O długach, ludzkim odrzuceniu i nadziei na lepsze życie ze Stanisławem Schabowskim, bezdomnym, rozmawia ks. Piotr Sroga.
Ks. Piotr Sroga: Jak to się stało, że trafił Pan na ulicę?
Stanisław Schabowski: Pochodzę z Chorzowa. Moja siostra najpierw narobiła długów, a potem wyskoczyła przez okno. Banki mnie dorwały i muszę spłacać jej zobowiązania. Mam rentę inwalidzką i całą zabierają dłużnicy. Nic mi nie zostaje na życie.
Dlaczego to Pana obciążono długami siostry?
Byłem bardzo naiwny i podpisałem jakieś upoważnienie. Nie wiem, co się jej stało, że wzięła za dużo kredytów. Ktoś pewnie ją podpuścił. Moja bieda trwa już kilka lat, ale został jeszcze tylko rok. Potem się poprawi, bo spłacę wszystko. Nie chciałem obciążać długami dzieci mojej siostry. Zaczynają dopiero dorosłe życie – pokończyli studia i się urządzają. I tak mają ciężko. Z wyższym wykształceniem pracują fizycznie w Tesco.
Ma Pan jakiś fach w ręku? Może mógłby Pan znaleźć stałą pracę?
Byłem kiedyś mistrzem na budowie. Umiem jeździć ciągnikiem, kłaść płytki, tynkować i murować. Mam 65 lat, i wie ksiądz, takich w moim wieku to już nie chcą przyjmować do pracy. Dorabiam, jak się da.
Jest Pan daleko od rodzinnych stron. Czy wyjazd do Olsztyna był zaplanowany?
Znajomy powiedział, że ma na tych terenach siostrę, która ma hodowlę krów. Zaproponował wyjazd na Warmię. Mieliśmy dostać tu mieszkanie, pracę i zarobek. Kiedy przyjechaliśmy do Olsztyna, ukradł mi pieniądze, portfel, komórkę i zniknął. Po Olsztynie poniewierałem się dwa tygodnie. Spotkał mnie starszy pan i zaproponował mieszkanie na działce wypoczynkowej, gdzie miał letni domek. Miałem w międzyczasie znaleźć pracę i stancję, ale nie udało się. Musiałem iść dalej.
Przecież w takich sytuacjach można skorzystać ze schroniska dla bezdomnych. Tam jest opieka. Dlaczego Pan tego nie zrobił?
Byłem tam 20 minut i uciekłem. Tam jest problem z wszami, a ja się tego boję. I tylu tych ludzi w schronisku! Ja jestem typem samotnika. Za Olsztynem znalazłem stary dom, taką ruinę i tam się zatrzymałem. W lesie bałem się spać, bo mogą przyjść dziki albo inne zwierzęta. W tym domu była jakaś rozwalająca się wersalka i stara kołdra. Tam nocowałem.
Jakie uczucie towarzyszyło Panu, gdy zaczął Pan żebrać?
Reakcje ludzi są różne i to najbardziej boli. Przecież nie z własnej woli żebrzę. Dziś jeden z mieszkańców wioski pod Olsztynem wyzywał mnie i pognał. Powiedziałem tylko: „Żeby ci się nie przytrafiło to, co mnie”. A wystarczy tylko normalnie powiedzieć: „Nie mam”, „Nie dam”, „Proszę wyjść”. Czy to takie trudne? Jak może ktoś powiedzieć do mnie: „Ty dziadu”? Ale nie zawsze tak jest. Ostatnio jedna pani poczęstowała mnie kubkiem ciepłej herbaty i tłumaczyła się, że nie ma nic do jedzenia, bo córka dopiero pojechała po zakupy. Ale była bardzo miła.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |