Emocje towarzyszące wyjazdowi dzieci są tak duże, że płaczą również dziewczęta, które się nimi opiekowały...
Uczniowie Zespołu Szkół Centrum Kształcenia Rolniczego im. Jadwigi Dziubińskiej w Zduńskiej Dąbrowie wzorem lat ubiegłych zorganizowali spotkanie wigilijne dla dzieci z Domu Dziecka w Gostyninie.
Tradycja ze zmianami
Kilka dni przed Bożym Narodzeniem w budynku szkoły w Zduńskiej Dąbrowie pojawiają się udekorowane choinki. Na korytarzach brzmią kolędy, a z kuchni dobiegają zapachy wigilijnych potraw. To kulminacja kilkutygodniowych przygotowań. Do szkoły przyjeżdżają dzieci z domu dziecka z oddalonego o 50 km Gostynina, więc wszystko musi być perfekcyjnie zorganizowane.
Każdy z uczniów, nauczycieli i innych pracowników szkoły ma przydzielone jakieś zadanie. Większość obowiązków spoczywa jednak na uczniach – mieszkańcach szkolnego internatu, którzy pod okiem swoich wychowawców aż palą się do pracy. – Przychodzą do mnie i zadają ponaglające pytanie: „Pani profesor, to co, już możemy?” – mówi Sylwia Jabłońska, wychowawca internatu. – Zaskakują mnie, bo do świąt jest wtedy jeszcze kilka tygodni. Wigilijne spotkanie z dziećmi zaczyna się od jasełek, przedstawianych w żartobliwej formie. Co roku scenariusz jest modyfikowany tak, żeby zaskoczyć oglądających. – Przedstawienie skierowane jest głównie do młodszych dzieci, ale staramy się utrafić również w gusta tych starszych – mówi Bartosz Stasiak, jeden z uczniów występujący w jasełkach. – Do scenariusza wtrącamy własne pomysły. Wieczorami wspólnie obmyślamy, jak zmienić tekst, żeby go udoskonalić – dodaje Mateusz Pabin, grający diabła. W życiu poza sceną ten „diabeł” nie jest taki zły. Potrafi wypatroszyć karpia specjalnie dla dzieci z domu dziecka.
Wyjazd ze łzami
Tuż po przedstawieniu nadchodzi czas na wspólne dzielenie się opłatkiem i wigilijną wieczerzę. – Na stole pojawiają się domowe wypieki. Staramy się stworzyć miłą atmosferę. Każde dziecko, które nas odwiedza, ma swojego opiekuna. Siedzimy przemieszani, a najmłodsi mają swobodę; mogą sobie nawet pobiegać – mówi uczeń Marcin Marczak, który oprócz grania w przedstawieniu pomaga również przy wigilijnym stole. – Widać, że te dzieci potrzebują bliskości drugiego człowieka. Maluchy po 15 razy biegają do toalety, byle tylko móc dłużej trzymać za rękę swoją opiekunkę – mówi S. Jabłońska. – Emocje towarzyszące wyjazdowi są tak duże, że płaczą również dziewczęta, które się dziećmi opiekowały. Nasi wychowankowie często podtrzymują z nimi później kontakt sms-owy. – Pamiętają o nas, zapraszając do Gostynina – dodaje wychowawca internatu Piotr Surma. – Coś smutnego jest w takim domu dziecka. Pamiętam, że po pierwszej wizycie u tych dzieci, przez dwa tygodnie nie mogłem dojść do siebie. Nie dziwię się więc tym łzom przy rozstaniu. Organizatorzy wigilii świetnie wcielają się w rolę św. Mikołaja. Zgodnie z listą życzeń, każde dziecko otrzymuje podpisany prezent. To także zasługa sponsorów, którzy z reguły nie odmawiają pomocy. – Część rzeczy od firm otrzymujemy w postaci towarów – mówi wychowawca internatu Bogumiła Banasiak. – Sporo pieniędzy w tym roku wpłynęło również na konto. Dzięki nim możemy zakupić potrzebne rzeczy. – Także dla starszych wychowanków domu dziecka, którzy z czasem trafiają do domów usamodzielnień. Otrzymują od nas np. dywan czy odkurzacz – dodaje S. Jabłońska. Za namową proboszczów ks. Bolesława Stokłosy ze Zdun i ks. Piotra Jankowskiego ze Złakowa Kościelnego do zbiórki pieniędzy na prezenty dla dzieci z domu dziecka włączyli się także mieszkańcy okolicznych wsi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |