O aktualności duchowej drogi św. Teresy z Avila z o. Jerzym Nawojowskim, karmelitą z Uniwersytetu Mistyki rozmawia ks. Tomasz Jaklewicz.
Ks. Tomasz Jaklewicz: Często przytacza się zdanie św. Teresy z Avila: „Solo Dios basta” (Bóg sam wystarczy). Wydaje się, że zachodni świat mówi raczej „basta” Bogu. Czy św. Teresa może nas jeszcze dziś czegoś nauczyć?
O. Jerzy Nawojowski OCD: Jej przesłanie i dziedzictwo mają znaczenie ponadkulturowe i ponadczasowe. Jubileuszowy rok nie może być tylko oddaniem hołdu wielkiej historycznej postaci. Chodzi raczej o to, żeby wrócić do tych wartości, które ona odkryła, żyjąc tak blisko z Bogiem. Do Avila przyjeżdżają ludzie z całego świata, aby poznawać Teresę. Po co? Bo w jej pismach i w jej życiu odnajdują najgłębszą prawdę o człowieku. Ona jest świadkiem tego, że najgłębszy sens człowieczeństwa można odkryć jedynie w Bogu. Teresa odbyła podróż w głąb siebie, a poznając siebie, odkryła Boga. „Poszukuj siebie we Mnie i szukaj Mnie w tobie” – usłyszała od Boga.
Dla człowieka współczesnego to kosmos. Owszem, szukamy siebie, ale głównie po to, by siebie odkrywać.
Bez wymiaru duchowego człowiek nie może siebie spełnić, zrealizować. Teresa w pierwszym rozdziale „Twierdzy wewnętrznej”, dzieła, które podsumowuje całą jej duchowość, dochodzi do wniosku, że człowiek jest piękny w środku. Porównuje go do kryształowej twierdzy. Teresa chce ukazać to piękno, mające fundament w Bogu, które każdy człowiek ma wewnątrz i musi je odkryć. To jest cel.
Wiele osób ma kłopot z odkryciem tego piękna, bo mają silne doświadczenie grzechu, własnej słabości, duchowej brzydoty.
Trzeba widzieć cel. Jeśli masz świadomość celu – wybierasz drogę i idziesz nią. Teresa zaczyna od pozytywnego ukazania człowieka. Człowiek jest piękny, bo stworzył go Bóg. Celem życia człowieka jest głębokie życie z Bogiem.
To jest cel dobry dla zakonnic, ducho wnych. Ale ludzie świeccy pracują, zakładają rodziny, wychowują dzieci…
Teresa żyła w swoim konkretnym zakonnym powołaniu, ale droga duchowa, którą pokazała, jest dla wszystkich. Zresztą w zakonnej wspólnocie siostry pracowały przecież w kuchni, w zakrystii, w ogrodzie. Nieraz te pracujące fizycznie mówiły Teresie, że mają mniej czasu na modlitwę i nie potrafią medytować. Odpowiadała: w tym, co robisz, możesz znaleźć Boga. Jest takie jej powiedzenie: „Pośród garnków też Bóg się przechadza”. Czyli można Go znaleźć w codzienności.
Sama Teresa dopiero po 20 latach pobytu w klasztorze odkryła Boga naprawdę. Na czym polegało jej przebudzenie?
Nasza zewnętrzna droga czasem nie pokrywa się z wewnętrznym procesem duchowym. U Teresy też tak się zdarzyło. Była już wiele lat karmelitanką, kiedy doświadczyła mocno Boga. Żyła w sposób letni, ciągle grzechami Go obrażała. Tak to czuła. Bóg jednak zaczął jej dawać łaski coraz mocniejsze. Ona tego nie mogła wytrzymać. Jak to, ja robię komuś źle, a On mi odpłaca miłością, daje takie podarunki? Nagle obraz Boga, który znała do tej pory, zburzył się jej. „To było najsurowszą karą, jakiej mogłeś użyć wobec mnie” – mówiła do Boga w swej „Księdze życia”. Później przed pewnym obrazem Chrystusa ubiczowanego upadła na kolana i modliła się: „Ty spraw, bym powróciła do Ciebie, bo ja sama nie mogę”. To dopiero był początek jej prawdziwej wędrówki z Bogiem. Modlitwę nazywa przyjacielską z Nim rozmową. Doświadcza Boga jako Przyjaciela, który zawsze jej towarzyszy, niezależnie od tego, co zrobi. I niezależnie od tego, co robi, wie, że On nie przestanie jej kochać, bo sprzeciwiłby się samemu sobie. Jego miłość jest niezmienna. To jest doświadczenie Boga Zbawiciela. Bóg Zbawiciel Teresy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |