O tym, że słowo potrafi zabić, nie trzeba nikogo przekonywać. Zwłaszcza słowo ostre jak brzytwa, którego ofiarą coraz częściej, w internetowej sieci, pada młody człowiek.
Dwa przykłady postów zamieszczonych na jednym z regionalnych portali: „Ciepła posadka pod ramieniem […] nicnierobienie pasuje ci. Kiedyś nadejdzie dzień, że będziesz bezrobotna, jestem tego pewien i życzę ci wszystkiego najgorszego. Nie potrafiłaś wychować dobrze syna, bo sama nie jesteś wychowana”. „Koń cię walnął w łeb rybowaty? A może cysorz mocno zaglądnął ci, matole, do…? A może się zbyt z tobą cyndolił jako z nieudacznikiem i niezbyt bystrym łosiołkiem?”. Opluwanie, obrażanie, poniżanie, ośmieszanie, pomawianie, atakowanie najbliższych danej osoby jest w internecie na porządku dziennym. Zjawisko to nawet zyskało już swoje nazwy – cyberprzemoc oraz hating. Nie jest całkiem nowe. Liczy sobie już kilkanaście lat. Od kilku lat nasiliło się głównie z uwagi na powszechny dostęp do sieci i niezwykłą łatwość zamieszczania w niej informacji, zdjęć, filmików. Wszak miliony Polaków – zarówno dorosłych, jak i nieletnich – ma przy sobie komputer, bo tym są dzisiejsze telefony komórkowe – smartfony.
Rozpruta poduszka
– Każda informacja, zdjęcie, które powoduje u nas obniżenie nastroju, złe samopoczucie już może być uznana z cyberprzemoc – wyjaśnia aspirant sztabowy Andrzej Barnaś z Zespołu ds. Prewencji Kryminalnej Nieletnich i Patologii Komendy Miejskiej Policji w Tarnobrzegu. – Jest to bowiem atak psychologiczny ukierunkowany na konkretną osobę. W przypadku cyberprzemocy nie mamy bowiem do czynienia z przemocą fizyczną tylko psychologiczną, nie mniej groźną od tej pierwszej. Jeszcze kilkanaście lat wstecz, jeżeli ktoś chciał kogoś ośmieszyć, obrazić, ale bał się uczynić to z otwartą przyłbicą, wypisywał jakieś hasła na murach, chodnikach. Grono odbiorców było jednak ograniczone, a i ryzyko przyłapania na gorącym uczynku było spore, nawet nocną porą. Sprawca mógł być szybko ujawniony, a ofiara miała okazję „sam na sam”, np. za szkołą, wyrównać rachunki, których efektem były najczęściej porozbijane nosy. I na tym najczęściej sprawa się kończyła. Od kiedy nasz świat zawojowały komputery i internet, zmienił się rodzaj przemocy stosowanej przez dzieci i młodzież w stosunku do swych rówieśników.
– Dawniej trzeba było mieć odwagę cywilną, by stanąć twarzą w twarz i zmierzyć się na siły – zauważa asp. szt. Andrzej Barnaś. – Dzisiaj wystarczy usiąść w zacisznym miejscu z laptopem na kolanach albo smartfonem w ręku, by w kogoś uderzyć. A siła rażenia jest niezwykle duża, może bowiem trafić do niezliczonej liczby odbiorców na całym świecie. I ta jedna informacja zaczyna żyć swoim życiem bez kontroli. Nawet, gdy zostanie wycofana, to zawsze coś po niej zostanie. Podczas spotkań z uczniami w szkołach przyrównuję to do rozprutej na wietrze puchowej poduszki. Nigdy nie uda się ponownie zebrać wszystkich piór, tak też jest z tym, co zamieszczamy w sieci.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |