Stanisława Ferensztajn z Końskich o swoich dzieciach rozmawiała z Panem Bogiem. A drzewo genealogiczne, u którego podstawy jest razem ze swoim mężem, osiągnęło imponujące rozmiary.
Podatek od dzieci
Choć ekonomia nie miała decydującego wpływu na tę rodzinę, w której najwyższą wartością zawsze było życie dziecka, to ówczesna władza potrafiła finansowo utrudnić życie. – To były takie czasy, że urzędnicy uważali, że jeśli mam tak dużo dzieci, to mi podwyższą podatek, i to prawie trzykrotnie – mówi pan Saturnin i pokazuje pożółkłe, zapisane na maszynie kartki. To korespondencja, jaką prowadził z Wydziałem Finansowym w Kielcach. Rzecz jest na tyle niebywała, że warto fragmenty owej korespondencji przytoczyć, w oryginalnej pisowni:
„W odpowiedzi na decyzję Wydziału Finansowego z dnia 2.4.1970 r. ustalającego podatek za r. 1970 w kwocie 12 120 zł rocznie wnoszę odwołanie i wyjaśniam.[…] Wymierzono mi podatek na podstawie nieprawdziwych przesłanek, przyjmując za podstawę do wyliczenia podatku z warsztatu ilość posiadanych dzieci licząc sztuka w sztukę po 400 zł miesięcznie dochodu na członka rodziny, tak dla dzieci w wieku przedszkolnym, na które żona wydaje tylko 200 zł miesięcznie, jak i za te dzieci, które otrzymują stypendia w szkołach wyższych po 500 zł miesięcznie (Jerzy, Krzysztof, Jolanta) i dodatkowo zarabiają w spółdzielni Studenckiej, na które nie wydaje się. Wszystkie dzieci w czasie wakacji pracują i zarabiają na pomoce szkolne. Również syn Antoni w Technikum Elektrycznym w Końskich otrzymuje 260 zł stypendium miesięcznie. Oprócz tego dzieci w szkołach podstawowych otrzymują pomoc od rodziny”.
Niestety, Wydział Podatkowy nie uwzględnił takich argumentów. Jak odpisano, „wyliczony dochód stanowi minimum niezbędne dla pokrycia kosztów utrzymania rodziny”. Decyzja była ostateczna i podpisana przez kierownika ww. urzędu.
Kapitał w wiedzy
Mimo wszystkich trudności Stanisława i Saturnin umieli hojnym sercem budować niezwykłą rodzinę. Dzieci inspirowane i wspierane przez rodziców podjęły trud zdobywania edukacji na najwyższym poziomie. Cała jedenastka skończyła co najmniej studia. Wielu skończyło różnego rodzaju studia podyplomowe, niektórzy po dwa. Jest profesor, kilku doktorów, są lekarze i inżynierowie. Dziś są wysoko cenionymi, najwyższej klasy specjalistami w wielu dziedzinach. – Mama kończyła szkoły w czasie wojny. Zawsze bardzo chciała studiować, tak jak i tata, ale nie było takiej możliwości. Dlatego robili wszystko, żeby studiować mogły dzieci– wspomina córka Maryla. Duszą domu była pani Stanisława, a mąż zawsze ją wspierał. Ci, którzy ją znali, byli pod wrażeniem jej niezwykłej osobowości – była radosna, z poczuciem humoru. Jak wspomina jeden z wnuków, Paweł, cały czas miała wesołe ogniki w oczach. – To była wyjątkowa osoba, bardzo dzielna, odważna i ofiarna. A dzieciom jak odpisywała na listy, to je pocieszała, jak które miały trudności, to im w listach dodawała otuchy, żeby się nie załamywały – mówi pan Saturnin.
Na potwierdzenie tych słów s. Agnieszka czyta fragment listu, który dostała przed laty od mamy: „Ja będę teraz szturmować do nieba o pomoc i pociechę duchową dla Ciebie. Nie martw się, Drogie Dziecko, bo masz Matuchnę Niebieska i ziemską i przyjdziemy z pomocą. Ja często myślę o przyszłym życiu. Szczęśliwa wieczność zajmuje zawsze w moich myślach i pragnieniach pierwsze miejsce. Bądź dziecko dobrej myśli i nadziei, nie lękaj się, Bóg Ci dopomoże”. Zawsze powierzała Panu Bogu swoje dzieci i mówiła tak: „Panie Boże, ja nie mam oczu z czterech stron i proszę Cię, Ty czuwaj nad tymi dziećmi”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |