Znajomi mówią nam, że jesteśmy inne, bo w XXI wieku inwestujemy w rodzinę, a nie w siebie. Mylą się. My inwestujemy w siebie.
Wcale nie było tak, że jako młoda dziewczyna pomyślałam sobie, że muszę znaleźć męża, który będzie chciał mieć ze mną duuużo dzieci – mówi Diana Kochańska z Sochaczewa. – W ogóle nie myślałam o dzieciach. Ośmielę się powiedzieć, że nawet nie chciałam mieć dzieci. Dzisiaj mam ich siedmioro. Nie były jakoś szczególnie planowane. Po prostu przychodzą, a my jesteśmy na nie otwarci.
Stół…
Diana Kochańska uwielbia stoły. Nieważne, czy bukowe, dębowe, z płyty. Ważne, żeby stół był duży i miał cztery nogi. Nie ma też znaczenia, czy stoi w kuchni, salonie, na werandzie czy w ogrodzie, chociaż u Kochańskiej okupowany jest stół w kuchni. Siadają przy nim ona, mąż Cezary i ich siódemka dzieci. Jedzą obiady przez dwie godziny, przy okazji kłócą się, śmieją, płaczą, pocieszają, rozmawiają, patrzą sobie w oczy, milczą... Są razem.
… i warsztat
Diana Kochańska stanęła kiedyś pod ścianą, to znaczy podczas prania, prasowania, odrabiania lekcji i gotowania zagubiła siebie. Z pomocą przyszyły kursy dla małżeństw, które prowadzone były przez pedagoga Darka Sidora przy świetlicy środowiskowej „Kleks” w Sochaczewie. Tutaj razem z mężem poznała inne małżeństwa, które również chciały udoskonalić swój „warsztat rodzicielski”. Część osób spotyka się do dzisiaj przy ogromnym stole w świetlicy „Kleks” i chce założyć oddział Związku Dużych Rodzin „Trzy Plus”. Będą wspierać tych, którzy zdecydowali się na „nieograniczone rodzicielstwo”. Żeby się formalnie „założyć”, potrzebują jeszcze jednej rodziny z co najmniej trójką dzieci.
Na cenzurowanym
– Mnie osobiście denerwuje, gdy ktoś mi mówi, że ze mnie jest taka matka Polka. Matka Polka kojarzy mi się z utyraną życiem bladą kobietą, która wraca z pracy do domu z ciężkimi reklamówkami, rzuca je w kąt, podwija rękawy i znowu haruje. Oj, nie, ja tak nie wyglądam – mówi Monika Pawłowska, matka trójki dzieci. – Denerwuje mnie też podejście wielu ludzi do dużych rodzin. Wielodzietna rodzina kojarzy się z jakąś patologią. No przecież to jest chore – zżyma się. – Stałam kiedyś w kolejce do lekarza z dziećmi i usłyszałam, że „jak sobie tyle narobiłam, to teraz powinnam normalnie czekać w kolejce, a nie prosić o przepuszczenie” – mówi Diana Kochańska. – Do przykładów uszczypliwości mogę jeszcze dorzucić jeden. Pewna pani w kontekście wielodzietności powiedziała mi, że ona stawia na jakość, a nie ilość. – Przez liczną rodzinę wykruszyły się znajomości, no bo nie pójdziesz z czwórką dzieci na przyjęcie i nie zabierzesz wszystkich na wakacje w Turcji – dodaje Monika Sałacińska. – Nie wiem dlaczego, ale tak się jakoś porobiło w tym naszym społeczeństwie, że rodzina wielodzietna traktowana jest na dystans. – Przecież niedawno w Polsce duże rodziny to było coś normalnego. Nikogo to nie dziwiło – zastanawia się Wioletta Brodowska, matka trzech synów i córki.
Magiczny MOPS
Sochaczewski oddział Związku Dużych Rodzin „Trzy Plus” miałby się zająć zmianą wizerunku rodzin wielodzietnych. W grę wchodziłby także lobbing w dużych firmach, aby wprowadzały ulgi dla tych rodzin, które posiadają Kartę „Trzy Plus”. Uprawnia ona między innymi do tańszych przejazdów komunikacją miejską, tańszych zakupów, wizyt u fryzjera, opłat za wodę. Ten ostatni przywilej wprowadzony został w niewielkim Jaktorowie pod Grodziskiem Mazowieckim. Może uda się i w Sochaczewie. – Chciałabym, aby państwo prowadziło politykę prorodzinną, a nie socjalną. Zagadnienia socjalne a zagadnienia prorodzinne to dwie zupełnie inne sprawy. Tymczasem nasze państwo wrzuciło je do jednego worka – mówi Diana Kochańska. – Byłoby też dobrze, gdyby kwestie prorodzinne nie były nadzorowane przez miejski ośrodek pomocy społecznej, tylko urząd miasta lub urząd gminy. MOPS nie kojarzy się dobrze i wiele rodzin nie jest w stanie przebić się przez tę barierę. Nie chcą korzystać z opieki społecznej, bo się wstydzą. Nie dziwi mnie to wcale. Mój mąż nie chciał się zgodzić, abyśmy poszli do MOPS po należący się nam zasiłek rodzinny. Na szczęście sochaczewska Karta Dużych Rodzin prowadzona jest przez jeden z Wydziałów Urzędu Miasta.
Diana Kochańska napisała razem z mężem list do premiera Donalda Tuska w sprawie polityki prorodzinnej. Przedstawili swoją sytuację i porosili o ustosunkowanie się do kilku kwestii. Lakoniczna odpowiedź przyszła, ale nie od premiera, tylko z Departamentu Skarg, Wniosków i Obsługi Rady do spraw... Uchodźców.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |