– Matki, zostając w domu, biorą udział w wielkiej inwestycji. To pomyłka, kiedy mówi się, że one nic nie dają społeczeństwu – podkreśla Joanna Mańkowska ze stowarzyszenia „MAMY więcej”.
Każda z nas ma inną historię. Różnimy się bardzo. Wszystkie jednak mamy podobną codzienność – mówi Barbara Matwiejczyk, prezes stowarzyszenia „MAMY więcej”. Należą do niego matki co najmniej trojga dzieci. Część z nich należy do funkcjonujących w Kościele wspólnot. Są przedstawicielki Neokatechumenatu, Ruchu Światło–Życie czy Szkoły Nowej Ewangelizacji.
Wokół wystawy
Wszystko zaczęło się od programu „Gdynia Rodzinna”, realizowanego przez miasto. – W projekcie chodziło o to, żeby politykę prorodzinną oddzielić od pomocy socjalnej – opowiada Joanna Kraszewska. – W ramach dyskusji mówiłyśmy, że trzeba kreować pozytywny wizerunek dużych rodzin, bo rodziny wielodzietne ogólnie kojarzą się z kryzysem – dodaje. Zadzwoniła do Barbary Matwiejczyk. „Sfotografuj te duże rodziny, które znamy. Są fajne. Trzeba je pokazać” – powiedziała. Zaczęły nawiązywać kontakty z koleżankami. Każda z nich znała kilka innych mam z dużych rodzin. Po pewnym czasie było ich już siedem. Do projektu zaprosiły cztery kolejne. – Każda z nas jest profesjonalistką w innej dziedzinie. Ja jestem psychologiem, są m.in. fotografki, stylistka, fryzjerka, wreszcie specjalistka od makijażu, politolog czy ilustratorka książek dla dzieci – mówi Joanna Mańkowska. Panie postanowiły zorganizować wystawę fotograficzną. – Pomysł ewoluował. Na początku na zdjęciach miały być matki z dziećmi, ale po pewnym czasie Dagmara Gałecka, jedna z nas, stwierdziła: „Ja tego nie widzę. Nie byłybyśmy tym, kim jesteśmy, bez naszych mężów” – opowiada J. Mańkowska. Zgodziły się i tak powstał projekt, a później i sama wystawa.
Szalone zdjęcia
Rozpoczęły się spotkania. – Każdą mamę pytałyśmy, czym się zajmuje. Analizowałyśmy zainteresowania. To było prawie jak grupa terapeutyczna – śmieje się Joanna Mańkowska. – Samo zorganizowanie sesji zdjęciowych to była potężna robota. Dzień zdjęć to prawdziwy koszmar. Najpierw trzeba było jechać do uczesania, makijaż gdzieś po drodze. Dzieci, ubrane i wyszykowane. Później mąż, który musiał dojechać z pracy. Trzeba było także trafić w odpowiednią pogodę. To cud, że w ogóle się udało – opowiada Barbara Matwiejczyk. Ale trud się opłacił. Wystawa została dostrzeżona, a zdjęciami zachwycili się przedstawiciele miasta. Autorki uhonorowano także Tulipanami Narodowego Dnia Życia. Wystawa była eksponowana w prestiżowych miejscach Trójmiasta. Projektem zainteresowała się także para prezydencka. Mamy zaproszono do stolicy, gdzie w Łazienkach wystawę otworzyła Pierwsza Dama.
Sukces uskrzydla
– Kiedy zaczynałyśmy projekt, nie miałyśmy żadnych pieniędzy, a i tak wszystko się udało – mówi Joanna Mańkowska. Doszły do wniosku, że chcą robić więcej. I założyły stowarzyszenie, w którym się realizują. Barbara jest fotografem. Jest szczególnie wyczulona na edukację artystyczną. Wraz z fundacją „Teatr junior” zorganizowała cykl warsztatów. Chce stworzyć profesjonalną galerię sztuki dziecięcej oraz Uniwersytet Dziecięcy, który będzie edukował najmłodszych w dziedzinie kultury. – Warsztaty mają się odbywać ze znanymi artystami. Ale co ważne, chcę, żeby były bezpłatne – zaznacza. – Chciałabym, żeby dzieci z rodzin wielodzietnych miały poczucie wartości, żeby były ludźmi szeroko wyedukowanymi, mającymi równy start – podkreśla. Asia Kraszewska pragnie pomagać dzieciom, które mają trudności w nauce. Jej synek ma głęboką dysleksję. – Przecieram szlaki, żeby mu pomóc. Chciałabym takim dzieciom przywrócić dzieciństwo. One muszą pracować więcej i ciężej niż ich rówieśnicy. Nie mają czasu, żeby się bawić. A dla dzieci z rodzin wielodzietnych ogromną barierą są koszty terapii – zauważa.
Wyspa kobiet
Jak podkreśla Joanna Mańkowska, stowarzyszenie ma nie tylko pomagać dzieciom. Takiej pomocy potrzebują wielodzietne matki. – W każdej kobiecie drzemie masa talentów. Chodzi o wyzwalanie w nich energii. Celem stowarzyszenia jest promocja rodzin wielodzietnych, pokazywanie wartości, ale także pomoc wzajemna, żeby życie było jak najbardziej satysfakcjonujące – zaznacza. – Chcę pomagać kobietom, które odkrywają głębię swojej kobiecości w macierzyństwie, w dawaniu swojego życia rodzinie. Te, które decydują się często, żeby zostać w domu dla dobra dzieci, przeżywają trudne momenty. Mówi im się, że są nieużyteczne społecznie, niczego nie produkują, nie robią kariery – stwierdza. Zaproponowała zaprzyjaźnionemu proboszczowi gdyńskiej parafii jezuitów, że przygotuje cykl warsztatów dla mam. Ksiądz chętnie się zgodził. Spotkania mają się odbywać dwa razy w tygodniu. W ich trakcie dzieci będą miały zapewnioną opiekę. – Chcemy wspierać mamy w ich macierzyństwie, rozwijać, pokazać, że są wartościowe– opowiada. – Mam wrażenie, że kobiety, które decydują się na większą rodzinę, odbierane są w społeczeństwie jako przegrane życiowo. Ludzie myślą, że nie miały innego pomysłu na życie. Trzeba pokazywać, że taka rodzina to skarb – zaznacza pani prezes.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |