Zawsze są w pogotowiu

– Każde dziecko kochamy jak swoje, dając mu to, co najważniejsze: własne serce – podkreśla Anna Gajewska.

W domu państwa Gajewskich najpierw zwraca uwagę kilka łóżeczek dla małych dzieci, ustawionych w dwu pokojach, potem całkiem sporo zabawek oraz wszystko to, co potrzebne jest do pielęgnacji maluchów i opieki nad nimi. – Jesteśmy przygotowani na przyjęcie każdego dziecka. Od kilkutygodniowego noworodka prosto ze szpitala, do kilkulatków, które przywożone są najczęściej z interwencji policyjnych – opowiada Anna Gajewska.

Mama i tata na telefon

Niczym nie wyróżniający się dom w podostrowieckich Gromadzicach kryje tajemnicę niezwykłych serc, które gotowe są na pomoc o każdej porze dnia i nocy. Państwo Anna i Mirosław Gajewscy od kilkunastu lat dają nie tylko schronienie, ale przede wszystkim rodzinne ciepło i rodzicielskie serce skrzywdzonym i poranionym dzieciom. Ich zadaniem, jako pogotowia rodzinnego, jest doraźna pomoc i opieka nad dziećmi, w których rodzinach źle się dzieje. Przy nich dzieci doświadczają prawdziwej miłości, rodzinnego ciepła i odzyskują wiarę w kochające rodzicielskie serce.

– Tak naprawdę to my więcej zawdzięczamy tym dzieciom niż one nam. Dzięki nim nie starzejemy się jako rodzice, zawsze jesteśmy małżeństwem z małymi dziećmi. To one uczą nas dziękować Bogu za dar bycia dobrym ojcem i dobrą mamą – podkreśla Anna Gajewska.

Mieli już niemal dorosłe dzieci, gdy pani Ania wyczytała w prasie, że Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie poszukuje małżeństw, które zdecydowałyby się pełnić funkcję rodziny zastępczej. – Kiedy jeszcze mieliśmy dwoje dzieci, myśleliśmy o adopcji, ale pomysł upadł, gdy na świat przyszła trzecia córka. Wtedy pojawiła się myśl o rodzinie zastępczej, jednak okazało się, że mamy za mały dom, aby sprostać wymaganiom, dlatego zdecydowaliśmy się włączyć w program pogotowia rodzinnego.

Starsze córki, które były już poza domem, były pełne euforii. Najmłodsza początkowo miała pewne opory, które z czasem przełożyły się na wielką siostrzaną miłość, jaką okazywała dzieciom, które trafiały pod naszą opiekę – dodaje. – Jesteśmy mamą i tatą na telefon, w nocy, o północy, gotowi do opieki nad każdym dzieckiem. To wymaga poświęcenia, ale daje dużo radości – dodaje pan Mirosław.

Jak opowiada pani Ania, początkowo wraz z mężem mieli wiele obaw, czy podołają obowiązkom, czy dadzą radę opiekować się kilkoma dziećmi naraz, czy starczy sił i cierpliwości. – Jako pierwsze trafiło do nas rodzeństwo, 4-letni chłopczyk i 6-letnia dziewczynka. Zostali przywiezieni po domowej interwencji policji, z rodziny mocno dotkniętej alkoholem i przemocą. Potrzebowali spokoju, czułości i opieki. Ta pierwsza podopieczna jest już dorosła i czasem nas odwiedza w święta czy przy innych okazjach – opowiada pani Anna. Potem przyszli kolejni podopieczni.

Do ich domu trafiają niemowlaki pozostawione przez mamy w szpitalach, dzieci z interwencji czy też maluchy, które oczekują na adopcję. – Każde z nich kochamy jak swoje, a nawet bardziej. Od pierwszej chwili czujemy się ich rodzicami, od razu jest przytulanie i obdarzenie wielką czułością rodzicielską. Staramy się im dać wszystko to, co powinni dać rodzice. A odpowiedzialność za nie jest nawet większa niż za biologiczne dzieci – dodaje pani Anna.

Dom otwarty dla każdego

W ich domu opiekę i rodzicielską miłość odnalazło już 69 dzieci, a niebawem otrzymają kolejne maleństwa. Kilkumiesięczna dziewczynka śpi w łóżeczku, a po pokoju spaceruje kilkuletnia Zuzia, co chwila prezentująca z dumą swoje zabawki.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg