- Nie posiadałem nic. Byłem bezrobotny, miałem za sobą zakład karny. Dzięki pomocy MOPS-u wyszedłem na prostą. Teraz na umowę-zlecenie sam pomagam przy organizacji projektów socjalnych – zwierza się Leszek z Gdańska.
Daremno dziś szukać w Gdańsku miejskiego ośrodka pomocy społecznej. A przecież MOPS jest ludziom potrzebny. Czyżby państwo polskie i na to już nie miało pieniędzy? Może to spóźniony żart primaaprilisowy? – Nic z tych rzeczy – uspokaja Wioletta Dymarska, pracownik ds. promocji i organizacji w dawnym Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Gdańsku. – Po prostu zmieniliśmy nazwę z „pomocy społecznej” na „pomocy rodzinie”. Poprzednia nazwa nie tylko nie oddawała w pełni wszystkich zadań, jakie realizuje ośrodek, ale przede wszystkim kojarzyła się głównie z pomocą finansową dla najuboższych i zagrożonych wykluczeniem społecznym. Tymczasem od dawna gdański MOPS robi wiele innych rzeczy, także tych związanych ze wspieraniem rodzin poprzez dodatki mieszkaniowe czy świadczenia rodzinne i pielęgnacyjne – tłumaczy.
Każdy może wyciągnąć rękę
Zmiana nazwy na Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie w Gdańsku to dopiero początek. Kilka tygodni temu placówka zmieniła także siedzibę – teraz jest nią budynek na ulicy Karola Leczkowa 1A. Tutaj mieszczą się część administracyjna oraz dział pieczy zastępczej. Większość petentów jednak najczęściej odwiedza centra pracy socjalnej, które bezpośrednio zajmują się osobami potrzebującymi i są rozmieszczone w ośmiu punktach miasta. Potężny gmach na Leczkowa sprawia sympatyczne wrażenie. Masywny, opleciony bluszczem, otoczony drzewami, jakby wyrwany ze starej pocztówki. Niegdyś mieścił się tutaj zespół placówek opiekuńczo-wychowawczych, o czym jeszcze informuje napis nad drzwiami. Dojazd jest prosty, wystarczy wsiąść w tramwaj numer 2, 3, 4, 5 lub 8 i wysiąść na przystanku Reja – właściwie tuż przed bramą MOPR-u. – Pewnie rzadko będę odwiedzać nowy budynek, bo wszystko mogę załatwić w centrum pracy socjalnej, które jest bliżej mojego domu – mówi pani Barbara z Gdańska. – Od lat korzystam z pomocy społecznej, bo przy rencie mojej i męża nie dalibyśmy rady bez wsparcia. A tak zawsze mogę liczyć choćby na zapomogę na węgiel, co dla nas jest ogromną pomocą. Przychodzę tu też w kilku innych sprawach i jak dotąd nikt nigdy nie odprawił mnie z kwitkiem – dodaje.
Już po przekroczeniu wielkich drzwi i wejściu do budynku można się przekonać, że w gdańskim MOPR-ze panuje miła atmosfera. Pracownicy uśmiechają się serdecznie, życzliwie odnoszą do siebie i do klientów. Tu nikt nie powinien odczuwać, że otrzymuje pomoc z łaski. – Wprawdzie z pomocy finansowej zgodnie z ustawą o pomocy społecznej mogą korzystać wyłącznie te osoby, które spełniają kryterium dochodowe, jednak mamy szeroki wachlarz propozycji także dla innych potrzebujących. Dlatego może się do nas zgłosić każdy, kto potrzebuje pomocy, bez względu na kryteria dochodowe – zapewnia Aleksander Kulaszewicz, konsultant ds. komunikacji społecznej gdańskiego MOPR-u. W ośrodku każdy, kto znalazł się w skomplikowanej sytuacji prawnej, może szukać pomocy i informacji. Pracownicy MOPR-u organizują także programy, których celem jest rozwijanie umiejętności społecznych, podniesienie kwalifikacji i wiele innych. Informacji warto szukać na stronie internetowej gdańskiego MOPR-u oraz bezpośrednio u pracowników.
Nauka samodzielności
Minęły już czasy, gdy pomoc społeczna polegała tylko na doraźnym wsparciu. Zasiłki finansowe na dłuższą metę uzależniają od pomocy i działają demotywująco. Oczywiście, wciąż się je przyznaje, ale większy nacisk kładzie się jednak na naukę samodzielności. – Dlatego uczymy potrzebujących przede wszystkim umiejętności społecznych, takich jak codzienne wypełnianie obowiązków w pracy, planowanie budżetu, dbanie o porządek w domu. Mogłoby się wydawać, że to oczywiste zajęcia, a jednak nie wszyscy potrafią normalnie funkcjonować w społeczeństwie. Gdy ktoś przez wiele lat był bezrobotny, odzwyczaja się od pracy. A to praca rozwiązuje niemal wszystkie problemy: finansowe, patologiczne i inne – wyjaśnia Kulaszewicz. Z pomocy gdańskiego MOPR-u korzysta około 17 tysięcy osób, czyli 4 procent wszystkich mieszkańców miasta. Niektórzy z nich dzięki uczestnictwu w programach organizowanych przez ośrodek odbili się od dna i choć kiedyś byli bez pieniędzy, nieraz bez dachu nad głową, dziś żyją na satysfakcjonującym poziomie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |