Co dzieje się za murami ZOL? Pytają o to czasem media, pytają też rodziny pacjentów. Sprawdziliśmy: nic złego.
Nic do ukrycia
Ważną rolę w opiece nad chorymi spełniają fizjoterapeuci, którzy odpowiadają m.in. za rehabilitację chorych. – W przypadku pacjentów nieprzytomnych, wykazujących terminalną fazę otępienia i leżących, bez możliwości bezpiecznej pionizacji, nie ma mowy o tradycyjnie rozumianej rehabilitacji. Jest natomiast bierna. Również gdy pacjenci bardziej sprawni proszą, żeby danego dnia nie namawiać ich do rehabilitacji, bo źle się czują, szanujemy to – opowiada dr Kubicz.
Zakład opiekuńczo-leczniczy trudno sobie wyobrazić bez dobrych psychologów – ich opieki potrzebują zarówno pacjenci, jak i ich rodziny. Nieraz trzeba nawet załagodzić poczucie winy z powodu oddania rodzica do zakładu. Czasem wymaga to pomocy w naprawianiu relacji w rodzinie. – Najpierw staramy się zaprzyjaźnić pacjenta z otoczeniem, a później prowadzimy terapię, która ma m.in. sprawić, że chory będzie czuł się bezpiecznie. Z kolei terapia neuropsychologiczna i logopedyczna ma usprawniać mowę i pamięć. By codzienność nie była monotonna, organizowane są również pikniki, koncerty. W zakładzie rodzina może odwiedzać chorego nawet przez cały dzień i taka współpraca jest bardzo cenna. Obecność bliskich dobrze wpływa na pacjentów. Otwarte cały czas drzwi najlepiej świadczą o tym, że nie mamy niczego do ukrycia – mówią psychologowie zakładu.
Część rodzin chętnie korzysta z takiej możliwości – są bardzo związane z pacjentami i zauważają dobre efekty terapii. Są jednak i takie rodziny, które – mając niesłuszne poczucie winy – przychodzą do zakładu z negatywnym nastawieniem, a małe problemy urastają wtedy do ogromnych rozmiarów.
Zakład przy Wielickiej może się też pochwalić własną kuchnią, w której przygotowywane są domowe posiłki dla pacjentów, dostosowane do ich diet. – Pacjenci nieprzytomni, niemogący połykać, karmieni są dojelitowo, tzw. dietą przemysłową. Opiekun prawny każdego pacjenta musi wyrazić na to zgodę – tłumaczy dyrektor Czekaj.
Warto też dodać, że szefostwo zakładu od wielu lat zdobywa pieniądze (obecnie m.in. z tzw. grantów norweskich) na remont zakładu, dzięki czemu odnawiane są kolejne jego pawilony.
– O zakładzie mogę powiedzieć jedno: dobrze tu o mnie i o innych pacjentów dbają. Nie czuję tu samotności, nikt mi niczego nie odmawia, a znajomi, którzy mnie odwiedzają, nawet lekko zazdroszczą, że mam tak dobrze – mówi pani Matylda.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |