Sylwia Zając czekała na maleństwo cztery i pół roku. Monika Kasprzyca – dwadzieścia lat. Mówią, że to cuda, które zdarzyły się przy pomocy mądrego lekarza.
Sylwia Zając o naprotechnologii dowiedziała się z ulotek, na które trafiła w Licheniu, kiedy jako katechetka pojechała tam na pielgrzymkę z dziećmi pierwszokomunijnymi. Monika Kasprzyca wpadła na tę informację podczas spotkań ogniska wspólnoty Świętej Rodziny w Rybniku. – To było odkrycie, że istnieje sposób, który pomaga w poczęciu dziecka w sposób naturalny, zgodnie z rytmem cyklu każdej kobiety, przy wsparciu szczegółowej diagnostyki medycznej – opowiada. – Ja straciłam nadzieję na dziecko, ale chciałam żyć jak człowiek, bez stałego brania hormonów. – Naprotechnologia to szansa dla osób, które chcą być traktowane z szacunkiem i godnością, nie godzą się na faszerowanie chemią – podkreśla Sylwia Zając. – To też okazja, żeby wsłuchać się w siebie i poznać swój organizm.
Doktor Przemysław Binkiewicz, do którego obie trafiły, najpierw podjął zdecydowane działania medyczne, a kiedy zrealizował swój plan, przyznał: „Zrobiłem, co do mnie należało, dziecko powinno się począć. Teraz wszystko w rękach Boga”. – Od początku zapewniał o modlitwie – wspomina Sylwia Zając. – Kiedy zadzwoniłam z wiadomością, że jestem w ciąży, nie był zdziwiony. „Wierzyłem, że tak się stanie” – powiedział. Zrozumiałam, dlaczego każda wizyta u niego działała na mnie tak uspokajająco.
Delikatne kopniaczki
Sylwia Zając, 33-letnia katechetka w szkole podstawowej w Krotoszynie, jest w 22. tygodniu ciąży. – Kiedy ostatnio robiliśmy USG, maleństwo miało zaciśnięte nóżki, więc nie było widać, jaką ma płeć, a rączki złożyło jak do modlitwy – opowiada. – Jakby przyłączyło się do naszych modlitw, bo jest wyproszone u Boga. Z Łukaszem, pracującym w firmie samochodowej, pobrali się 21 sierpnia 2010 r. – Po półtora roku bezskutecznych starań o dziecko zostałam skierowana na badania hormonalne. Okazało się, że mam wysoką prolaktynę i lekarz kazał mi się udać do poradni leczenia niepłodności. Kiedy na badaniu HSG, diagnozującym drożność jajowodów, stwierdzono, że wszystko jest w porządku, a do zapłodnienia nie może dojść, pan doktor zaproponował nam inseminację albo in vitro. Stanowczo odmówiliśmy, tłumacząc, że to niezgodne z naszym sumieniem.
Kiedy dowiedzieliśmy się o naprotechnologii, zaczęliśmy szukać stosujących ją lekarzy. We Wrocławiu znaleźliśmy dr Urszulę Sieradzką. Bardzo dogłębnie zajęła się naszym problemem – zrobiła wywiad, badania ginekologiczne, hormonalne i USG. W obrazie USG widać było torbiel w prawym jajniku. Dr Sieradzka przypuszczała, że to endometrioza, i dlatego skierowała nas do dr. Binkiewicza, który zajmuje się jej chirurgicznym leczeniem. 30 kwietnia 2013 r. doktor wykonał u mnie laparoskopię. Potem musiałam zacząć obserwować swój organizm. Opatrznościowo trafiliśmy w Kaliszu do Agnieszki Kupis-Kowalskiej, instruktorki pomocnego w naprotechnologii modelu rozpoznawania płodności, tzw. modelu Creightona. Polega on na obserwacji śluzu szyjki macicy, wydzieliny pochwowej, długości cyklu, intensywności krwawień miesiączkowych, występowania plamień i zapisywania tych informacji na karcie. Każdego dnia oznaczałam je specjalnymi znaczkami, które podczas wizyt analizował lekarz. Te obserwacje trwały dwa lata, od maja 2013 r.
21 marca 2015 r. na teście ciążowym zobaczyłam dwie kreski. Nie wierzyłam własnym oczom! Radość była ogromna, zwłaszcza że lada moment czekała mnie kolejna laparoskopia, bo pojawiły się kolejne ogniska endometriozy. Podczas drugiego badania HSG kontrast przechodził z oporem przez jajowody. Mąż, który akurat miał dzień wolny, z przekonaniem powiedział: „To jest na pewno to. Wreszcie nadszedł ten czas”. Wspierał mnie przez te lata, a wtedy powiedział, że miał pewność, że ta chwila prędzej czy później nadejdzie. Tego dnia spotykaliśmy się na imieninach mojego taty Józefa. Miałam łzy w oczach, kiedy oznajmiłam tę nowinę przy stole rodzicom, bratu i trzem siostrom. Oni też nie mogli powstrzymać się od wzruszenia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |