– Trzeba mieć dużo samozaparcia, aby pięć lub sześć razy w tygodniu iść na trening. Po pracy, gdy jestem wyczerpany, mobilizuję się, żeby pomachać mieczem – mówi Grzegorz Krasowski.
Grunwald kojarzy się współcześnie wielu osobom z inscenizacją bitwy z roku 1410. Tłumy miłośników średniowiecznej potyczki przyjeżdżają na grunwaldzkie pola, aby zobaczyć króla Jagiełłę, który zwycięża Krzyżaków. Jednak już kilka dni przed spektaklem przyjeżdżają setki miłośników średniowiecznych strojów i zwyczajów z całego świata, żeby przez pięć dni żyć tak, jak dawni rycerze.
Rycerskie zrękowiny
– Przyjechaliśmy z całą rodziną z Poznania. Wszyscy nosimy ubrania z dawnych czasów. Jeden z moich synów jest nawet giermkiem rycerza. To nasza pierwsza wyprawa do Grunwaldu, której „sprawcami” są nasi sąsiedzi, bo to oni zarazili nas rok temu tematyką średniowieczną. Ale traktujemy ten pobyt jako dobry czas na odpoczynek i oderwanie się od szalonego tempa życia. Oboje z mężem dużo pracujemy, a do tego jeszcze dochodzi opieka nad trójką dzieci – mówi Danuta Bielecka. Cała rodzina chwali sobie formę spędzania wolnego czasu na grunwaldzkich polach. Wszystko według nich jest tu prostsze i zdrowsze. Mieszkają w namiocie i kosztują regionalnych potraw. Dzieci upodobały sobie kiszone ogórki domowej roboty. I nawet nie dopominają się o chipsy.
Mieszkańcy średniowiecznego grodu mieli zresztą wiele okazji, aby uczestniczyć w różnych wydarzeniach. Był turniej piłki średniowiecznej i różne turnieje militarne. Jedną z atrakcji obchodów rocznicy grunwaldzkiej bitwy były Mistrzostwa Polski Miecza Długiego „O Złoty Miecz Grunwaldu”.
Na grunwaldzkich polach stanęli naprzeciw siebie rycerze, którzy przeszli wcześniejsze kwalifikacje. Jak podkreślano wielokrotnie, byli to najlepsi zawodnicy nie tylko w Polsce, ale także na świecie. Wszystkie walki trwały po 90 sekund. Każdy cios silnie osadzony od łokcia w górę i od kolana w górę był nagradzany punktem. Nie można było zadawać pchnięć, a miecze były tępe. Dodatkowe punkty można było zdobyć, przewracając przeciwnika, stojąc jednocześnie samemu na nogach. Łydki i przedramiona nie były punktowane. W zawodach wzięło udział 10 rycerzy.
Na początku zawodów uczestników i widzów czekała niespodzianka. W pewnym momencie o głos poprosiła królowa Roma, otoczona damami dworu. – Jest między nami rycerz Marcin, który jest przyjacielem mojej służki Olgi. Ma do niej jedno bardzo ważne pytanie – powiedziała. Wtedy odziany w rycerski strój mężczyzna klęknął przez służką Olgą i oświadczył się, co zostało nagrodzone gromkimi brawami. I nie była to inscenizacja. Potem zaczęły się zawody, które zadziwiły wielu widzów, bo walki były zawzięte i na pierwszy rzut oka niebezpieczne.
– Nie sądziłam, że oni będą się bili tak poważnie. To wygląda na prawdziwą bitwę. Ale podziwiam ich umiejętności. Potyczki trwają tylko nieco ponad minutę, a rycerze są po nich naprawdę wyczerpani. To pewnie przez te zbroje – mówi Anna Jarmoch z Warszawy. Ostatecznie zawody wygrał Krzysztof Szatecki i otrzymał podczas ceremonii złoty miecz. Drugie miejsce zajął Piotr Kriger, wyróżniający się wśród rycerzy tym, że przed każdą walką odmawiał modlitwę na klęczkach.
Raniące miecze
Wśród zawodników był także Grzegorz Krasowski, mieszkaniec leżącego nieopodal Olsztynka. Zajął siódme miejsce. – Pasję do rycerstwa mam od dzieciństwa. Pamiętam, że na podwórku ganiałem z kijami, aby walczyć. W gimnazjum wstąpiłem do bractwa rycerskiego. Mam teraz 24 lata, a więc jestem w bractwie już 10 lat – mówi Grzegorz. Żeby zostać rycerzem, musiał wykazać się wolą walki i chęcią uczestniczenia w treningach. Walki na miecze są formą sportu i wymagają nieustannego samodoskonalenia. – Trzeba mieć dużo samozaparcia, aby pięć lub sześć razy w tygodniu iść na trening. Po pracy, gdy jestem wyczerpany, mobilizuję się, żeby pomachać mieczem. A polega to między innymi na okładaniu opon i manekinów – wyjaśnia Grzegorz.
Należy do Konwentu św. Piotra w Olsztynku, który swoją nazwę wziął od patrona miasta. Obecnie w jego grupie jest pięciu walczących rycerzy i wszyscy reprezentują wysoki poziom umiejętności. Grzegorz sądzi, że jeden z najwyższych na Warmii i Mazurach. Na czym polega fascynacja właśnie tym sportem? – Żadne sztuki walki mnie nie interesują tak, jak szermierka historyczna i walki rycerskie. To są dwie różne dziedziny, różniące się od siebie. Ja uprawiam obydwie. Do szermierki historycznej używa się sprzętu współczesnego, według zasad traktatów historycznych – wyjaśnia rycerz z Olsztynka.
Oprócz umiejętności posługiwania się mieczem potrzebny jest, oczywiście, odpowiedni strój. Sporządzony został dla Grzegorza przez zawodowych płatnerzy. Misterna robota robi wrażenie, bo wszystko musi być dopasowane do danej osoby. Zbroja została zrobiona z jednomilimetrowej blachy hartowanej sprężynowej. Jest to obecnie standard w walkach rycerskich, bo daje optymalne parametry w kategorii wagi i wytrzymałości. – Jest to drogie hobby. Powiem tylko tyle, że dobre i bezpieczne rękawice kosztują od 1200 zł w górę – mówi Grzegorz Krasowski.
Do fizycznej tężyzny i zbroi dochodzi także wiedza historyczna. Zbroje muszą być na przykład wykonane na podstawie znalezisk, rycin, przekazów pisemnych i nagrobków z okresu średniowiecza. Czy walki na miecze są niebezpieczne? Grzegorz zaliczył wielokrotne wypadnięcie barku i ma obcięty kawałek palca. Pomimo zachowania zasad bezpieczeństwa, zdarzają się momenty, kiedy musi interweniować pomoc medyczna. Tak było podczas tegorocznego turnieju. Dwa razy przerywano potyczkis z powodu kontuzji zawodników.
Podczas gdy Grzegorz walczył, wśród publiczności byli obecni jego mama Anna i tata Jacek, obydwoje przebrani w średniowieczne stroje. Widać było, że przeżywają potyczkę syna. Pewnie martwili się, aby mu się nic nie stało.
Ze względu na bezpieczeństwo i rodziców, młody rycerz nie bierze udziału w walkach grupowych, bo podczas nich łatwo można nabawić się kontuzji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.