Ciekawe czy autorka będzie tak samo mówić o równych prawach, gdy w jej nastoletniej córce kiedyś zakocha się jakiś mężczyzna o 20 lat starszy. Czy go pozbawi jego prawa do szczęścia z ukochaną osobą albo też potraktuje go jak każdego człowieka. Czyli jak... człowieka?
Rzecz w tym Gościu (z 02:12) , że nie istnieje coś takiego jak "prawo do szczęścia". Każdy ma prawo o własne szczęście się starać - godziwymi metodami i nie naruszając praw innych osób - ale nikt nie da gwarancji, że te starania zakończą się sukcesem. A w przypadku zakochania się starszego mężczyzny odpowiedź wydaje się prosta: pan poczeka aż młoda będzie dorosła i dojrzeje do wyrażenia własnego zdania.