Pałac z dziury

W pałacu mieszkają księżniczki i książęta. Niektóre koronowane głowy dopiero pięknie się urodzą. A potem umrą. Również pięknie.

Wybór

Ale znów nastąpił dziecięcy kamyczek milowy. Znów okazało się, że potrzeba więcej. Do fundacji zgłosiło się małżeństwo oczekujące na ciężko chore dziecko. Na Mieszka. Pragnęli oczekiwać na jego narodziny w spokoju, pod fachową opieką. – Udało się pomóc. Objęliśmy rodzinę opieką psychologiczną, pomogliśmy w kontakcie ze szpitalem. Wspólnie ustaliliśmy szczegóły porodu: przy cesarskim cięciu miał być obecny fotograf. Czekał ksiądz, by ochrzcić małego.

Jesienią 2013 r. urodził się Mieszko. Został ochrzczony. Byli przy nim bliscy. Zdążyli przytulić, całować, pożegnać. Rodzice Mieszka mówili potem, że 20 godzin życia syna to najważniejsze i najlepsze doświadczenie ich życia. A fotograf, który najpierw bał się płaczu, krzyków i dramatu, w obiektywie widział… miłość. – Rozszerzyliśmy więc działalność o hospicjum perinatalne – czyli formę opieki nad rodzinami oczekującymi chorych dzieci. Prawda jest taka, że gdy matki słyszą diagnozę, najczęściej nie otrzymują alternatywy. Lekarze przyspieszają decyzję: „im szybciej TO zrobimy, tym lepiej”, „ta ciąża i tak nie rokuje”, „proszę się zgodzić, by potem płód nie cierpiał”. Nie otacza się kobiet pomocą psychologiczną, nie czeka, aż świadomie podejmą decyzję. Wszystko się dzieje w szoku, w atmosferze strachu i bez rzetelnej informacji. Wymusza się po prostu terminację. A potem… pozostawia matkę z cierpieniem i życiowym dramatem.

Gdy do Fundacji Gajusz zgłasza się kobieta, której dziecko jest skrajnie chore, przede wszystkim czuje strach. Boi się, że dziecko (jeśli przeżyje) będzie cierpieć po porodzie. Boi się, że starsze rodzeństwo przeżyje szok, gdy zobaczy „brzydkiego” brata lub siostrę. Boi się, że rodzina nie da rady przetrwać trudnego czasu. – Nigdy na siłę nie przekonujemy, nie wywieramy presji. Długo rozmawiamy. Czasem to trudne, pełne emocji rozmowy. Wyjaśniamy, że dziecko po porodzie nie cierpi, bo na wszelki wypadek (nie wiemy czy ani w jakim stopniu odczuwa ból) od razu otrzymuje leki przeciwbólowe. Dzielimy się doświadczeniem, że rodzeństwo rzeczywiście znajduje się w trudnej sytuacji, lecz zazwyczaj zakochuje się w chorym bracie czy siostrze i nie dostrzega „brzydkiego” wyglądu. Dodatkowo nasza fundacja również opiekuje się właśnie rodzeństwem chorego. W końcu najlepiej jak potrafimy wspieramy matkę i ojca. Z odpowiednią pomocą – dadzą radę przetrwać. Zawsze dają.

Kobiety zgłaszające się do fundacji otrzymują wsparcie psychologiczne, ale też medyczne. Profesjonalne badania USG, diagnostykę wady dziecka. Kim są? Jedne to matki wierzące – chcą więc urodzić, pożegnać się i móc z czystym sumieniem i nadzieją czekać na kolejne spotkanie. Za jakiś czas. Inne matki wierzące nie są. Chcą więc mieć jedyną szansę poznania własnego dziecka. Spotkania go, choć na krótko.

Pod koniec listopada odbył się uroczysty chrzest pacjentki hospicjum perinatalnego. W kościele grał kwartet smyczkowy, malutka była ubrana w przepiękną suknię. Obecny był trzyletni braciszek, bardzo zakochany w siostrze.

– Po hospicjum maszerował dumnie z trzepaczką – wymarzonym prezentem od rodziców... Biegał z nią i był szczęśliwy. A ja cały czas myślałam, że trzepaczką wytrzepuje się wszystko, co złe, trudne, brudne i zakurzone. Jego siostrzyczka zmarła dwa tygodnie później. Jak królewna, otoczona kochającymi bliskimi. W czyściutkim, pięknym pałacu.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg