Ta akcja miała wyglądać inaczej. Kiedy ją planowali, Sylwia jeszcze z nimi była. Postanowili jednak działać dalej – dać nadzieję na życie innym.
Sześć lat temu Sylwia Sontowska, dzięki silnej chemioterapii, pokonała raka piersi. Wiedziała, że jednym ze skutków ubocznych mogła być białaczka. Choroba zaatakowała nagle i postępowała błyskawicznie.
Szukajcie szpiku
Jeszcze na sylwestra tak wspaniale się bawili. Pod koniec stycznia Sylwia nie miała już nawet siły, żeby rozmawiać przez telefon. Miesiąc temu przegrała walkę o życie. Miała 41 lat i całą masę planów do zrealizowania. – Na pożegnanie napisała, żeby robić w życiu rzeczy najistotniejsze. Wypełniamy ten swoisty testament. To nadal akcja dla Sylwii – mówi Karol Sontowski, mąż koszalinianki, dla której odbyła się w mieście akcja poszukiwania dawców szpiku kostnego.
Jej bliscy, rodzina i przyjaciele z Poczty Polskiej, w której pracowała, postanowili pomóc wygrać innym chorym. – Nie zdążyłem powiedzieć Sylwii, jak wspaniale tańczy. Pewnie wielu rzeczy nie zdążyliśmy jej powiedzieć, zrobić. Kiedy przysłała nam SMS-a za szpitala: „szukajcie dla mnie szpiku”, ruszyliśmy do działania. Sylwia nie dożyła tego momentu, ale stwierdziliśmy, że potrzebujących jest tak wielu, że musimy pomóc – wyjaśnia Przemek Kruczkowski, jeden z blisko 40 pracowników Poczty Polskiej, którzy przez całą niedzielę odpowiadali na pytania i rejestrowali chętnych do włączenia się w akcję.
Śmierć koleżanki podziałała na wszystkich jak kubeł zimnej wody. – Czytam gazety, oglądam telewizję, śledzę informacje w internecie, a o białaczce nie wiedziałam nic. Choroba Sylwii to zmieniła. Teraz staram się wszystkim opowiadać o akcji, o potrzebie dawców, o tym, jakie to proste. Bo dwa miesiące temu sama nie miałam o tym pojęcia – przyznaje Ala Ciechanowska, która pracowała z Sylwią przez kilka lat w jednym dziale. Teraz dba o to, żeby przynajmniej wśród pocztowców w całej Polsce nie było nikogo, kto nie słyszałby o przeszczepie szpiku kostnego. W przygotowaniu ich akcji pomogły Fundacja DKMS Polska oraz cztery koszalińskie parafie. Tylko przez ten jeden dzień bank danych fundacji zasiliło ponad 300 chętnych do ratowania życia. Ala nie zastanawia się, czy to dużo czy mało. – Każde zgłoszenie jest ważne. Myślimy w ten sposób: jest o 300 osób więcej w puli. Niech tylko jedna z nich uratuje komuś życie, to już wystarczy, żeby poświęcać swój czas na tę akcję – przekonuje wolontariuszka.
Rejestracja supermanów
W św. Wojciechu, gdzie przez dni choroby Sylwii modlili się o jej zdrowie koledzy, chętni szczelnie wypełniali korytarz oznaczony charakterystycznym czerwonym puzzlem – logo fundacji. Nikt nie narzekał, że trzeba czekać. Proboszcz ks. Andrzej Hryckowian prosił i przekonywał, że oferowanie swojego szpiku to dowód miłości bliźniego. – Po jednej ze Mszy św. w kolejce stali rodzice z dziećmi. Mówię do synka: czy ty wiesz, że twój tata to bohater? Chce ratować komuś życie. Ten malec naprawdę popatrzył na swojego tatę jak na supermana. Dla chrześcijanina to powinna być norma – mówił wiernym z ambony.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |