– Niepełnosprawni są ludźmi, którzy wiele potrafią i dużo chcą dać od siebie, trzeba im tylko stworzyć do tego możliwości – tłumaczy Agnieszka Antoniszyn, terapeutka.
Każdy z podopiecznych Warsztatów Terapii Zajęciowej w Lubsku jest inny, ma różne dysfunkcje i życiowe problemy, ale także potencjał i niezwykłe talenty. Wszyscy też pragną normalnie żyć, dlatego codziennie walczą o to, by być samodzielnymi, pokonywać bariery i cieszyć się życiem. W WTZ, działających przy parafii Nawiedzenia NMP w Lubsku, uczestniczy obecnie 25 podopiecznych. Są to osoby niepełnosprawne intelektualnie, w wieku od ponad 20 do 50 lat.
Pomoc przy parafii
Warsztaty w tym roku obchodzą swój jubileusz – mają już 15 lat. W powstanie placówki od jej początków zaangażowali się ks. Marian Bumbul, proboszcz parafii pw. Nawiedzenia NMP w Lubsku, i Cecylia Kiełbratowska, rehabilitantka, która wówczas prowadziła grupę integracyjną dla osób niepełnosprawnych. – Warsztaty powstały dla potrzeb osób niepełnosprawnych, posiadających orzeczenie ze wskazaniem do terapii zajęciowej. Jak się okazało, takich osób jest wiele. Zaczęło się więc w 2001 roku od adaptacji domu katechetycznego, w którym powstały poszczególne pracownie i gabinety. Zatrudniono kadrę, zgromadzono odpowiednią dokumentację i programy nauczania, a przede wszystkim zaoferowano niepełnosprawnym pomoc i miejsce, gdzie mogą się rozwijać i rehabilitować społecznie – opowiada Beata Mytyś, kierownik WTZ w Lubsku. – Kościół systematycznie pomaga osobom niepełnosprawnym i ich rodzinom. Jesteśmy przyjaźni wobec młodzieży, która poczuła się na warsztatach jak w domu. Nasi podopieczni nie uciekają od księdza czy kościoła, uczęszczają na lekcje religii i są obecni w życiu parafii – dodaje ks. Marian Bumbul.
Warsztaty stworzyły niepełnosprawnym możliwość dalszej edukacji i rozwoju. Dały im poczucie sensu życia i miejsce, gdzie oprócz nabywania życiowych umiejętności otrzymują zainteresowanie drugiego człowieka, pomoc i bezpieczeństwo oraz sens życia. – Młodzież kończyła szkołę specjalną i pozostawała w domu, nie mając perspektyw. Te osoby po prostu izolowano. Wiele z nich było zamkniętych na świat i otoczenie. Warsztaty zmieniły ich życie. Pamiętam, że gdy na początku szliśmy np. na pocztę, targ czy do miasta z naszymi podopiecznymi, ludzie patrzyli zdziwieni, skąd w Lubsku tyle osób niepełnosprawnych razem. A oni przecież byli tu zawsze. Z czasem społeczeństwo przyzwyczaiło się do WTZ i dziś pozytywnie patrzy na naszych podopiecznych i na to, co robimy – zauważa Agnieszka Dobrzańska, terapeutka, prowadząca pracownię komputerową.
Są tu codziennie
WTZ działają od poniedziałku do piątku. Podopieczni spędzają w domu katechetycznym codziennie po 7 godzin. Nie są zamknięci, ale uczestniczą w życiu lokalnej społeczności. Integrują się z różnymi grupami społecznymi i angażują w życie parafii i miasta. Do dyspozycji mają m.in. pracownie: komputerową, plastyczną, dostosowania społecznego, rękodzieła i gospodarstwa domowego.
– Warsztaty powinny rehabilitować zawodowo i społecznie, i chociaż nie ma obecnie zakładów, które chciałyby zatrudnić naszych podopiecznych, staramy się stwarzać im możliwości, by zobaczyli, że pobyt na warsztatach to jest też ich praca. Ważną rolę pełni tutaj trening ekonomiczny, który uczy ich, jak zarabiać, oszczędzać i wydawać pieniądze. Nasi podopieczni za konkretne czynności, tak jak w pracy, otrzymują dziennie 2 złote. To nie jest wiele, ale często wymaga od osób niepełnosprawnych dyscypliny i dużego wysiłku – tłumaczy Beata Mytyś.
– Mamy również stałą grupę wolontariuszy, która chodzi do Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego, gdzie m.in. karmi starsze osoby, rozmawia i towarzyszy im. Włączamy się również w akcje Caritas diecezjalnej, na przykład zbiórki żywności. Mamy też wolontariuszy, którzy odwiedzają osoby starsze w ich domach, sprzątają i pomagają. Współpracujemy m.in. z Ośrodkiem Sportu i Rekreacji oraz Środowiskowym Domem Samopomocy czy Aresztem Śledczym. Realizowaliśmy też m.in. program „Od muru lubskiego do berlińskiego”, kiedy młodzież z Zespołu Szkół Technicznych uczyła naszych podopiecznych języka niemieckiego, miała z nimi wspólne zajęcia kulinarne. Pojechaliśmy też na wycieczkę do Berlina – wymienia pani kierownik.
Warsztaty dają szansę rozwoju osobom niepełnosprawnym, pokazując również, że człowiek niepełnosprawny to osoba, która nie tylko potrzebuje wsparcia i pomocy, ale może też wiele dać od siebie innym. – Pokazujemy, że to normalni ludzie. Jedni mają wspaniałe talenty, bo potrafią malować czy haftować, inni są przeciętni, ale ważne jest to, że każdego dnia walczą o to, by przyjść na warsztaty. Każda z tych osób ma swoje emocje, gorsze i lepsze dni – zauważa Agnieszka Antoniszyn, terapeutka i prowadząca pracownię plastyczną.
Wiele się tutaj nauczyłem
Dla niepełnosprawnych, ale i dla terapeutów oraz całej kadry WTZ są jak drugi dom. Wszystkie ćwiczenia i zadania w pracowniach połączone są z rozmową i odbywają się w przyjaznej, pełnej spokoju i poczucia bezpieczeństwa atmo- sferze. Podopieczni warsztatów wiedzą, że zawsze mogą zwrócić się do swoich opiekunów o radę i pomoc.
– Jestem tu od 15 lat i przychodzę codziennie, bo mam tu wielu przyjaciół. Warsztaty dają dużo radości i sens życia. Tutaj nauczyłem się szyć na maszynie i gotować – mówi Waldemar Kaczmarczyk z Lubska. – Skończyłem Ośrodek Szkolno-Wychowawczy w Lubsku i od pięciu lat przychodzę na warsztaty. Tutaj przygotowujemy np. ozdoby świąteczne, robimy poduszki wypełniane gąbkami, mamy zajęcia z komputerem. Wyjeżdżamy na wycieczki i różne imprezy. Obchodzimy też urodziny i imieniny. Czuję się tu jak w rodzinie – dodaje Paweł Łączny z Wiciny.
Warsztaty przygotowują młodzież i dorosłych do życia w społeczeństwie. Na zajęciach praktycznych niepełnosprawni uczą się m.in. gotowania, krawiectwa, rękodzieła, ale także podstawowych czynności gospodarskich i porządkowych, na przykład sprzątania, prasowania czy mycia naczyń. Podczas zajęć poza placówką, we współpracy z różnymi instytucjami, uczestnicy warsztatów pomagają również m.in. przy pracach porządkowych.
– Uczestniczę w warsztatach od trzech lat. Najbardziej podobają mi się zajęcia w kuchni, bo uczę się gotować i to jest bardzo w życiu przydatne. Wcześniej nie umiałem nic, teraz mogę się nauczyć wielu rzeczy, na przykład obsługi komputera czy jak zarabiać pieniądze, sprzedając ozdoby czy poduszki, które sami szyjemy. Mam tu też kolegów i koleżanki. Te spotkania dają przede wszystkim spokój i to, że czuję się potrzebny – mówi Damian Kibała z Lubska.
– Bardzo podobają mi się wszystkie zajęcia. Tutaj nauczyłam się przygotowywać surówki, prasować, szyć, haftować wzorem krzyżykowym, pisać na komputerze i malować ceramikę. To, czego się tutaj uczę, robię też później w domu. Ważne jest też dla mnie, że zawsze mogę porozmawiać z naszymi terapeutami – dodaje Aneta Radko z Lutola.
Uśmiech to bardzo dużo
Dla kadry warsztaty nie są tylko pracą zawodową, ale również pasją i częścią życia. W codziennym przebywaniu z niepełnosprawnymi najważniejszy jest uśmiech podopiecznego, jego rozwój i postępy. – Z warsztatami jestem związana od ich początku, czyli od 15 lat. To moja pierwsza i jedyna do tej pory praca. Widzę, jak nasi podopieczni pozytywnie zmienili się przez ten czas. Dla nas ogromnym sukcesem było na przykład to, że osoby kiedyś bardzo zestresowane, zamknięte w sobie, dziś są radosne i otwarte. My doceniamy nawet malutkie rzeczy, które są bardzo ważne. Były osoby, które nie chciały wyjść z domu, a teraz przychodzą na warsztaty, rozwijają się, próbują nowych rzeczy, i to są nasze wielkie osiągnięcia. Kontakt z podopiecznymi uczy pokory i doceniania tego, co się ma – tłumaczy Agnieszka Antoniszyn.
– Z zawodu jestem fizjoterapeutką, a teraz po skończonych studiach pedagogicznych prowadzę pracownię rękodzielniczą na WTZ. Ta praca daje mi satysfakcję, bo mogę sprawić, że ktoś inny się cieszy. Warsztaty to mój drugi dom. Przez 15 lat zauważam, jak wiele udało się zrobić. Uśmiech i radość w oczach podopiecznych to dla mnie bardzo dużo. Uczestników warsztatów znam od małego i widzę, jak duże postępy poczynili. Fakt, że osoba, która kiedyś na zabawie przesiedziała całą imprezę pod ścianą, a teraz bawi się ze wszystkimi, jest społecznie dużym sukcesem. Przygotowanie herbaty, zrobienie kanapki czy wrzucenie prania do pralki przez osobę, która wcześniej przez wiele lat tego nie robiła, to duży postęp. Sukcesem nie jest namalowany czy wyszyty obraz, ale to, że nasi podopieczni radzą sobie w życiu – dodaje Janina Łuczkiewicz, terapeutka prowadząca pracownię rękodzieła.
Bóg*
Jedno krótkie, ale wielkie słowo,
Zawierające w sobie wszystko.
Bóg to miłość, kościół, człowiek,
Przeszłość, teraźniejszość, przyszłość…
Bóg jest w dobrych rękach mamy, gdy przytula, by pocieszyć.
Z księdzem jest w konfesjonale, gdy spowiada, by rozgrzeszyć.
Bóg jest w kwiatach i motylach, co fruwają w łąk zieleni.
Bóg jest w tęczy, gdy po burzy kolorami niebo mieni.
Bóg – jedno krótkie, ale wielkie słowo,
Zawierające w sobie wszystko.
Bóg to miłość, kościół, człowiek,
Przeszłość, teraźniejszość, przyszłość…
*Wiersz Justyny Dworskiej, podopiecznej WTZ w Lubsku
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |