Już nie chorują

O zdrowym rozsądku w zdrowym żywieniu, wyprawie, która zmieniła całą rodzinę, i codziennych wyborach matki z Julitą Bator rozmawia Agata Puścikowska.

Widocznie nie były uczulone na konkretne produkty. Choćby na mleko.

Rzeczywiście nie były. Szkodziło im zupełnie co innego. Odkryłam to dopiero, gdy pojechaliśmy z całą rodziną na Kretę. Po raz pierwszy w życiu z pełnym wyżywieniem. Na miejscu doszliśmy do wniosku, że dzieci mogą jeść wszystko, co chcą. Najwyżej potem odchorują. Ostatecznie jak zapłacone, grzech zmarnować. (śmiech) Jednak, o dziwo, żadne z dzieci się nie pochorowało. Wyjazd wyraźnie im służył, mimo że jadły wszystkie te produkty, które w domu im ewidentnie szkodziły: np. przetwory mleczne. Zaczęłam „śledztwo”. Zastanawiałam się, co spowodowało taką sytuację: zmiana klimatu, świeże powietrze? Zaczęłam czytać na temat specyfiki Krety. Dotarło do mnie, że przez cały wyjazd jedliśmy po prostu żywność zdrową, nieprzetworzoną! Kreta z niej słynie. I nie chodziło o samą dietę śródziemnomorską, czyli konkretne potrawy i przepisy, lecz o produkty, z których zostały przygotowane. Przygotowane raczej metodą domową niż w wielkich fabrykach żywności. Wiedziałam, że w końcu jestem na dobrym tropie i jest szansa, że dom przestanie być wiecznym... szpitalem.

Kolejne tropy to...

…dokształcanie się, wnikliwe czytanie etykiet na produktach. Czytałam, sprawdzałam, co oznaczają zawiłe skróty, np. przeróżne E. Zaczęłam eliminować z diety produkty przetworzone. I zaczęłam po prostu zamieniać gotowe produkty na dania wykonane samodzielnie. Bo moje, własnoręcznie przetworzone we własnej kuchni na pyzy, ziemniaki nie są szkodliwe. Natomiast ziemniaki przetworzone w fabryce, okraszone chemią, stają się pyzami faszerowanymi trucizną. Zaczęłam też czytać o tzw. pseudoalergii. W skrócie wielkim: to sytuacja, gdy testy alergiczne nie wskazują, że pacjent jest uczulony na konkretny produkt, a mimo to ten konkretny produkt ewidentnie szkodzi. Widzimy to, obserwując objawy. I to się zgadzało. Robiłam przecież dzieciom testy alergiczne w kierunku alergii na konserwanty. I zawsze wychodziły... negatywne. Jednak okazało się, że to m.in. konserwanty powodowały ich ciągłe osłabienie, a przez to choroby.

I jak zmieniła Pani chemię na jedzenie?

Stopniowo. Przykład: uwielbialiśmy koncentrat malinowy zmieszany z wodą. Przeczytałam w końcu etykietę tego syropu. Jaki jest jego skład? Syropu glukozowo-fruktozowego, ogromnie szkodliwego, w koncentracie pod dostatkiem, a malin nie było prawie wcale. Zaczęłam więc kupować maliny i sama robić sok. Podobnie zaczęłam po jakimś czasie robić własny jogurt: ze świeżego mleka. Mleko z kartonu się do tego nie nadaje. Nauczyłam się piec mięsa, które zastępują nafaszerowane przeróżnymi chemicznymi polepszaczami i wypełniaczami wędliny. Kupuję wieprzowinę od dostawcy, któremu ufam. Nigdy z supermarketu.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg