Tego chyba nikt się nie spodziewał. Wrocławska pustynia naprotechnologiczna zmienia się w oazę nadziei dla par, które mają problem z poczęciem dziecka. Zaangażowani w propagowanie tej metody idą za ciosem i zachęcają kolejnych lekarzy oraz małżeństwa do poszerzenia swojej wiedzy.
Czy brak dzieci w małżeństwie musi oznaczać kryzys? Jak wytrwać w związku dotkniętym problemem niepłodności? Z Kasią i Tomkiem Jaroszami rozmawia Agata Puścikowska.
Gdy w małżeństwie pojawia się kryzys albo wręcz widmo rozwodu, trzeba wrócić do Kościoła – podkreślają z mocą członkowie wspólnoty „Sychar”, która rozpoczyna działalność na terenie diecezji płockiej.
Każdego roku wiele tysięcy par decyduje się na separację lub rozwód. Tymczasem o żonę i męża trzeba walczyć. To zadanie jest istotne zwłaszcza dla katolików. We Wrocławiu działa grupa, która pomaga przezwyciężać kryzysy.
W rozpoczynającym się dzisiaj Światowym Spotkaniu Rodzin biorą też udział Polacy.
– Dziś, po ponad 20 latach małżeństwa, kiedy patrzę na mojego męża, myślę sobie: „Fajny facet! Wciąż mi czymś imponuje i wciąż umie mnie zaskoczyć” – mówi Beata Głowienka.
- Szukać to można dżinsów - śmieje się Ania. Bo wie, że na miłość trzeba czekać. Ale nikt nie mówi, że z założonymi rękami.
Tym razem spotkanie dla mężczyzn poprowadził bp Krzysztof Włodarczyk. Panowie rozmawiali o powołaniu do ojcostwa.
Jest ich kilka tysięcy. Z całej Polski. Licealiści, babcie, studenci, małżeństwa, księża i zakonnice. Dowódca – ruda i piegowata Karolina. Znak rozpoznawczy – czyste srebro.
- Płodność jest wpisana w parę małżeńską - mającą lub niemającą dzieci - mówił w Szczecinku ks. Renzo Bonetti.