Mężczyźni często słyszą od kobiet, że te nie mają się w co ubrać. Szafa często pełna, ale jednak ciągle czegoś brakuje. Tymczasem można to mieć bez chodzenia po sklepach.
Można jednak połączyć przyjemne z pożytecznym – sporo osób szuka rzeczy robionych na drutach, których nie można dostać w zwykłym sklepie. Ania Dremo np. swoje wyroby – akcesoria dla małych dzieci do sesji fotograficznych – sprzedaje i wysyła do wielu krajów. – Ja właśnie się zaraziłam od Ani, też ze względów ekonomicznych. Czapeczka czy majteczki do sesji dziecięcych to nawet 130–150 zł, a tak można sobie to zrobić samemu – twierdzi Magda Sulwińska, fotograf. Monika Stankiewicz z kolei robi rzeczy dla innej grupy. – Jest taka nisza w Polsce, eleganccy panowie, którzy bardzo dbają o swój ubiór, ubierają się ekskluzywnie, każdy szczegół musi być dopasowany. Oni właśnie zamawiają u mnie np. czapki – określony rozmiar, kolor, odpowiedni materiał, odpowiedni styl. Takich rzeczy nie da się normalnie kupić w sklepie, a jeśli już są, to potrafią kosztować nawet tysiące złotych – mówi Monika.
Przerwa na druty
Dziewczyny twierdzą, że żeby zacząć, wystarczą jakiekolwiek druty, włóczka i oczywiście chęci. – Trzeba sprawdzić, czy ma się do tego charakter. Nawet nie talent, ale właśnie charakter – trzeba to siedzenie i dłubanie lubić – tłumaczy Monika. Członkinie Kondakionu zgodnie twierdzą, że robienie na drutach bardzo uspokaja i pobudza kreatywność, nie tylko dziewiarską, bo kiedy ręce działają, umysł również całkiem inaczej pracuje. – Okazuje się, że bardzo dużo czasu marnujemy, robiąc tylko jedną czynność. A przecież rozmawiając czy oglądając telewizję, można dodatkowo robić coś pożytecznego. Tak jak teraz – rozmawiamy sobie, a w tym czasie powstaje coś nowego. Można czytać książkę i robić na drutach. Raz nawet, gdy jechałam samochodem i wiedziałam, że są bardzo długie światła, też wyjęłam z torebki druty – śmieje się Aneta. Wszystkie przyznają, że na drutach można robić wszędzie – w autobusie, pociągu, na przerwie w szkole. Śmieją się, że kiedy ktoś w biurze ma przerwę na papierosa, one mają przerwę na druty.
– Jeszcze inna historia: jechałam na długą konferencję do Warszawy. 3 godziny w autobusie, 6 godzin na konferencji, 3 godziny z powrotem i już pół swetra jest. Jednocześnie jeszcze robiłam notatki – mówi Monika. W tej kwestii inne dziewczyny również przeliczają czas na ilość zrobionych rzeczy, chociaż czasami precyzyjne wyliczenia nie są możliwe. Prosta czapka z włóczki to jeden wieczór, ale przy bardziej skomplikowanych sprawach może być różnie. – Monika robiła mi kocyk na chrzest. Miałam w głowie taki wymarzony, jasny. Omówiłyśmy szczegóły i Monika wzięła się do pracy. Po jakimś czasie zapytałam, jak jej idzie, ale okazało się, że coś nie pasowało, spruła i robi od nowa. Kolejny też spruła, bo końcówki nie wyszły takie, jak chciała. Na szczęście ze wszystkim zdążyła i wyszedł wspaniały kocyk – opowiada Natalia. Sama też wspomina swoje pierwsze robótki na drutach – jak teraz na nie patrzy, to się dziwi, że jeszcze tego nie spruła, ale jednak sentyment przeważa. – Teraz czekam na moment, kiedy osiągnę ten poziom, że nie będę musiała patrzeć na druty – mówi.
Dziewczyny pomagają sobie nawzajem i uczą nowe, w internecie szukają nowych wzorów, inspiracji, materiałów. We wszystkim mają oczywiście wsparcie mężów, którzy czasami na początku mogą dziwnie patrzeć na włóczki, motki i druty w domu, ale w końcu się do nich przekonują. – Mój mąż docenił to, kiedy na Boże Narodzenie nie wydaliśmy praktycznie nic na prezenty, bo wszystko było zrobione na drutach – mówi Aneta.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.