Własne przyjęcia weselne oni i ich goście przeżyli bez kropli alkoholu. Paradoksalnie po to, żeby się dobrze bawić.
Ponad 100 osób wzięło udział w XXI Ogólnopolskim Spotkaniu Małżeństw, które miały wesela bezalkoholowe, „Wesele wesel”. Spotkanie odbyło się w Krynicy-Zdroju przy par. pw. św. Antoniego. Organizowali je Ania i Bartek Stelmachowie z Łabowej.
– Czasem pytają, skąd wesele bezalkoholowe, czy to może z oszczędności – uśmiecha się Ania. Bartek zapewnia, że może być wręcz odwrotnie. Drożej. – Żeby godnie i fajnie przyjąć gości, musisz zorganizować świetną muzykę, czasem wodzireja, porządną zabawę, dobre jedzenie i dobre picie. Mieliśmy na weselu prawie 120 gości. Na poprawiny przyszło 96, wszyscy poza tymi, którzy musieli wyjechać. Nie było kropli alkoholu – mówią.
Renata Szyszka z Krynicy mówi, że ona z mężem nie miała kłopotu z podjęciem decyzji o bezalkoholowym weselu. – Byliśmy w oazie wcześniej, mieliśmy doświadczenie Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Dla nas to była naturalna decyzja. Cieszymy się, że rodzina i goście to uszanowali – opowiada. Jeśli się chce, to można, tylko trzeba wiedzieć, dlaczego warto.
Choroba duszy
Zofia Bąk z Wierzchosławic. 15 lat po ślubie. – Chodzi o to, żeby się świadomie bawić. Alkohol zniekształca. Są ludzie, którym po paru piwkach czy wódeczce świetnie się siedzi i gada, znakomicie się bawią, a bez alkoholu im nic nie idzie. Może to jest jakiś problem, może nie są sobą? – pyta.
Wielu ludzi podejmujących abstynencję, nie tylko weselną, ale życiową, ma za sobą traumatyczne przeżycia rodzinne. Wielu z nich abstynencję wybiera, traktując to jako ofiarę, żeby zawalczyć u Pana Boga o trzeźwość innych. – Alkoholizm jest chorobą duszy. Jest zniewoleniem, a to ma wielkie konsekwencje w życiu rodzinnym, społecznym – mówi Bartłomiej Stelmach.
Rodziny zgromadzone na krynickim spotkaniu nie tylko się modlą, rozmawiają ze sobą, ale też wychodzą na zewnątrz, ze świadectwem, m.in. na krynicki deptak. – Hasłem spotkania są słowa „Nawrócenie i ewangelizacja”. Krynica ma wielu mieszkańców, jest tu wielu gości, którzy przyjeżdżają ze swoimi problemami. Chcemy ewangelizować, dawać świadectwo tego, że warto być trzeźwym, warto walczyć, starać się o własne małżeństwo, dla siebie, dla dzieci – dodają Stelmachowie.
Uratowaliśmy się wzajemnie
Mówią Melania i Wojciech Wielgoszowie z Łętowego
Wojciech: – Jesteśmy trzy miesiące małżeństwem. Postanowiliśmy zorganizować bezalkoholowe wesele, także jako podziękowanie mojemu tacie za to, że ostatnie 10 lat przed śmiercią żył w trzeźwości. Wiem, że męczył się z tym bardzo, nie było mu łatwo, ale prowadził grupę AA. Zawsze zaangażowani byliśmy w te spotkania. Nie ciągnęło mnie do alkoholu. Widziałem, jak rodzina cierpiała, jak mama cierpiała, ile było krzywd i ile przemocy w rodzinie. Są osoby, które poszły w mojej rodzinie drogą trzeźwości, są i takie, które nie potrafiły sobie poradzić. Coś jednak dziedziczymy.
Melania: – Dopóki nie poznałam Wojtka, nie wiedziałam w ogóle, że mogą być wesela bezalkoholowe. Pochodzę z gór. Pije się, i to dużo. Mam wrażenie, że my przez to, że się poznaliśmy, uratowaliśmy siebie nawzajem. Chcemy żyć trzeźwo, wychować w takiej atmosferze dzieci, których na razie nie mamy. Po to, żeby dać im szansę, nie obciążać ich naszymi słabościami. Są grzechy pokoleniowe, nie chcemy, by przez nasze picie nasze dzieci były kiedyś zniewolone.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |