Wiele razy wydawało się, że już koniec. Mówiłam: „Panie Boże, dałeś mi ją, nie zabieraj”.
Po coś Ania taka jest
Sama zaczyna mówić o modlitwie. – Mnie trzymie modlitwa, tak szczerze mówiąc. Już kiedyś chciałam to siostrze wytłumaczyć. Mam swoje modlitwy, koronki nie koronki, różnego rodzaju, do Ducha Świętego, do Oblicza i do Miłosierdzia, nowenny i inne modlitwy specjalne. Jedne modlitwy mam ustawione codziennie – bo należę do Żywego Różańca i do margaretki za naszego księdza, a inne sobie dobieram w zależności od chwili. Nigdy nie modliłam się o cudowne uzdrowienie, ale to, co chciałam, bardzo często wymodliłam. Wiele razy w szpitalu wydawało mi się, że to już koniec, koniec. Aleśmy wyszli. Mówiłam: „Panie Boże, dałeś mi ją, nie zabieraj” – mówi.
Opowiada o duchowych pytaniach o chorobę Ani. – Dostałam ją, coś musiało być powodem, że dostałam ją. I jestem z nią. Po coś Ania taka jest. Kiedyś jeden z misjonarzy powiedział, że choroba to jest pokuta, opieka nad chorym to odkupienie grzechów. I ja tak myślałam, że to za moje grzechy Ania jest chora. Ale już tak nie myślę. W tamtym roku na pielgrzymce chorych podszedł do nas biskup Rudolf Pierskała, opowiedziałam mu o Ani i o sobie, a on powiedział, że to nie jest kara, tylko błogosławieństwo – opowiada Sylwia Werner.
Ania ma więcej miłości
Nie jest to na pewno błogosławieństwo łatwe. Chyba niewielu chciałoby się zamienić z Sylwią Werner z Ostrożnicy, byłą sprzedawczynią w GS i młodzieżowym klubie „Ruchu”, intendentką przedszkola, i przeżyć to, co razem z Anią przeżyła przez 23 lata: setki wizyt u lekarzy, pobyty w szpitalach, lęk o przyszłość, niekiedy niezrozumiałą obojętność „systemu” wobec dziecka (np. wózek dostała dopiero gdy dziewczynka miała 10 lat). Łatwiej byłoby oddać Anię.
– Nie ma takich rzeczy, których nie można przeżyć, ani krzyżyka, którego nie można udźwignąć. Dziecko to nie jest towar, który można po kupieniu oddać do reklamacji. To jest żywa istota, moje dziecko. Potrzebuje miłości. Przecież w tych zakładach tyle jej nie dostanie. Mnie się wydaje, że Ania tu dostaje więcej miłości. Zawsze będzie potrzebować opieki, przytulenia, pohusiania na kolanach. I chociaż mamy problem, żeby się porozumieć, to Ania wie, co ja mówię. Ale to jest ten typ, że musi mieć to, czego chce.
Ania, co jeszcze powiedzieć o Tobie? Cieszysz się? – kończy Sylwia Werner.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |