Z Karoliną Dobrowolską - prawniczką z „Ordo Iuris” o kobiecości, manipulowaniu płcią i patchworkowych rodzinach rozmawia Barbara Gruszka-Zych
- Rozmawiamy jak kobieta z kobietą, a autorzy Konwencji Rady Europy, który niby sugeruje, że ma się przyczynić do zapobiegania i zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, skupiliby się na tym, że powinnyśmy przedtem ustalić jaką mamy płeć.
- Dlatego razem z koleżankami z „Ordo Iris” zorganizowałyśmy protest przeciw jej ratyfikacji. Uczestniczą w nim tylko kobiety, żeby nie można było użyć argumentu, że puste głosy dają nam mężczyźni, którzy w Konwencji przedstawieni są jako sprawcy przemocy. Pod naszym listem podpisały się aktorki, dziennikarki, pracownicy naukowi, piosenkarki. Są wśród nich prof. Jadwiga Staniszkis, dr Barbara Fedyszak-Radziejewska, Joanna Szczepkowska, Anna Popek, Natalia Niemen, Dominika Figurska. Protestujemy, bo nie zgadzamy się, żeby jakaś wąska grupa feministek, operujących niejasną ideologią, pod pozorem walki z przemocą odbierała nam naszą kobiecość. Boimy się, że na kanwie koncepcji genderowych może dojść do wywrócenia kobiecej tożsamości do góry nogami.
- Kto według tych feministek jest kobietą?
- Według Judith Butler i jej zwolenniczek, samo określenie dziecka, które przyszło na świat jako kobiety czy mężczyzny jest działaniem szkodzącym mu.
Niektóre feministki mówią, że w nadchodzącej, idealnej przyszłości płeć będzie czymś tak mało znaczącym jak kształt uszu czy nosa, czyli, że nie będzie miała znaczenia dla tożsamości człowieka. W taki pokrętny sposób chcą wyrugować naturalne role związane z byciem kobietą i mężczyzną.
- W Konwencji pojawia się rozdzielenie płci kulturowej i biologicznej. Dlaczego jest to tak niebezpieczne?
- O koncepcji płci społeczno-kulturowej było głośno w latach 60-tych na uniwersytetach amerykańskich, na których powstał kierunek „gender studies”. Odwoływał się do koncepcji feministek takich jak Simone de Beuvoir, które twierdziły, że nikt nie rodzi się kobietą czy mężczyzną tylko, że się nimi staje poprzez ustalenia społeczne narzucające role kobiece i męskie.
- Czyli, idąc za ta sugestią, będziemy sobie mogli wybrać płeć jako rolę życiową?
- No właśnie, według nich role matki czy żony nie wynikają z natury kobiety, ale z narzuconych schematów. Ostatnio miałam okazję zapoznania się z zaleceniami działającego przy ONZ komitetu CEDAW, monitorującego powstanie innej antydyskryminacyjnej konwencji, której Polska jest stroną. W zaleceniach skierowanych do rządu postulowano, żeby starał się zwalczać wizerunek kobiety jako matki i żony, bo to negatywny stereotyp płciowy.
- Czy autorzy Konwencji dążą do zastosowania tych założeń w praktyce?
- Tak, państwo jest zachęcane, żeby na każdym etapie edukacji wdrażać tę perspektywę płci społeczno-kulturowej i, żeby promować tzw. niestereotypowe role płciowe.
- Czyli chłopiec będzie mógł sobie malować paznokcie i usta dla zaznaczenia, że wybiera rolę kobiety?
- W Konwencji nie jest to doprecyzowane, ale biorąc pod uwagę to, że takie malowanie ust mieści się w stereotypie bycia kobietą, to zachowanie niestereotypowe, a więc odwrotne, będzie przypuszczalnie właśnie takie. Zapisy Konwencji są tak niejasne i nieprecyzyjne, że można tylko gdybać, ale obserwując oddziaływanie innych konwencji na życie, można dojść właśnie do takich wniosków.
- Mówi się, że Konwencja jest projektem dążącym do generalnej przebudowy społeczeństwa. W tekstach „Ordo Iuris”, dla którego Pani prowadzi badania, piszecie wyraźnie o inżynierii społecznej.
- Zmiana podchodzenia do płciowości jest taką próbą przebudowy społeczeństwa. Nie będzie w nim naturalnych, wynikających z płci ról, braknie pewników, wszystko będzie można ukształtować. W świetle tej ideologii pod znakiem zapytania staje istnienie naturalnej komórki społecznej jaką jest rodzina Skoro kobiecość, taka jaką my ją postrzegamy, jest według feministek tylko społeczną konwencją, to, idąc tokiem takiego rozumowania - rodzinę też można uznać jedynie za wynik społecznych ustaleń. Dlatego przyjęcie relatywnego sposobu patrzenia na płeć jest bardzo niebezpieczne dla rodziny, którą Konwencja chce w cichy sposób osłabić. A wiadomo, że ludzie, którzy nie posiadają takich fundamentów jakimi jest wsparcie w rodzinie są łatwiejsi do manipulowania, oszukiwania.
- Kobietom wieku się nie wypomina, ale kiedy się ma 24 lata, tak jak Pani , to nie przestępstwo. Dopiero niedawno opuściła Pani dom rodzinny.
- Już wybierając prawo na Uniwersytecie Warszawskim kilka lat temu opuściłam rodzinne Katowice.
- Zostali tam mama i tata. W jakiej rodzinie się Pani wychowała?
– Miałam szczęście, że razem z dwiema siostrami dorastałyśmy w bardzo tradycyjnej, trzymającej się razem rodzinie. Mama Agata i tata Jarosław, to osoby, na które zawsze możemy liczyć, niezależnie od tego co nam się w życiu przytrafi.
- Co wzięła Pani od swojej mamy?
- Mama jest bardzo opiekuńcza. Zawsze stawiała ponad swój interes nasze dobro . Dbała o ognisko domowe, przerwała pracę, kiedy urodziła się moja najmłodsza siostra, i dopiero kiedy nas odchowała wróciła do niej. Przekazała nam taki wzorzec i sama chciałabym go naśladować, bo uważam, że dla kobiety bardzo ważne jest macierzyństwo.
- A czego Panią nauczył tata?
- W inny sposób niż mama dawał nam wsparcie. Zawsze motywował nas do działania, do nieustannego kształcenia się. Podkreślał też jakie jest ważne, żebyśmy były świadome swojej wartości jako kobiety. Żebyśmy się szanowały w kontaktach z chłopakami to znaczy wymagały od nich szacunku dla siebie – używania odpowiedniego języka, odpowiednich zachowań. Tata nauczył nas zamiłowania do nart i pływania. Za to mama uczyła nas szydełkowania. Jak widać moją kobiecość ukształtowali i mama, i tata w uzupełniający się sposób.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |