– Każdy człowiek, niezależnie od tego, w jaki sposób powstał, jest Bożym dzieckiem. A w tej metodzie, na samym początku, traktuje się go jak produkt – mówi ks. prof. Marian Machinek MSF.
Dwie placówki poinformowały, że w Olsztynie otworzą kliniki oferujące zapłodnienie pozaustrojowe. Pierwsza, prowadzona przez Centrum Artemida z Białegostoku, ruszy już w połowie tego roku. Kierownictwo Artemidy nawiązało już współpracę z lekarzami z Olsztyna, którzy będą pracować w klinice. Planuje się, że będą w stanie wykonać nawet 500 zabiegów in vitro rocznie. W tym roku pary będą musiały za zabieg zapłacić same. Jak wyjaśnia dr Jan Domitrz, ginekolog, klinika kupiła budynki, zakończył się ich remont i finalizowane jest dostarczenie niezbędnego sprzętu.
Kolejną placówkę w Olsztynie zamierza uruchomić sieć klinik Invicta. Jak wyjaśnia Katarzyna Goch, rzeczniczka firmy, uruchomienie tej kliniki jest na wstępnym etapie. Wkrótce firma wystąpi o pozwolenie na budowę. Zakończenie inwestycji i otwarcie kliniki planowane jest na przyszły rok.
Nie wiadomo ile
Program „Leczenie niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego na lata 2013–2016” prowadzony jest przez Ministerstwo Zdrowia. Właśnie tam zgłaszają się pary, które chcą skorzystać z zapłodnienia pozaustrojowego. Ministerstwo prowadzi Rejestr Medycznie Wspomaganej Prokreacji, jednak w jego ramach nie są przetwarzane dane osobowe, które pozwoliłyby na określenie miejsca zameldowania lub zamieszkania par korzystających z programu. – W rejestrze pacjenci są identyfikowani wyłącznie na podstawie numeru PESEL – wyjaśnia rzecznik ministerstwa Krzysztof Bąk. Dlatego nie wiadomo, ile par z naszego województwa korzystało i obecnie korzysta z finansowania in vitro. – Zasady realizacji programu nie przewidują tzw. rejonizacji. Dlatego podanie liczby pacjentów lub par zamieszkałych lub zameldowanych na terenie województwa warmińsko-mazurskiego, które korzystają z programu w poszczególnych placówkach w Polsce, nie jest możliwe. Nie jest możliwe także podanie, chociażby w przybliżeniu, ile pieniędzy zostało przekazanych na ich leczenie oraz jakie są efekty udzielonych im świadczeń – wyjaśnia rzecznik.
Obecnie, według danych z Rejestru Medycznie Wspomaganej Prokreacji, w programie zarejestrowanych jest ponad 19 tys. par, zakwalifikowanych jest ponad 16 tys., zaś w trakcie in vitro ok. 15 tys. par. W wyniku udzielonych świadczeń zostały potwierdzone 6909 ciąże kliniczne i urodziło się 2019 dzieci. – Dane do rejestru są wprowadzane na bieżąco w trakcie leczenia, w związku z czym dla wielu par w trakcie cyklu leczenia niepłodności nie podano informacji, czy została już stwierdzona ciąża kliniczna, a od pacjentek z potwierdzoną ciążą kliniczną nie uzyskano informacji o urodzeniu – dodaje Krzysztof Bąk.
Nikt za nimi nie płacze
Kościół katolicki sprzeciwia się metodzie in vitro. W czym tkwi istota grzechu w tej metodzie? – Polega na takim traktowaniu człowieka, na początku jego egzystencji, jak się nie powinno go traktować, w sposób nieodpowiadający jego godności – podkreśla ks. prof. Marian Machinek MSF, kierownik Katedry Teologii Moralnej i Etyki UWM w Olsztynie. Wyjaśnia, że w przypadku naturalnego zapłodnienia każdy z embrionów, przynajmniej teoretycznie, ma szansę zagnieżdżenia się w łonie matki. Natomiast w przypadku in vitro powoływanych jest do życia szereg embrionów, choć wie się już od samego początku, że część z nich będzie zabita. – Czyli ludzie są powołani do życia, ale nie są kochani i nikt ich wszystkich nie chce, a kiedy giną lub są zamrażani, nikt za nimi nie płacze. Wiadomo, że jeśli powołuje się sześć czy osiem istnień ludzkich, to nie po to, aby je wszystkie przyjąć. I nikt z nich, nawet ten, który później będzie kochany, nie jest na początku akceptowany. Jest tylko „tłumem”, który ma sprawić, że zwiększa się prawdopodobieństwo udanego zapłodnienia pozaustrojowego. Każdy jest traktowany jak liczba, element, nie człowiek. Podlega kontroli jakości, przydatności, szeregowi procesów technologicznych. I to jest istota grzechu in vitro – mówi ks. Machinek.
Od samego początku embriony są przez lekarzy oceniane. Jeżeli któryś z nich nie odpowiada normom, to zostaje wysortowany, czyli człowieka na początku jego rozwoju traktuje się jak produkt przemysłowy. – Każdy człowiek, niezależnie od tego, w jaki sposób powstał, jest Bożym dzieckiem. A tu na samym początku traktuje się go jak produkt, w sposób niegodny – podkreśla. – Nie jest grzechem fakt, że rodzice chcą dziecka. I nie pomniejszamy cierpienia niepłodności. Kościół sprzeciwia się sposobowi, w jaki traktowany jest człowiek – wyjaśnia.
Nie sposób również uciec od pytania, co z osobami, które deklarują swoje bezkrytyczne poparcie dla tej metody. – Publiczne popieranie in vitro jest tym poważniejszym grzechem, im większy wpływ ktoś ma na promowanie tej metody. To samo dotyczy osób, które wykonują in vitro. Odpowiedź na pytanie o to, czy z tym grzechem związana jest ekskomunika, należy do kompetencji kanonistów. Warto jedynie przypomnieć zapis Kodeksu Prawa Kanonicznego, że ekskomunika, mocą samego prawa, dotyka (po zaistnieniu skutku) kogoś, kto dokonuje aborcji, czyli bezpośredniego zabicia nienarodzonego dziecka – wyjaśnia ks. Marian Machinek.
Warto na koniec podkreślić, że in vitro nie jest metodą leczenia niepłodności, jak nazywają ją niektórzy, a pozaustrojowym zapłodnieniem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |