Mamy anioły przytulają

Wyglądają jak dla lalek, ale tęczowe kocyki wykonywane są dla dzieci, które zmarły często jeszcze przed narodzeniem.

W wakacje na Facebooku u mojej koleżanki pojawił się link do strony i pytanie, czy ktoś mógłby się włączyć. Zaczęłam dopytywać, o co chodzi, i stwierdziłam, że w sumie potrafię robić na szydełku i mogłabym pomóc. Zrobiłam ze 20 czapek w jeden wieczór, potem nauczyłam się robić rożki – opowiada o początkach swojego zaangażowania w Tęczowy Kocyk Magda Rachwalska z Tarnowa, dziś koordynatorka Tęczowego Kocyka w Małopolsce i twórczyni pewnie już z 300 rożków.

Akcję Tęczowy Kocyk zainicjowała w kwietniu Ewa Skwarczowska, z myślą o rodzicach, którzy chcą godnie pożegnać swoje dziecko zmarłe jeszcze przed narodzeniem lub urodzone jako wcześniak, tak małe, że nie miało szans na przeżycie. Beciki od 20 do 50 cm i czapeczki wielkości mandarynki mają pastelowe barwy. Śliczne, uprane, pachnące, posegregowane według rozmiarów. Są tak małe, że nie sposób ich kupić w sklepie. Robią je wolontariuszki i za darmo przekazują do szpitali. W akcję włączyły się także panie z Komitetu Budowy Pomnika Dzieci Utraconych SPES z Tarnowa. Same kiedyś pospiesznie przygotowywały kocyki dla swoich maleństw.

– Czułam się bardzo źle przez te dwa dni, kiedy nasza zmarła córeczka leżała w zakładzie pogrzebowym zapakowana w jakieś tektury. Chciałam, żeby była godnie ubrana, owinięta w coś miłego i przytulnego – opowiada Anna Kościółek z Komitetu SPES. Dziś robi kocyki dla innych dzieci.

– Szydełko miałam w domu. Pani Danusia instruuje mnie na YouTubie, a ja robię. Wiem, jak pożegnania są ważne w życiu. Jeśli ktoś odchodzi, a my go nie pożegnamy, to gorzej nam znieść to odejście – dodaje. – To jest jedna z niewielu rzeczy, które my tu, na ziemi, możemy zrobić dla aniołów. Wierzymy w to głęboko, że dzieciaczki, które zostały stworzone przez Boga z miłością, nie są w nicości, ale w niebie, są aniołami. Zresztą my nie modlimy się za nie, tylko prosimy je o wstawiennictwo – zaznacza Joanna Sadowska, także z Komitetu SPES.

Kiedy panie zaczęły robić kocyki i opowiadać o tym swoim znajomym, spotkały się z bardzo pozytywnym odzewem. Inni chcieli się włączyć. – Na początku kupowałyśmy materiały, wstążeczki, wełny, ale stwierdziłyśmy (i nie chodzi tu o brak funduszy, bo na to zawsze pieniądze się znajdą), że fajnie byłoby, aby te rzeczy od początku powstawały jako dar serca – tłumaczy pani Joanna. Zaproponowały znajomym, że jeśli ktoś ma w swoim domu jakieś resztki wełny, to żeby się nią podzielił.

– Odzew jest taki, że teraz mam trzy ogromne worki wełny w domu, które co chwilę piorę i suszę na kaloryferze, a one non stop spadają – dodaje z uśmiechem. – Robię z nich kocyki na drutach, a zaprzyjaźnione siostry zakonne je wykańczają. Z kolei moja koleżanka zdeklarowała się, że będzie robiła koroneczki z kordonka do wykończenia. Niesamowicie mnie wzrusza chęć i wielkie serce u innych osób, żeby się w to włączyć – dodaje.

Dzięki Magdalenie Rachwalskiej kocyki-rożki są już dziś w obu tarnowskich szpitalach. Prowadzone są rozmowy z kolejnymi, m.in. w Sączu, Dąbrowie Tarnowskiej, Tuchowie czy Bochni. – Nie jest łatwo. Dla szpitali to nowa sytuacja i łatwo spotkać się z niezrozumieniem. Zawsze pada pytanie, ile to będzie szpital kosztowało, a to jest wolontariat, więc wszystko jest za darmo – mówi pani Magda. Tłumaczy, że chcą zapobiec sytuacjom opisywanym przez dziewczyny na forach, kiedy przynoszono im dziecko, z którym chciały się pożegnać, na metalowych nerkach operacyjnych czy w słoiku.

– Taki widok dziecka może pogłębić traumę – dodaje. Pożegnania są w życiu ważne.

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg