"Kevinka sama w Pyrzowicach", czyli lato familijnych filmów grozy
Sezon ogórkowy - tak z reguły mówiło się o wakacjach. Teraz raczej można mówić o sezonie na rodziny. Chyba dotąd jeszcze nie było takiego lata, w którym aż tyle złych i niepokojących informacji o stanie rodzin docierałoby do mediów. Zaczęło się od historii Madzi, która od ponad 7 miesięcy nadal nie została wyjaśniona. Później policjanci ogłosili, że wpadli na trop rodziców chłopca z Cieszyna - Jaś okazał się być Dawidem z Będzina. Po drodze była jeszcze polsko-niemiecka przepychanka o chłopców z Bytomia. Ostatnią informacją z tej "serii" jest historia rodziny, która jadąc na wakacje, zostawiła 2-letnią córkę na lotnisku. I to nie była historia niczym z amerykańskiej komedii familijnej. Rodzice z premedytacją zostawili dziewczynkę na lotnisku, bo miała nieważny paszport. Jak wynika z relacji podawanych przez policję i świadków, rodzice poprosili nianię dziecka, by odebrała je z lotniska. Sami udali się do samolotu, a 2-latka do czasu przyjazdu opiekunki miała czekać w punkcie informacyjnym. Rzecznik pyrzowickiego lotniska zapewniał, że nie przypomina sobie podobnej sytuacji. Opowiadał, że dziewczynka wpadła w histerię i usiłowała jeszcze biec za mamą, która uciekła do terminalu odpraw. Każdy słysząc te relacje zachodzi głowę, czy to prawda?Jak można "poświęcić" własne dziecko w imię urlopu? Nie znam odpowiedzi na te pytania. I chyba nikt nie potrafiłby tego uzasadnić.
Nawet próbując się wczuć w sytuację rodziny, nie ma wytłumaczenia dla ich zachowania. Racjonalizując ich postępowanie można spytać: może kupili wycieczkę okazyjnie, w ostatniej chwili i wydali na nią wszystkie oszczędności? Ale rozsądny rodzic odpowie: tym bardziej powinni sprawdzić, czy wszyscy mają ważne paszporty i w sytuacji, kiedy okazuje się, że córka ma nie ważny dokument, zostawić ją w domu pod opieką bliskich a nie ciągnąć na lotnisko. Inne wytłumaczenie: roztargnienie. Szybka decyzja: jedziemy, szybkie pakowanie i tragedia na lotnisku. Ponoć dziewczynka ma jeszcze brata, więc zrozumiałe, że mógłby on poczuć się rozczarowany, że nie pojadą wszyscy razem. Odpowiedzialni rodzice z pewnością postanowiliby się rozdzielić: ja zostaję z córką, ty lecisz z synem. Dlaczego to najprostsze rozwiązanie nie przyszło im do głowy? Bo żyjemy w kulturze JA, w której poświęcanie się dla dziecka jest równoznaczne z cierpiętnictwem i bylejakością. Trzeba dbać o własne JA, bo szczęśliwi rodzice, to szczęśliwe dziecko - głoszą poradniki. Matka i ojciec powinni się realizować, ich świętym prawem jest prawo urlopu i nikt nie może im tego odebrać. Ciekawe, jak wielkie szczęście czuła dziewczynka, widząc, że jej szczęśliwi rodzice i brat pojechali na radosne wakacje. Myślę, że tego "szczęścia" wystarczy jej do końca życia...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |