Byle nie kulą w płot

O tym, czym jest depresja, za jakimi chowa się maskami oraz jak wspierać bliskich, którzy na nią chorują, opowiadała w Kołobrzegu psychiatra Joanna Kasperek.

Spotkania na wieży kołobrzeskiej bazyliki są inicjatywą wspólnoty DOM (Drobne Okruchy Miłości). Jej członkowie oprócz osobistej formacji podejmowanej od blisko 20 lat proponują kołobrzeżanom cykliczne spotkania dotyczące rozwoju wiary, rozwoju osobistego czy rodziny. – Jesteśmy jednością jako ludzie, więc ciało, duch i dusza są ważne – mówiła Joanna Wojciechowska. – Żeby łatwiej przechodzić przez różne trudności, czerpiemy z wielu źródeł, także z psychologii.

Tym razem na wieży podjęto temat depresji, która coraz częściej dotyka ludzi pochodzących z rodzin głęboko wierzących. – Depresja to między innymi wynik kryzysu więzi międzyludzkich – uważa J. Wojciechowska. – To dziś poważny problem społeczny, choć ukryty. Wiele osób jest bardzo samotnych, zostawionych samym sobie. Ciągły pośpiech, stres sprawiają, że nie żyjemy tu i teraz, ale wciąż gdzieś gonimy, a to nie jest dobre dla więzi.

Prowadząca spotkanie Joanna Kasperek, słupska psychiatra i psychoterapeuta, potwierdza, że nieumiejętność życia chwilą obecną jest typowym problemem osób depresyjnych. – Osoby takie snują czarne scenariusze tego, co się wydarzy. Mnóstwo czasu zajmuje im zamartwianie się czymś, co w rzeczywistości wcale nie następuje. A zaburzenia myślenia są często pierwotne, tzn. że jeśli myślę źle, to za tym idzie obniżenie nastroju – tłumaczyła psychiatra. – Tu jest miejsce dla psychoterapii, która takim osobom może pomóc zmienić schematy myślowe.

Krótki billing? Hm…

Po czym można zauważyć, że ktoś wpada w depresję? Są różne objawy, które jak puzzle składają się na diagnozę tej jednostki chorobowej, jednak wśród nich występuje zawsze lęk. Inne elementy dopełniające układankę są mniej specyficzne, bo może to być np. krótki billing telefoniczny. Osoba w depresji nie ma bowiem ochoty na spotkania z ludźmi, ogranicza kontakty ze znajomymi, także te telefoniczne.

Tego, jak różne oblicza może przybierać choroba, doświadcza pani Katarzyna, lekarz w jednym z kołobrzeskich sanatoriów. – Depresja to obecnie nagminny problem, nie zawsze rozpoznany przez pacjenta, ponieważ ma ona wiele masek, może kryć się np. za problemem alkoholowym – stwierdziła. – Medycyna nie zawsze wie, czym skutecznie leczyć takich ludzi. Gdyby to było takie proste, nie byłoby samobójstw. A jednak są. Lekarka pragnie skuteczniej pomagać swoim pacjentom, dlatego dołączyła do uczestników spotkania na wieży. Na temat depresji chce spojrzeć z punktu widzenia osoby wierzącej, frapuje ją bowiem, że na kartach Ewangelii nie spotyka się osób z depresją, mimo że wiele z nich przeżywa prawdziwe dramaty.

Lepiej nie mów nic

Uczestnicy pytali także o nasilające się zjawisko depresji nastolatków. Joanna Kasperek potwierdziła, że to narastający problem wśród młodzieży, która musi sprostać trudniejszym wyzwaniom niż w poprzednim pokoleniu oraz zmaga się z większą przemocą psychiczną w grupie rówieśniczej. To efekt m.in. popkultury. – Badania stwierdzają, że osoby, które utrzymują wirtualne relacje, zaniedbują relacje interpersonalne i znacząco częściej zapadają na zaburzenia nastroju. Psychiatra podkreśliła, że młodzieńcza depresja wygląda inaczej niż u osób dorosłych i może się łączyć z okresem buntu nastolatka czy negacją wszystkiego wokół. Efekty bywają dramatyczne.

– U młodych statystycznie częściej niż w latach poprzednich dochodzi do samookaleczeń i to bardziej drastycznych niż dawniej. Wynika to między innymi ze zmian stylu życia rodzinnego. Statystycznie jest większe prawdopodobieństwo, że dziecko w kryzysie zostanie samo albo że jego problem w ogóle nie zostanie zauważony.

Joanna Kasperek podpowiadała również, w jaki sposób bliscy chorych na depresję mogą im pomóc lub zaszkodzić. Podstawowym błędem są zdania: „Przestań się zamartwiać” czy „Weź się w garść”. – Osoba depresyjna nie może sama wziąć się w garść. Taki komunikat spowoduje, że poczuje się jeszcze bardziej bezradna i osamotniona – ostrzegała psycholog. Namawia natomiast, by proponować przytulenie (koniecznie upewniając się wcześniej, czy chory ma na to ochotę), zapewnić o wsparciu i przywiązaniu; powiedzieć: „Nie rozumiem do końca, co czujesz, ale współczuję ci”.

– Jeśli się jednak nie wie, co powiedzieć, to lepiej nie mówić nic – zaznaczyła psychiatra – bo, niestety, można trafić kulą w płot.

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg