O przygotowaniu do małżeństwa, naiwności narzeczonych i motywacji do pracy nad sobą opowiada ks. dr Wojsław Czupryński.
Poprosić o pomoc to nie wstyd, bo problemy ma każdy, a prawdziwą odwagą jest zmierzenie się z nimi i próba ich rozwiązania.
Każdy, kto przygotowuje się do sakramentu małżeństwa, musi odbyć odpowiedni kurs. Warto wybrać taki, który zakończy się nie tylko odebraniem odpowiedniego dokumentu, ale i głębszym poznaniem przyszłej żony, przyszłego męża.
– Ci ludzie często żyją w poczuciu krzywdy, mają żal, zwłaszcza jeśli ich poprzedni związek rozpadł się z winy drugiej strony – tak o osobach żyjących w związkach niesakramentalnych mówił w Gdańsku dominikanin o. Paweł Kozacki z Krakowa.
– Nie wiadomo, kiedy Pan Bóg będzie chciał nas powołać do zadania, gdzie zdobyta tu wiedza się przyda... Ale będziemy wtedy lepszym narzędziem w ręku Boga – mówi ks. Wojsław.
Obecność przed Najświętszym Sakramentem obojętna nie pozostaje. Obecność Chrystusa dociera o serca, do wnętrza. I zmienia je.
Ćwiczenia z GROM-em, zorbing, nauka języka angielskiego, jachty, wspinaczka – to propozycje na ciekawe i wartościowe spędzenie lata.
– Kiedy dostajemy dzieci pod opiekę, musimy nauczyć je podstawowych czynności – korzystania z prysznica, spuszczania wody w toalecie, sikania do muszli, a nie obok niej – mówi Mateusz Dunikowski. – O miłości proponuję porozmawiać z moją żoną.
Pomogą w lekcjach, pocieszą, kiedy smutno, podpowiedzą, jak rozwiązać konflikt z kolegą, zabiorą na pizzę albo do kina. Starszy brat lub siostra – to jest ktoś!
W Kościele jest wielu wspaniałych ludzi. I wszyscy mają tu swoje miejsce.