Pięcioro dzieci. Duży brązowy dom. Radości i smutki. Zajrzysz?
Trudne tematy również
Kasia pisze w miarę regularnie, raz w tygodniu. Często nocą, gdy cały duży brązowy dom śpi. I gdy wszystkie domowe obowiązki wypełnione. Do wpisów dodaje autorskie zdjęcia. Jak sama mówi, działa w kulturze obrazka, więc szanuje jej (trudne) prawa. – Niedawno spore zainteresowanie wywołał wpis o homeschoolingu. Bo chociaż nasze dzieci chodziły i chodzą do szkół, bywa, że dla ich dobra i za ich zgodą przez jakiś czas uczą się w domu. Marysia w ten sposób przygotowywała się do matury i zdała ją świetnie. Od września również Asia będzie uczyć się w domu. Ale największy chyba odzew wywołał trudny temat. Wpis okupiony własnymi łzami i trudnymi doświadczeniami. Temat poronień. Wpis wzruszył matki po stracie, ale i ojców. Bardzo wielu mężczyzn pisało potem do Kasi, dzieląc się własnym bólem. – Czasem myślę, że Pan Bóg kazał pisać mi bloga tylko po to, żebym poruszyła właśnie ten temat...
Misyjka bez laurki
Niejednokrotnie kiedy pisze się o wartościach, rodzinie i dzieciach, wychodzi nazbyt laurkowo. – Nie u mnie! Po pierwsze właśnie dlatego, że poruszam i trudne sprawy. A po drugie – bo piszę szczerze. Niedawno szczerze opisałam, jak skłóciłam się z mężem, wyszłam z domu w klapkach, zmarzłam, spłakałam się i zabłądziłam. Po drodze zmówiłam Różaniec i... złość mi przeszła. W dodatku dotarło do mnie, że może mąż miał rację (trochę) – śmieje się Kasia. A mąż nie protestuje. Przeciwnie, wspiera blogerską karierę żony. Bo jak już pisać o rodzinie, to bez lukru. A duże (już) dzieci? Są też częstymi bohaterami matczynych wpisów?
– Wszystkie dzieci pytałam o zgodę i wszystkie nie tylko się zgodziły, ale i kibicują temu mojemu pisaniu – mówi Kasia. – Więcej! Nawet mój młody zięć dołączył do naszej gromadki jako... kolejny bohater bloga – śmieje się Kasia. – Może bał się odmówić teściowej? Bo mama z dużego, brązowego domu jest postacią flagową. Ale równie ważny jest bohater zbiorowy. Czyli duża, kochająca się, zwyczajna rodzina. – Czy pisanie jest moją misją? Za duże słowo. Ale lubię to robić, widzę w tym wartość. I wiem, że pomagam ludziom. Więc misja to nie jest, ale... misyjka z pewnością. Mam misyjkę w dużym brązowym domu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |