Na pierwszy rzut oka dom taki jak inne. Biały w szeregu podobnych na lubelskim osiedlu. Tak miało być. Wszystko po to, by dać dzieciom szansę doświadczyć normalności, której w ich życiu zabrakło.
Tak jak w domu
Każde dziecko siostry przyjmują z miłością. W ich domu może przebywać siedmioro dzieci do 18 roku życia lub starszych, jeśli się uczą. Opiekują się nimi trzy siostry: jedna Polka, jedna Włoszka i jedna Brazylijka. Mają też do pomocy wolontariuszki, które przychodzą bawić się z dziećmi, pomagać w nauce czy zwyczajnie spędzać wspólnie czas. Dzieci z uregulowaną sytuacją prawną trafiają do adopcji. Pozostałe mają możliwość kontaktu ze swoją rodziną i jeśli ta się zmieni, mogą do niej wrócić. – Nie jesteśmy w stanie zastąpić miłości rodziców. Staramy się jednak prowadzićnasze dzieci towarzyszyć im z całą czułością i oddaniem. Razem z nimi stawiamy sobie także trudne pytania o przeszłość, dorastanie, przyszłość, wiarę, szukając wspólnie odpowiedzi na nie i przygotowując je do dojrzałego życia – mówią siostry. Niektórzy z podopiecznych nie rozumieją, dlaczego się tu znaleźli, inni nie chcą jechać do swoich domów nawet w odwiedziny. – W całej bolesnej historii tych dzieci cieszy to, że w naszym domu odnajdują spokój, uczą się od nowa żyć – podkreślają siostry. – Dajemy im tyle miłości, ile tylko potrzebują, ale też stawiamy wymagania. Każdy ma swoje obowiązki, jak w normalnym domu.
Wynagradzają krzywdy
Do tej pory w zgromadzeniu jest tylko jedna Polka. Siostry modlą się o powołania w naszym kraju i zapraszają te dziewczęta, które rozeznają w sobie chęć pójścia za Jezusem, aby odwiedziły ich dom w Lublinie przy ulicy Judyma 47. – Wciąż aktualne jest przesłanie naszego założyciela ks. Antoniego Celony, by przez pomoc najsłabszym i adorację Najświętszego Serca Jezusa przemieniać świat. Może bieda jest nieco inna niż na początku XX wieku, kiedy żył nasz założyciel, ale wciąż jest jej wiele – zauważają siostry.
Historia zgromadzenia
Zaczęła się 2 lutego 1918 r. w Mesynie na Sycylii od pewnego włoskiego kapłana, Antoniego Celony. Czytając znaki czasów – trzęsienie ziemi z 1908 r., które zniszczyło zupełnie Mesynę – odkrył potrzebę i ważność charyzmatu wynagradzania. To był ogromny kataklizm. Zginęło wielu ludzi, a ci, którzy przeżyli, stracili wszystko. Po ulicach błąkały się sieroty, zaczęła się szerzyć prostytucja, rosła przestępczość. Ks. Celone widział jednak, że samo odbudowanie miasta to za mało. Trzeba się wziąć za odbudowę człowieka, jego wartości i godności. W swojej parafii jednoczył młodych ludzi, których nie tylko nauczał, ale z którymi podejmował się różnych działań na rzecz potrzebujących. Po głowie chodziła mu myśl, że potrzebne jest zgromadzenie, które zatroszczy się o najsłabszych, poprowadzi przedszkola, szkoły, domy spokojnej starości. Chciał, by nie tylko pracowało, ale też przez modlitwę i rozważanie Męki Pańskiej wynagradzało Jezusowi krzywdy czynione przez ludzi. Jego zamierzenia zostały niejako potwierdzone przez objawienia w Fatimie, gdzie Matka Boża wzywała do nawrócenia i wynagradzania.
Jako człowiek bardzo pokorny zdawał sobie sprawę, że będzie potrzebował wielu serc gotowych wieść życie poświęcone Bogu i drugiemu człowiekowi. Powołał więc do życia zgromadzenie, którego głównym celem miało być prowadzenie społeczeństwa do zbawienia stosownie do wymagań chwili. W jego pracy i zamierzeniach wspierała go Marianna Palermo – stała się ona duchową siostrą i pierwszą matką nowo rodzącej się rodziny zakonnej. Dziś siostry poza Włochami i Polską pracują w Brazylii, Stanach Zjednoczonych, na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Można je wspomóc darami, ofiarowując rzeczy potrzebne dzieciom, począwszy od pampersów przez środki czystości, ubrania po zabawki.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |