Szkoła może wspierać rodziców, ale nie zrobi tego bez nich samych.
Bicz Boży
To nie było na rękę nawet niektórym nauczycielom, a jednak udało się! – Bal na zakończenie gimnazjum i jak to bywa, największy problem: kto będzie sprzątał – uśmiecha się Joanna Kaptur. Opowiada o tym, jak ratowała szkolną imprezę przed zalewem oficjalnie „nielegalnego” alkoholu. – To była prawdziwa jazda bez trzymanki – żeby użyć kolokwializmu – żartuje. – W trzy osoby upilnowaliśmy uczniów. Była kontrola osobista, były patrole wokół budynku, było sprawdzanie spłuczek. Wszystko po to, żeby bal gimnazjalny nie kojarzył się młodym z urwanym filmem, wymiotowaniem i pleceniem bzdur – wylicza.
– Uczniowie wiedzieli, że gdy po sprawdzeniu alkomatem wynik nie będzie dla nich korzystny, wracają do domu. Jednak takiego rygoru nie mogła wprowadzić dyrekcja. Było to możliwe tylko jako inicjatywa rodziców – zaznacza. Tomasz Włostowski opowiada o mundurkach. – Żona wróciła do domu i z przejęciem relacjonowała swoje wrażenia z pierwszych dni naszego syna w szkole. Gdy opowiadała o wyzywających strojach szóstoklasistek, makijażu i dwuznacznym zachowaniu, postanowiłem działać. W końcu to szkoła mojego syna! – zapala się. – Byliśmy zgraną ekipą. Nie liczyły się koszty, liczyło się dobro dzieci. Dlatego na długo przed tym, zanim pan Giertych obrzydził wielu Polakom mundurki, my wprowadziliśmy je w naszej szkole – mówi.
– Sporym problemem w szkole są finanse. Rada rodziców dysponuje pieniędzmi, pochodzącymi z dobrowolnej składki na jej działalność. My jednak nie chcieliśmy polegać tylko na darowiźnie rodziców. Wymyśliliśmy więc szkolny festyn – wspomina Katarzyna Szczygieł. – To była niezwykła przygoda. W domu Tomka trwały narady, oddawaliśmy sprawie nie tylko swój czas czy serce, ale także pieniądze – zapewnia. – Wszystko po to, żeby na końcu upewnić się, że „jeśli umiesz liczyć, licz na siebie” – dodaje Maciej Moneta. – W szkole było wtedy 600 uczniów, czyli mniej więcej 1200 rodziców. Ilu angażowało się w festyn? Może z 10. Ale i tak daliśmy radę zapanować nad pół tysiącem uczniów, którzy przyszli ze swoimi rodzicami. Wszyscy bawili się wybornie tylko my padaliśmy na pysk. Ale warto było! – zapewnia bez cienia goryczy.
U siebie
Szkoła nie może być terenem obcym dla rodziców. Pozostawienie dzieci w szkolnej przechowalni nie tylko obniża poczucie bezpieczeństwa dziecka, ale wpływa demotywująco na jego naukę. To rodzice mają obowiązek zatroszczyć się o to, by szkoła naprawdę była przedłużeniem domu. Są ku temu doskonałe narzędzia. Jeśli niewielu po nie sięga, to… może być szansą dla tych, którzy mają w sobie coś więcej niż smykałkę organizacyjną. Mają wiarę. – Przygotowywać kanapki na egzamin może każdy. Przesiadywać u dyrektora na kawie, podobnie. Jednak wychowywać może i chce tylko ten, kto kocha – zamyka rozmowę Tomasz Włostowski.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.