Rodzina Anny i Krzysztofa Kowalewskich kilka lat temu niespodzianie powiększyła się. Jej nowy członek to Yawo Agbeko Philippe Jacques Gamisso.
Mówią o nim: Filip. Stał się ich „wychowankiem” w ramach programu Adopcji Serca w Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata „Maitri”. Już wcześniej byli rodzicami adopcyjnymi serca, podejmującymi opiekę finansową nad uczącym się dzieckiem. Tym razem, w 2010 r., otrzymali informację o potrzebującym wsparcia kleryku, któremu nie wystarcza pieniędzy na opłacenie studiów.
Od św. Łucji
– Nie zastanawialiśmy się długo. Stwierdziliśmy, że dobrze by było mieć w rodzinie księdza – mówi z uśmiechem Krzysztof.
Wcześniej małżonkowie otaczali opieką dziewczynkę, która – w miarę postępów w edukacji – przysyłała im narysowane przez siebie obrazki, potem listy. – Tym razem otrzymywaliśmy zdjęcia z przyjęcia sutanny, ze święceń diakonatu i wreszcie ze świeceń prezbiteratu, które „nasz” Filip przyjął w grudniu 2014 r. Cóż to była za radość! – wspomina Anna.
Świeżo wyświęcony kapłan z afrykańskiego Togo poprosił wówczas o możliwość skontaktowania się ze swoimi dotychczasowymi opiekunami, wspierającymi go finansowo do chwili ukończenia seminarium. Kiedy okazało się, że w Polsce odbędą się Światowe Dni Młodzieży, mieszkający w Wilkszynie pod Wrocławiem adopcyjni rodzice namówili go na przyjazd, biorąc na siebie organizację jego pobytu w Europie. Pozostał tu nieco dłużej, pozostawiając po sobie jak najmilsze wspomnienia.
„Jestem księdzem w parafii Sainte Lucie (św. Łucji) w Baguida, parafii należącej do archidiecezji w Lome (stolica kraju), liczącej ok. 7 tys. wiernych. Zajmuję się młodzieżą i dziećmi w parafii. Odwiedzam chorych i osoby starsze w ich domach” – pisał ks. Gamisso jeszcze przed swoim przyjazdem. Na miejscu okazało się, że jest kapłanem tryskającym radością, rozśpiewanym i spontanicznym.
Inni czekają
Trójka dzieci państwa Kowalewskich przyjęła go rzeczywiście jak starszego brata. – Wszystkim się zachwycał, nawet naszym kościołem w Wilkszynie. Ponoć wygląda tak, jak u nich wyglądać może katedra – wspominają gospodarze.
Zadbali o to, by ks. Filip mógł zwiedzić okolice Wrocławia oraz Paryż. Formacja przed przyjęciem święceń kapłańskich trwa w afrykańskim Togo bardzo długo. Filip najpierw uczył się w 8-letnim „małym” seminarium, potem czekało go kolejne 8 lat nauki. Powołań jest w jego kraju dużo, jednak ukończenie seminarium nie jest łatwe, także dlatego, że trzeba samemu opłacić naukę. Późniejsze warunki kapłańskiej pracy też bywają trudne. – „Nasz” ksiądz mieszka w mikroskopijnym pokoiku wychodzącym na targowisko. Pokazując nam swoje ubranie, mówił: tę koszulę dostałem od parafian, te buty też – wspominają Anna i Krzysztof.
Skromne warunki to tylko część wyzwań, stojących przed księżmi w Togo. Chrześcijanie w tym kraju potrzebują wciąż gruntownej formacji. Powszechne jest choćby wielożeństwo – nawet ochrzczony mężczyzna ma na przykład pięć żon, z którymi związany jest na podstawie jakichś tradycyjnych umów między rodzinami.
– Filip zapowiada, że wykorzysta doświadczenia zdobyte podczas ŚDM w swojej pracy z młodzieżą, może zorganizuje dla niej jakieś lokalne spotkanie. Ma wiele pomysłów – mówią państwo Kowalewscy, dodając, że także dla Polaków jego wizyta była bardzo inspirująca. - Wiele osób jest zainteresowanych wspieraniem kleryków w drodze do kapłaństwa, chcą też pomagać dalej ks. Filipowi. Być może wesprzemy go w konkretnych przedsięwzięciach, na przykład w zdobyciu wyprawek szkolnych dla dzieci.
Kiedy w Rio odbywały się poprzednie Światowe Dni Młodzieży, pojechała tam grupa osób z Togo. – Jak będą ŚDM w Polsce, to wtedy ja tam pojadę – zapowiadał Filip, nie wiedząc jeszcze, że rzeczywiście spotkanie młodych odbędzie się w kraju jego opiekunów. Marzenia się spełniły. Teraz z kolei ma nadzieję, że po Panamie właśnie Togo stanie się gospodarzem kolejnych ŚDM. Kto wie?
Więcej o Adopcji Serca i ruchu Maitri na www.maitri.pl
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |