To znowu nie tak najgorzej, jeśli nastolatki wybierają rozmowy (choćby przez komórkę) ze znajomymi niż seks, alkohol czy oglądanie na okrągło telewizji w tym też filmów z przemocą w roli głównej. Oczywiście o ile odpowiedzi były szczere. Choć owszem dobrze by było gdyby ludzie potrafili zostawić też komórki chociaż na tydzień w spokoju, a w zamian żeby gadali ze sobą w realu. Czy nie było wśród odpowiedzi, że mogliby zrezygnować ze wszystkiego (co zostało wymienione) na tydzień?
Tytuł troszkę prowokacyjny, a może raczej tendencyjny ,choćby dlatego, że wpis traktuje tylko o młodzieży, no chyba, że jest po prostu wyrwany z kontekstu. Bo kogo dziwi, że komórka, tudzież inne gadżety są nieodłącznym elementem codzienności nastolatków. Zresztą ,co z tego, a dorośli? Zapytać kogokolwiek, czy spędziłby tydzień bez komórki, notebooka, tableta, dostępu do internetu etc! Sama jestem ciekawa wyników :)))))
Dziwi mnie zestawienie wartości komórki z seksem czy telewizją. Takie porównanie bynajmniej nie powinno budzić niepokoju odnośnie życia nastolatków. Niepokojące byłoby natomiast zestawienie czasu poświęcanego technicznym gadżetom z czasem poświęcanym rodzinie.
Zgadzam się, że porównywanie komórki do seksu czy telewizji nie odzwierciedla w żaden sposób ani zaangażowania nastolatków w jedno, ani w drugie. Mnie się raczej kojarzą dwie rzeczy: zaprzyjaźnione nastolatki odebrały "dni bez komórki" (tajemnice bolesne) jako najtrudniejszy element rekolekcji oazowych.... I druga - przypatrzmy się sobie (=dorosłym) w kościele - ile razy "toto" odzywa się na Mszy św. Czasem nawet w sutannie księdza pod ornatem (byłam świadkiem). Widziałam też osobę wychodzącą z kościoła podczas Mszy św, aby odebrać telefon. Czyli - nie potrafimy świadomie odłożyć komórki przez wyjściem do kościoła, albo chociaż wyłączyć przed wejściem. A jeszcze nie tak dawno po prostu ich nie było...
"dziewczęta nie wyobrażają sobie życia nawet przez tydzień bez komórki" - hahaha, u mnie ciężko jest wyegzekwować zakaz używania komórki na 45 minutowej lekcji...
Oczywiście o ile odpowiedzi były szczere.
Choć owszem dobrze by było gdyby ludzie potrafili zostawić też komórki chociaż na tydzień w spokoju, a w zamian żeby gadali ze sobą w realu.
Czy nie było wśród odpowiedzi, że mogliby zrezygnować ze wszystkiego (co zostało wymienione) na tydzień?
Mnie się raczej kojarzą dwie rzeczy: zaprzyjaźnione nastolatki odebrały "dni bez komórki" (tajemnice bolesne) jako najtrudniejszy element rekolekcji oazowych....
I druga - przypatrzmy się sobie (=dorosłym) w kościele - ile razy "toto" odzywa się na Mszy św. Czasem nawet w sutannie księdza pod ornatem (byłam świadkiem). Widziałam też osobę wychodzącą z kościoła podczas Mszy św, aby odebrać telefon. Czyli - nie potrafimy świadomie odłożyć komórki przez wyjściem do kościoła, albo chociaż wyłączyć przed wejściem. A jeszcze nie tak dawno po prostu ich nie było...