Pojawiły się informacje, jakoby dyskutowana obecnie w Sejmie ustawa o uzgodnieniu płci została przygotowana przez byłego już wiceministra sprawiedliwości Michała Królikowskiego. - To fałsz - powiedział serwisowi gosc.pl prof. Królikowski.
Skąd zatem wzięła dementowana przez niego informacja?
Prof. Królikowski wspomina, że gdy jeszcze pracował w resorcie sprawiedliwości, powstały dwa projekty ustawy w tej kwestii: pierwszy - rządowy i drugi - poselski, firmowany przez Annę Grodzką. Ten ostatni budził jego poważne zastrzeżenia. Na pewnym etapie doszło do 10-miesięcznych negocjacji, który owocem było wprowadzenie najważniejszych elementów projektu rządowego do projektu poselskiego i zbudowanie w ten sposób akceptowalnego dla obu stron kompromisu, umożliwiającego szybkie uchwalenie prawa, regulującego te kwestie. Jednak gdy Marek Biernacki przestał być ministrem sprawiedliwości, a Michał Królikowski - jego zastępcą, kompromis ten upadł. Projekt poselski wrócił do swej pierwotnej, budzącej zastrzeżenia formy i jest właśnie przeprowadzany przez parlament.
Prof. Królikowski wymienia trzy grupy swych zastrzeżeń wobec tego projektu.
Po pierwsze, brak w nim wyjaśnienia podstaw legalności przeprowadzenia zabiegu chirurgicznej korekty płci w kontekście art. art. 156 kodeksu karnego, który zabrania powodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, np. w postaci pozbawienia możliwości płodzenia dzieci.
Po drugie, brak regulacji, gwarantującej, że orzeczenia sądu w sprawie korekty aktów stanu cywilnego wydawane będą jedynie osobom, które rzeczywiście mają problem transseksualny. Według projektu kompromisowego, podstawą takiego orzeczenia miała być opinia komisji lekarskiej, według projektu poselskiego - wystarczy skierowanie na zabieg od psychiatry.
Trzeci problem polega na tym, że projekt Grodzkiej nie przewiduje badania formalnego, dotyczące statusu osoby w relacjach rodzinnych. O co chodzi? - Według naszego projektu, stosownego orzeczenia nie mogła otrzymać osoba, pozostająca w związku małżeńskim. Trzeba było się wcześniej rozwieść. Po co? Choćby dlatego, żeby nie doprowadzić do skutku w postaci istnienia małżeństwa między osobami tej samej płci metrykalnej - wyjaśnia prof. Królikowski.
Czwarty problem to brak regulacji roli, w jakiej ma występować osoba dokonująca korekty płci w stosunku do swoich dzieci - zarówno tych żyjących, jak i tych, które jeszcze urodzi.
- Dzięki uchwalonej właśnie ustawie o in vitro, kobieta, która zostanie mężczyzną, ale nadal będzie miała macicę, będzie mogła skorzystać z zapłodnienia in vitro (przez plemniki dawcy anonimowego) i zostać dla dziecka…, no, właśnie, kim? - pyta były wiceminister sprawiedliwości.
- Nieuregulowanie wszystkich tych kwestii w projekcie poselskim uniemożliwiało mi jego akceptację - podsumowuje prof. Królikowski.