– Dostałyśmy karteczki, na których miałyśmy napisać swoją propozycję nazwy stowarzyszenia – opowiada Anna Pietryka. – Pojawiły się „Stokrotki”, „Róże” i inne kwiaty. Ale wybór padł na „Pomocną Dłoń” i to określenie najlepiej oddaje ideę działalności naszego klubu.
Piętnaście lat temu ks. prał. Michał Józefczyk, proboszcz parafii pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Tarnobrzega, wraz z lekarką Barbarą Kozik, pielęgniarką Eugenią Bułą oraz rehabilitantką Marią Toś, wyszedł z inicjatywą powołania stowarzyszenia zrzeszającego kobiety dotknięte nowotworem piersi. – Spotkanie założycielskie odbyło się w styczniu 2000 r. Pamiętam, że byłam zaledwie kilka tygodni po operacji, rana jeszcze się nie zagoiła – wspomina Anna Pietryka, prezes Klubu Amazonek „Pomocna Dłoń”. – Kiedy przyszłam na zdjęcie szwów, doktor Barbara Kozik powiedziała mi o spotkaniu kobiet po mastektomii. Biegłam na nie, bo gdzieś w głowie tkwiła mi trochę niedorzeczna myśl, że jeśli będę w tym stowarzyszeniu, to szybciej wyzdrowieję.
– Ale to jest prawda – uzupełnia pani Marta – bo tutaj znajdujemy pełne zrozumienie, przecież każda z nas pokonywała tę samą drogę, więc najlepiej wiemy, czego oczekuje i potrzebuje kobieta chora na raka piersi. Pierwszą przewodniczącą klubu została Stanisława Stachowicz, która pełniła tę funkcję przez dekadę. Po niej pałeczkę przejęła Anna Pietryka.
Nie będziesz samotna
„Razem łatwiej pokonać trudności, przeżyć godnie smutku czas. Przyjdź, nie zwlekaj, czekamy na Ciebie, przecież jesteś jedną z nas” – śpiewają w swoim hymnie tarnobrzeskie amazonki. – Dla każdego chorego ważne jest, by nie być w swym cierpieniu samotnym – zauważa pani Asia. – I nie chodzi tu o tę dosłowną samotność, czyli bycie samym, ale o samotność tkwiącą w głowie. Dla nas, kobiet po mastektomii, wsparcie bliskiej, osoby jest bardzo ważne. Reakcje na wiadomość o nowotworze są tak różne, jak różne są kobiety. – Nigdy nie dopuściłam do siebie myśli, że mogę nie wyjść z choroby – mówi pani Anna. – Zwarłam mocno szyki i przygotowałam się na bój. Nastawiłam się pozytywnie i myślałam tylko o zwycięstwie. Zresztą bardzo szybko, bo tuż po operacji, trafiłam do Klubu Amazonek, co z pewnością dodało mi sił. – Najpierw się wypłakałam, wyżaliłam bliskim i Panu Bogu. Czułam, że potrzebuję wsparcia, a wiedziałam, że amazonki to kobiety z ogromnym powerem – zwierza się pani Asia. – Informacje o tarnobrzeskim klubie znalazłam na ulotce w przychodni i postanowiłam przyjść, zwłaszcza że jedną z propozycji była specjalna gimnastyka dla kobiet po operacji piersi. Nie ukrywam też, że korzystałam z pomocy psychologa, bo to są naprawdę trudne chwile. Niektóre z pań potrzebują wręcz wsparcia psychiatry. I jeśli zachodzi taka konieczność, to nie wolno się przed tym wzbraniać. Bo w walce z rakiem trzeba być silną duchem, ciałem i psychiką. Zupełnie odmiennie na swoją chorobę zareagowała pani Marta.
– Całkowicie zamknęłam się w sobie, nie dopuszczając do siebie nikogo z bliskich – wspomina. – Nie potrafiłam powiedzieć o diagnozie, którą usłyszałam od lekarza, zwłaszcza swoim rodzicom. Zwyczajnie bałam się i ich, i swojej reakcji. Łatwiej przyszło mi wyjawić wszystko mężowi. Niemniej przez cały czas leczenia – trwającego dość długo, bo po operacji była jedna chemia, potem druga, w końcu naświetlanie, a w międzyczasie przytrafiło się jeszcze jedno schorzenie i konieczna była nowa operacja – miałam wrażenie, że jestem sama. Chociaż rodzina się mną troskliwie opiekowała, czułam się samotna w walce z nowotworem, gdyż miałam cały czas wrażenie, że nikt mnie nie rozumie, nie wie, przez co przechodzę. Do klubu pani Marta trafiła dopiero trzy lata po zakończeniu leczenia. Namówiła ją na to koleżanka. I to było to, czego potrzebowała – rozmowy z człowiekiem, który doświadczył tych samych przeżyć, lęku, zwątpienia, strachu przed nadzieją.
– W klubie spotkałam panie takie jak ja, czyli po mastektomii. I chociaż przeszły przez piekło choroby, to bynajmniej nie było po nich tego widać. Zadbane, eleganckie, z makijażem, tryskające humorem, energią i witalnością – pani Marta opisuje swoje pierwsze wrażenie po spotkaniu z tarnobrzeskimi amazonkami. – To nie były kobiety schorowane. Tutaj nabrałam pewności siebie, otworzyłam się. Wśród tarnobrzeskich amazonek działa silna grupa tzw. ochotniczek, które zaczynają pracę wśród pacjentek przebywających jeszcze w szpitalu. Odwiedzają, rozmawiają, dzielą się swoimi doświadczeniami z kobietami, które dopiero rozpoczęły proces leczenia. – To jest bardzo dobry moment, bo przed kobietą zaczyna się droga wychodzenia z choroby. Jest już po operacji, ale przed nią stoi pewna niewiadoma i tu potrzebna jest silna, zdecydowana dłoń – podkreśla prezes Klubu Amazonek.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |