– Dwa razy „ratunek” z mielonym! – woła Ramona Błachowicz do otworu w podłodze przy barze. Jej szefowa Gabriela Grzybek uśmiecha się. – Ktoś kiedyś pomógł mnie... Staram się oddać choć część tego, co sama dostałam.
– Kawka za złotówkę nie narusza emeryckiego budżetu, więc często pozwalają sobie także na ciastko za 2,50 zł – to też nasze wypieki – mówi Gabriela. – Często zostają na obiad – dwa dania kosztują 12 zł. Sama zupa – 3,50, drugie danie – 9,50. Za połowę kwoty można wziąć obiadową porcję dziecięcą. One i tak są duże, więc wielu osobom taka połówka wystarcza.
Można też zamówić karnety z rabatami. Sporo starszych osób boi się dużych stołówek. Tam czują się zagubieni. Tu mogą usiąść przy ulubionym stoliczku, poczytać gazetę. Dzięki tym spotkaniom, tutaj obchodziliśmy chyba większość 70. urodzin cieszyniaków. Seniorzy zapraszają przyjaciół, świętują. Chcą wyjść z domu, pobyć razem. – Uśmiecham się często, kiedy nasi stali goście przychodzą na kawę za złotówkę i w prezencie przynoszą mi czekoladę, kawałek melona czy jakiś egzotycznie wyglądający ser francuski czy grecki – warte dużo więcej niż ta kawa... Bo to nie o tę złotówkę często chodzi, ale chęć spotkania, wyjścia z domu, rozmowy... – dodaje Ramona.
Samotni i rodziny
– Przygotowaliśmy też specjalną ofertę dla rodzin – dwudaniowy obiad za 10 zł od osoby. Sama wiem, jaki to koszt wyjść na rodzinny obiad – mówi Gabriela. – Ale wydaje mi się, że raz na miesiąc można sobie pozwolić na takie wyjście, kiedy nie trzeba robić zakupów, stać przy garnkach, ale po prostu miło spędzić czas przy obiedzie, który zostanie nam podany.
Obiadowy karnet ma w „Zakątku” Ireneusz Stefański. – Karmią dobrze i tanio – opowiada. – Nie opłaca mi się samemu gotować. Pierwszy raz przyszedłem tu rok temu i już tak zostało. Sympatyczne miejsce z domową atmosferą. Codziennie przychodzą tu na obiadową przerwę Michał Kozakiewicz, Jerzy Rucka i Krzysztof Piechula. – Swojskie obiady, bardzo zróżnicowane, więc czujemy się jak w domu! – podkreślają. Mają tu swoje ulubione dania: czeskie knedle z gulaszem, placek po węgiersku, bigos, kapustę zasmażaną. To takie inne miejsce niż zwyczajna restauracja. Na obiedzie nigdy się nie kończy. Zawsze jeszcze fundują sobie partyjkę gry w karty. Mają swoje zapiski z gry, które zawsze zostawiają na oknie. Nikt im ich nie rusza.
Jakiś czas temu trafiły tu też Zuzia Kuna i Julia Manowska z Katolickiego Liceum im. św. Melchiora. – Jedzenie przepyszne. Zdarza się nam wybrać „zestaw ratunkowy”. Kiedyś jadłyśmy pyszną potrawkę z kurczaka. Przyprowadzamy tu też kolegów. Po obiedzie można tu także pograć w różne gry planszowe.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |