Nie ma sytuacji bez wyjścia

Radzą, jak wychowywać dzieci, rozmawiać ze sobą, ułożyć budżet domowy, a nawet edukują w kwestii higieny osobistej. Asystenci rodzinni nie mogą narzekać na brak pracy.

Wprawdzie gminy nie mają jeszcze obowiązku tworzenia takich stanowisk, jednak Teresa Klimek, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Długołęce, nie ma wątpliwości: to się opłaca. – To o wiele mniejszy koszt niż odebranie pociech rodzicom i przekazanie ich do opieki instytucjonalnej – mówi.

Drogę do tworzenia stanowiska asystenta rodzinnego otworzyła ustawa o wspieraniu rodziny i pieczy zastępczej. Zgodnie z nią rodziny mające trudności w wypełnianiu funkcji opiekuńczo-wychowawczej powinny otrzymać wsparcie w postaci osoby, która niczym przyjaciel domu wskaże im, jak powinny postępować. – Nie jest to proste zadanie – zauważa T. Klimek. – Wchodzimy w pielesze domu rodzinnego. Pojawiają się pytania: kim jest ta osoba?, dlaczego ma się wtrącać w moje życie i robić mi porządki? – dopowiada.

O przyznanie asystenta może wystąpić sama rodzina. Najczęściej jednak po rozeznaniu sytuacji jest to jej proponowane przez ośrodek pomocy społecznej. W skrajnych przypadkach decyzję podejmuje sąd. Zdaniem Eweliny Walczak-Pelc, która od roku pełni funkcję asystenta, trudniej pracuje się z rodziną, która staje w opozycji. – Wydłuża się czas budowania relacji. Zupełnie inaczej oddziałuje się w przypadku ludzi, którzy mają świadomość, że przychodzę, by im realnie pomóc – mówi.

Prawo pozwala, by pod opieką pani Eweliny było maksymalnie 20 rodzin. – W sytuacji, gdy widzę, że już poradzą sobie same, mogę zacząć pomagać kolejnym. W ciągu zaledwie roku kilka rodzin dzięki pani Ewelinie stanęło na nogi. – To efekt tego, że w pracę wkłada nie tylko wiedzę i kompetencję, ale także własne serce – mówi o swojej podwładnej Teresa Klimek.

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| POMOC, RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg