przesłankę do legalnej aborcji”.
W dodatku, o czym niedawno pisał w "Rz" Wiktor Ferfecki, "w 2023 r. przeprowadzono w Polsce 425 legalnych aborcji, a eksperci szacują, że w tym roku będzie to już 1000. Czyli mniej więcej tyle, ile było w 2020 r. i wcześniej, a więc przed zmianą przepisów. Dodajmy jeszcze, że w Polsce w ciągu ostatnich kilku lat rodzi się coraz mniej dzieci - w 2017 r. było to 400 tys. rocznie, w 2023 r. było to 275 tys., a więc aż o jedną trzecią mniej. Załóżmy więc, że jeśli rodzi się o jedną trzecią mniej dzieci, to też i liczba ciąż jest proporcjonalnie mniejsza. A jeśli liczba ciąż spada, zaś liczba legalnych aborcji rośnie, to znaczy, że proporcjonalnie te wzrosty są znacznie większe. Co ciekawe, również decyzja TK w sprawie aborcji nie miała wpływu na krzywą spadku liczby urodzeń w Polsce. Liczba ta spada w stałym tempie i po wyroku to tempo się nie zmieniło. Twierdzenie więc, że po wyroku Polki boją się zachodzić w ciążę, nie znajduje poparcia w liczbach” – tłumaczy Szułdrzyński.
Jego zdaniem narracja o „piekle kobiet’ jest publicystycznym hasłem, które ma niewiele wspólnego z liczbami. Jednocześnie „kilka tragedii kobiet, które zmarły w ciąży, zostało wykorzystane, by wytworzyć społeczny nacisk do zmiany prawa”. Publicysta podkreśla, że każda śmierć ciężarnej kobiety jest "straszną tragedią". „Ale akurat te tragedie – dodaje - wzięto na sztandary, by pomimo statystyk wytworzyć przekonanie o ‘piekle kobiet’".