Antykoncepcja we współczesnym świecie bardzo ułatwia szatanowi działanie, a jej rozpowszechnienie jest bez wątpienia jego działaniem. Szatan jest „ojcem kłamstwa”, a nie dałoby się tak bardzo rozwinąć przemysłu antykoncepcyjnego, gdyby nie cała propaganda i zakłamanie wokół niego. Prezentowana polemika demaskuje te kłamstwa.
7. Podawanie skuteczności metody w procentach.
Nie jest to właściwie kłamstwo, lecz raczej sposób zaciemnienia sytuacji (ściema - jak mówi młodzież). Skuteczność metod regulacji poczęć, zarówno naturalnych, jak i sztucznych określa współczynnik Pearla, czyli liczba nieplanowanych ciąż na sto kobiet, stosujących daną metodę w ciągu roku. Druga skalą pomiarowa jest skala procentowa, będąca arytmetyczną odwrotnością indeksu Pearla, tzn. jeśli współczynnik Pearla wynosi 3, to skuteczność równa się 97%.
Skala procentowa była dobra w czasie, kiedy skuteczność popularnych metod i środków wynosiła 80-98%, a więc w latach 50., przy wyższej skuteczności staje się ona nieczytelna, a przecież wszystkie nowoczesne metody mają indeks Pearla poniżej jednego. Popatrzmy na przykład: dwie liczby i dwie metody 99,8% (metoda Retzera w latach 80. XX w.) oraz 99,2% (pigułka hormonalna). Różnica wydaje się niewielka. A teraz popatrzmy na współczynnik Pearla, mamy 0,2 i 0,8. Od razu widać, że ta różnica jest czterokrotna.
Drugim celem używania skali procentowej jest zabezpieczenie przed myśleniem, a jak wiadomo diabeł nie chce abyśmy myśleli. Z procentami spotykamy się na co dzień (niektórzy od warunkiem, że to jest 40%) i wydają się takie oczywiste i jasne. Kiedy więc w telewizorni powiedzą, że dana metoda ma skuteczność 98%, to wszystko wydaje się jasne i mało kto zada sobie pytanie: „Co dokładnie oznacza owe 98% ?” Drugiemu też tego pytania nie zada, bo się wstydzi. Proszę sprawdzić osobiście i kogoś zapytać o sposoby badania i obliczania skuteczności, mało kto będzie umiał precyzyjnie odpowiedzieć na pytanie: 98% czego? Kiedy jednak pada określenie: „indeks Pearla”, to dla wielu jest to nowe słowo, i jeśli nasz rozmówca nie ma alergii na prawdę, i nie został skutecznie zaszczepiony przeciwko myśleniu, to zapyta: kto to taki ten Pearl, i co ma wspólnego z perłami? Zawsze to mniejszy wstyd, niż zapytanie o procenty.
8. Liczenie poszczególnych dni cyklu od pierwszego dnia miesiączki.
To także nie jest kłamstwo w ścisłym tego słowa znaczeniu, lecz kolejny zabieg zaciemniający obraz rzeczywistości, czyniący człowieka bardziej podatnego na kłamstwo.
Kiedy osiemdziesiąt lat temu Ogino i Knaus tworzyli pierwszą metodę naturalnej regulacji poczęć, oparli ją na obserwacji krwawienia miesięcznego i zaczęli liczyć poszczególne dni cyklu od pierwszego dnia menstruacji, bo niczego innego nie obserwowali, i tak już zostało. Współcześni autorzy podręczników n.r.p. także przy wykresach obserwacji liczą dni cyklu w ten sam sposób, bo od czegoś zacząć trzeba. Warto jednak zauważyć, że taki sposób liczenia, chociaż bardzo prosty, zawiera trzy pułapki.
Spróbujmy więc spojrzeć na cykl z innej bardziej pozytywnej i logicznej strony. Wszystkie procesy w układzie rozrodczym mają jeden cel: począć, donosić i urodzić dziecko. Najważniejszym momentem jest owulacja, dzień O, i liczenie dni należałoby zacząć od pierwszych symptomów zbliżającego się jajeczkowania, a więc śluzu umożliwiającego przeżycie plemnikom - dzień O minus 7 dni (tak oznacza się dni przy planowanych dużych operacjach wojskowych, kiedy wszystko musi być dokładnie zaplanowane co do godziny, ale nie jest znana data operacji), potem następuje owulacja, czyli dzień w którym może dojść do poczęcia nowego życia - dzień O.
Tydzień później macica jest gotowa do przyjęcia zarodka - dzień O plus 7, jeśli jednak nie doszło do zagnieżdżenia i ciąży, po kolejnych 8 dniach następuje złuszczenie nabłonka macicy i krwawienie (gość nie przyszedł, trzeba posprzątać) - dzień O plus 15. Potem krwawienie, kilka dni przerwy, żeby organizm mógł odpocząć i wszystko może zacząć się od nowa.
Taki sposób liczenia w pierwszym momencie może wydać się nieco skomplikowany, jest jednak dużo bardziej logiczny, bo pokazuje funkcjonowanie organizmu kobiety tak jak go stworzył Bóg, a więc, nastawionego na macierzyństwo i kładzie nacisk na to, co najbardziej istotne. Takie spojrzenie ukazuje, że długość cyklu jest zawsze stała, natomiast przerwy, między miesiączką, a następną owulacją mogą mieć różną długość. Tylko przerwy. Sam cykl trwa zawsze tyle samo, natomiast suma dni cyklu i przerwy może rzeczywiście być różna i mogą się pojawić wrażenie tzw. nieregularnego miesiączkowania.
Dzięki takiemu liczeniu, okazuje się, że organizm kobiety działa precyzyjnie jak szwajcarski zegarek, a mówienie o nieregularnych miesiączkach jest kolejnym mitem. Wreszcie, jak widać miesiączka kończy cykl, a nie zaczyna go, wiec liczenia cyklu od miesiączki jest nielogiczne.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |