Chociaż spotkanie odbyło się w sali gimnastycznej przy szkole podstawowej, głównym tematem nie była piłka halowa. Bo w czasie dwugodzinnej konferencji ojcowie rozmawiali o swoich doświadczeniach.
Warsztaty poprowadził Jakub Kornacki, muzyk i aktor, który przyznaje, że nie wie, jak udaje mu się połączyć napięty grafik z wychowaniem dwójki dzieci. – To z całą pewnością Boża zasługa, bo tak jak w życiu czasu raz jest więcej, a raz mniej – mówi z uśmiechem. Zapytany, czy uważa się za superojca, początkowo stanowczo odpowiada: „nie”. Dopiero po chwili dodaje: – Bo jeżeli jest to ktoś taki, kto nie popełnia błędów, to na pewno takim ojcem nie jestem. Ale jeżeli supertata potrafi zainspirować swoje dzieciaki i dać im motywację do realizowania siebie, to zdecydowanie mogę siebie tak nazwać.
Nie pamięta, jakie myśli towarzyszyły mu kiedy dowiedział się, że zostanie ojcem. – Pamiętam jedynie ogromną radość i pierwsze słowa żony do syna: „kocham cię” oraz to, że zanim się urodził, śpiewałem mu – wspomina. Po porodzie został tatą na cały etat. – W trzeciej dobie, instruowany przez położną, przewijałem go i był to pierwszy raz, kiedy Piotrek przy przewijaniu nie płakał, a ja pękałem z dumy – mówi. I dumny jest nadal, że dzieci mogą się do niego zwrócić w każdej sprawie. – Rozmawiam z nimi i staram się odpowiadać na wszystkie, nawet najbardziej krępujące pytania. Nie chcę, żeby swoją wiedzę o życiu czerpały z internetu – mówi.
Kornacki podkreśla, że zwłaszcza wychowanie syna jest wyzwaniem. – Bo kształtujemy przyszłego męża i ojca. Jednocześnie stanowczo zaprzecza stwierdzeniu, że synowie są ojców, a córki matek. – Dzieci potrzebują dwójki rodziców. Nawet, jeśli w okresie dorastania córka bardziej potrzebuje matki, to relacja, którą udaje się stworzyć z ojcem, z pewnością zaowocuje porozumieniem w dorosłym życiu – mówi.
Bo rodzicielstwo nie jest wyłącznie przywilejem matki. – Mężczyzna jest też po to, żeby towarzyszyć dziecku, a nie tylko przynosić pieniądze do domu – wyjaśnia. I dodaje: – Zostaliśmy, my, mężczyźni, wtłoczeni w rolę „zarabiacza”, który o wychowaniu potomstwa decyduje coraz rzadziej.
Na szczęście, jak sam przyznaje, zauważa, że coraz częściej w środowiskach ludzi wierzących na nowo próbuje się zdefiniować, czym jest rodzina i jakie są jej zadania. – Patrząc na mężczyzn – ojców, odnoszę wrażenie, że się alienują, a przecież prawdziwy facet ma naturę zdobywcy-wojownika, który nie boi się walnąć pięścią w stół w obronie swojej rodziny ani mieć własnego zdania. Nie dajmy się zepchnąć do narożnika! – mówi.
I właśnie o tym i o byciu idolem rozmawiał z ojcami Jakub Kornacki na warsztatach w Bojanie. Uczestnicy nie mają wątpliwości, że ojcem jest się przez całe życie. Dariusz Kitowski przyjechał na warsztaty z Wejherowa, bo zainteresowało go hasło konferencji. Chociaż ojcem jest od 15 lat, uważa, że w „temacie ojcostwa dokształcać trzeba się ciągle”. Przyznaje, że bycie tatą w dzisiejszych czasach, gdy mieć znaczy więcej niż być, jest wyzwaniem.
– Nie żyjemy tak, jak dawniej, w rodzinach wielopokoleniowych, przez to nie mamy możliwości obserwowania naszych dziadków czy ojców i czasami mylnie nam się wydaje, że z problemami wychowawczymi poradzimy sobie sami, ale niestety nie zawsze tak się da, a refleksja najczęściej przychodzi zbyt późno, by wszystkie błędy naprawić – mówi.
A czy pracujący mężczyźni mogą być przykładnymi ojcami dla swoich synów? Marcin Damięcki, który bez problemu godzi rolę ojca z pracą zawodową, wyjaśnia, że jest to kwestia podjęcia jednej decyzji. – Zamiast wygodnej kanapy i filmu w telewizji wybieram rower albo piłkę nożną z synami – mówi. Bo rola ojca jest kluczowa, aby w dzisiejszym świecie wychować dzieci na osoby niezależne o bardzo twardym kręgosłupie moralnym. – Coraz częściej zauważam, że wartościowe kobiety mają problem ze znalezieniem równie wartościowych facetów, a przecież to, jakimi mężczyznami jesteśmy, w dużym stopniu zależy właśnie od ojca – tłumaczy. Dlatego ojcostwo traktuje jak wielką odpowiedzialność. – Nie chcę, żeby moi synowie byli egoistami zapatrzonymi w siebie. Muszą umieć podejmować odpowiedzialne decyzje, bo przecież sami będą kiedyś ojcami – dodaje.
Warsztaty „Zostań idolem swojego syna” były ostatnim z cyklu trzech spotkań zorganizowanych przez Stowarzyszenie Ewangelizacyjne Koinonia Jan Chrzciciel w ramach projektu pod nazwą „Bo ja nie boję się zmian”. Konferencje przygotowano tak, aby każdy znalazł coś dla siebie. – Zauważyliśmy potrzebę organizacji warsztatów poświęconych rodzinie – wyjaśnia Agnieszka Bubacz z Koinonii Jan Chrzciciel. Stąd pomysł na cały cykl. – Pierwsze spotkanie SMS, czyli Siła Miłość Satysfakcja, były warsztatami ogólnymi dla rodziców, natomiast następną konferencję o relacji matki z córką skierowaliśmy wyłącznie do matek.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |